"Pani minister jest jednym z nielicznych członków rządu, czy członkiń rządu, bo trzeba być ostrożnym, z którą jestem na per pani, per pan i na sali, i poza salą obrad. Ale mówię "pani minister", tak jak do pani marszałek mówię "pani marszałek", chociaż niektórzy testują różne wersje: marszałkini, marszałczyca.
"Pani ministra" wydaje mi się takim niezbyt szczęśliwym tworem językowym
Ja nie wiem, czy to jest poprawnie, czy niepoprawnie, wydaje mi się, że o żadnym neologizmie nie można powiedzieć, czy jest poprawny, czy nie, po prostu tworzy się nowe słowo w języku polskim. To chyba nie jest problem poprawności, tylko czy to się komuś podoba, czy nie.
Z tego co wiem, najczęściej używa się, jeśli chce się tak właśnie bardzo poprawnie mówić o paniach minister, to się mówi +pani ministerka+. Ale też mi się nie podoba powiem szczerze, ale może mam takie staromodne językowe przywiązania.
Ostatnio rozmawiałem z panią ambasador (Hanną) Suchocką, byłą panią premierą. Premier - premiera. Jest to kłopot, nie ma się z czego śmiać, bo wiadomo, że prędzej czy później będziemy szukali także w języku polskim wszystkich odpowiedników. Tym bardziej, że istnieje istotna część Polaków, która jest coraz bardziej wrażliwa na tym punkcie. Ale mi się będzie trudno przestawić i chyba nadal będę mówił do pani minister Muchy "pani minister", a nie "pani ministra"".