Sejmowa komisja zdrowia negatywnie zaopiniowała w środę wniosek PiS o odwołanie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Posłowie tego klubu obwiniają go o doprowadzenie do poważnych utrudnień w dostępie do leków refundowanych.

Za poparciem wniosku opowiedziało się 17 posłów, przeciwnych było 19, nikt nie wstrzymał się od głosu. W czwartek wnioskiem PiS ma zająć się Sejm.

Podczas posiedzenia komisji posłowie Solidarnej Polski i SLD zapowiedzieli, że ich kluby w głosowaniu w Sejmie opowiedzą się za odwołaniem Arłukowicza. Przeciwko mają zagłosować PO i PSL. Ruch Palikota podczas posiedzenia komisji nie określił swojego stanowiska ws. wniosku PiS.

Jak podkreślali posłowie PiS, domagają się dymisji ministra zdrowia, gdyż obwiniają go o chaos, jaki zapanował po wejściu w życie 1 stycznia ustawy refundacyjnej. Przewodniczący komisji zdrowia Bolesław Piecha (PiS) mówił, że Arłukowicz pomimo krótkiego urzędowania "już zapracował na wniosek o wotum nieufności". Piecha przypomniał, że minister w grudniu zapewniał, iż po wejściu w życie ustawy refundacyjnej pacjenci mogą czuć się bezpieczni, gdyż nie będzie problemów z dostępem do leków.

Według Piechy mimo że Arłukowicz nie jest autorem ustawy refundacyjnej i krytykował ją, to odpowiada za dantejskie sceny w aptekach, gdyż dopuścił do wejścia w życie od 1 stycznia nowych przepisów, które wprowadziły bałagan.

Arłukowicza bronili posłowie PO i PSL, którzy ocenili, że objął urząd ministra w bardzo trudnym czasie, gdy reformowany był system refundacji leków. Józef Lassota (PO) podkreślał, że Arłukowicz dobrze radzi sobie z wdrażaniem w życie przepisów refundacyjnych. "Panie przewodniczący, czy panu nie wstyd? Ma pan problem z uzasadnieniem swojego wniosku (o odwołanie Arłukowicza-PAP)" - mówił Lassota do Piechy.

Marek Gos (PSL) uważa, że PiS "robi wszystko, żeby skompromitować ustawę refundacyjną". Według niego posłowie tego klubu szukają kozła ofiarnego.

Zapisy ustawy refundacyjnej mówiące o karach dla lekarzy i aptekarzy wywołały sprzeciw środowisk medycznych

Arłukowicz, zwracając się do posłów PiS, podkreślał, że żaden moment nie byłby do końca odpowiedni na wprowadzanie ustawy refundacyjnej, która wniosła systemowe zmiany w ochronie zdrowia. Jak mówił minister, wdrażanie tak poważnych przepisów zawsze powoduje niepokoje.

Minister zdrowia zapewnił jednocześnie, że skutki wejścia w życie ustawy są na bieżąco monitorowane. "Ustawa była potrzebna" - podsumował Arłukowicz. Dodał, że ustawa refundacyjna umożliwi finansowanie nowoczesnych leków. Podkreślił, że jest otwarty na współpracę ze wszystkimi posłami.

Zapisy ustawy refundacyjnej mówiące o karach dla lekarzy i aptekarzy wywołały sprzeciw środowisk medycznych. Lekarze nie określali na receptach poziomu odpłatności za medykamenty i stawiali pieczątkę: "Refundacja leku do decyzji NFZ". Część pacjentów pomimo posiadanego prawa do wykupienia leków ze zniżką musiała płacić za nie więcej. Protestowali także aptekarze, którzy zamykali apteki na godzinę dziennie i skrupulatnie sprawdzali poprawność wypisanych przez lekarzy recept.

W poniedziałek prezydent Bronisław Komorowski podpisał uchwaloną przez Sejm nowelizację ustawy refundacyjnej. Znosi ona kary dla lekarzy, którzy niewłaściwie wypisują recepty, oraz wprowadza abolicję dla aptekarzy realizujących recepty z błędami przed dniem wejścia w życie nowelizacji. Nowelizacja spełnia tylko część postulatów medyków i farmaceutów. Ich zdaniem w ustawie konieczne są kolejne zmiany.

Organizacje lekarzy, którzy prowadzili protest pieczątkowy, mają spotkać się w najbliższy weekend. Podjęte zostaną decyzję w sprawie dalszych działań.

W poniedziałek w Ministerstwie Zdrowia odbyło się robocze spotkanie z aptekarzami ws. rozporządzenia dotyczącego recept. Opracowaniem nowych przepisów zajmie się zespół złożony m.in. z przedstawicieli resortu i Naczelnej Rady Aptekarskiej. Ma on odbyć kilka posiedzeń.