Niemieccy lekarze zakończyli badanie stanu zdrowia przebywającej w więzieniu w Charkowie byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko i wrócili do swego kraju - poinformowała w środę Prokuratura Generalna w Kijowie.

Swoje wnioski Niemcy zostawili w zapieczętowanej kopercie, która zostanie otwarta dopiero po zakończeniu badań, kontynuowanych w środę przez lekarzy z Kanady - przekazano w komunikacie dla mediów.

Pięcioosobowy zespół lekarski przybył na Ukrainę w poniedziałek w odpowiedzi - jak ujęła to prokuratura - na "apele ambasadorów państw UE, Stanów Zjednoczonych i międzynarodowych organizacji medycznych" o przeprowadzenie niezależnego badania Tymoszenko.

Do badanie byłej premier, uwięzionej w żeńskiej kolonii karnej w Charkowie, medycy przystąpili we wtorek wieczorem. Doszło do tego dopiero po kilkugodzinnych negocjacjach, wywołanych brakiem zgody Tymoszenko na włączenie do badań lekarzy z Ukrainy. Opozycjonistka tłumaczyła, że reprezentują oni reżim, który ją pozbawił wolności. Ostatecznie Tymoszenko zgodziła się, by przy badaniu lekarzom zza granicy asystowało dwóch przedstawicieli ukraińskiego ministerstwa zdrowia.

Tymoszenko została poddana badaniom, gdyż od wielu miesięcy uskarża się na silne bóle kręgosłupa. Jej bliscy alarmowali, że nie może się nawet samodzielnie poruszać.

Wyrok siedmiu lat więzienia dla Tymoszenko zapadł w październiku. Byłą premier skazano za nadużycia przy zawieraniu umów gazowych z Rosją w 2009 roku. Opozycjonistka utrzymuje, że wyrok ten ma służyć wyrugowaniu jej z polityki. Zgodnie z obowiązującym na Ukrainie prawem osoba skazana nie może startować ani w wyborach prezydenckich, ani parlamentarnych.

O inspirowanie śledztwa, a następnie wyroku Tymoszenko oskarża prezydenta Wiktora Janukowycza, z którym bez sukcesu walczyła o prezydenturę w wyborach na początku 2010 roku.