Siedemnaście formalnych zarzutów morderstwa postawiła w piątek prokuratura wojskowa amerykańskiemu sierżantowi Robertowi Balesowi, oskarżonemu o zabójstwo 17 cywilów w Afganistanie, w tym dziewięciorga dzieci i trzech kobiet.

Początkowe doniesienia mówiły o 16 śmiertelnych ofiarach Balesa, ale w formalnym oskarżeniu wniesionym w piątek do sądu wojskowego mowa jest o 17 zabitych. Stoi on także pod zarzutami usiłowania zabójstwa sześciu osób. Grozi mu kara śmierci.

Incydent miał miejsce 11 marca w wiosce w prowincji Kandahar. Masakra wywołała szok w USA, odbiła się szerokim echem na świecie i zaostrzyła napięcia między wojskami USA i NATO w Afganistanie a miejscową ludnością i rządem prezydenta Hamida Karzaja. Zażądał on wycofania wojsk USA i NATO z wiosek afgańskich.

38-letni Bales odbył trzy tury służby w Iraku, gdzie dwukrotnie został ranny i był odznaczony za odwagę. Chociaż liczył potem, że nie zostanie już wysłany na front, skierowano go do Afganistanu.

Jego adwokat John H. Browne utrzymywał w zeszłym tygodniu, że nie ma właściwie dowodów na to, co zrobił jego klient, i że on sam nic nie pamięta. Bales jednak oddał się w ręce władz wojskowych po zabójstwie.

Przed zabójstwem 11 marca Bales pił alkohol

Mecenas Browne sugeruje, że broniąc go będzie podkreślał, że Bales cierpiał za zespół stresu pourazowego w związku z przeciążeniem służbą na froncie.

Przełożeni sierżanta wystawili mu bardzo dobrą opinię jako żołnierzowi.

W życiu prywatnym miał jednak kłopoty, m.in. niespłacone długi z okresu, gdy przed wstąpieniem do wojska pracował jako makler giełdowy.

Przed zabójstwem 11 marca Bales pił alkohol. Jego adwokat zaprzecza, jakoby podłożem zbrodni były kłopoty małżeńskie sierżanta, co początkowo podawały władze wojskowe.

Jak powiedział ekspert prawny telewizji CNN Jeffrey Tobin, obrona Balesa, starając się ocalić go od kary śmierci, będzie usiłowała wykazać, że działał w stanie niepoczytalności.