ACTA zawiera przepisy gwarantujące, że jej stosowanie nie naruszy wolności słowa i prawa do prywatności, ma za zadanie zapewnić skuteczniejszą ochronę praw własności intelektualnej - informuje w komunikacie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

"Wbrew pojawiającym się wątpliwościom, ACTA zawiera szereg przepisów gwarantujących, że jej stosowanie nie będzie prowadzić do naruszania praw podstawowych, w tym prawa do prywatności i wolności słowa" - podało ministerstwo.

Według resortu w tekście umowy nie można odnaleźć przepisów, które tworzyłyby wspomniane zagrożenia.

Zdaniem ministerstwa najważniejszą korzyścią dla Unii Europejskiej z przystąpienia do ACTA byłoby zapewnienie "skuteczniejszej ochrony unijnych, a więc także polskich, właścicieli praw własności intelektualnej". Dotyczy to również artystów, twórców, producentów, nadawców, przedsiębiorców, których "kapitałem" są prawa własności przemysłowej poza granicami Unii.

Jak podkreśliło MKiDN, "żaden przepis ACTA nie wprowadza wymogu blokowania legalnych treści w internecie"

"Kuriozalnie brzmi zarzut, jakoby ACTA przewidywało obowiązek monitorowania użytkowników internetu. Określone w tej umowie środki prawne nie mogą tworzyć barier dla zgodnej z prawem działalności, ani nie mogą naruszać prawa do wolności słowa, sprawiedliwego procesu i prywatności, a także konkurencyjności" - podkreślono w komunikacie.

Ministerstwo zauważa, że polskie oraz Wspólnotowe standardy wyrażone w przepisach ochrony dóbr własności intelektualnej są obecnie bardziej restrykcyjne, niż te przewidziane w ACTA.

"Państwa członkowskie uczestniczyły w negocjacjach tylko w zakresie przepisów karnych umowy, w pozostałym zakresie UE była reprezentowana przez Komisję Europejską (...) wynika to z podziału kompetencji w UE, dlatego procedura przystąpienia Unii Europejskiej i jej państw członkowskich odbywa się dwutorowo - zarówno na szczeblu Unii jak i poszczególnych krajów" - przypomniało ministerstwo.

Prezes Fundacji Panoptykon Katarzyna Szymielewicz, która uczestniczyła w spotkaniach grupy Dialog, czyli forum wymiany opinii rządu z organizacjami społecznymi i przedstawicielami pracodawców związanych z internetem, powiedziała w niedzielę PAP, że główne zarzuty strony społecznej pod adres ACTA są związane z jednej strony z treścią tego porozumienia, a z drugiej z trybem jego negocjowania.

"ACTA to porozumienie międzynarodowe, które dotyczy ochrony własności intelektualnej, obszaru który już dziś jest bardzo problematyczny" - zauważyła. Jak zaznaczyła, obecnie obowiązujące w Polsce uregulowania prawne w tym zakresie są niejasne i wielu ludzi nie wie, kiedy je narusza a kiedy nie.

Zdaniem Szymielewicz, przyjęcie przez Polskę ACTA spowoduje eskalację obecnego złego prawa. "Do tego zmierza mniej więcej treść tego porozumienia, które przewiduje bardziej radykalne metody egzekucji prawa obowiązującego dzisiaj" - dodała. Jak zauważyła, zgodnie z zapisami ACTA naruszenia prawa autorskiego mają być ścigane niezależnie od wagi sprawy.

"To, co nam się szczególnie nie podoba, to próba przerzucenia na firmy prywatne roli takiej policji internetowej. ACTA spowoduje, że relacje pomiędzy firmami będą wykorzystywane do tego, aby na przykład ujawniać informacje o użytkownikach, którzy są podejrzewani o piractwo" - powiedziała Szymielewicz.

Jak dodała, działania wobec potencjalnego "pirata internetowego" mogą być podjęte tylko na podstawie podejrzeń. "Na przykład moje konto internetowe może zostać zablokowane prewencyjnie, w wyniku decyzji firmy a nie sądu" - zaznaczyła.

Drugą kwestią krytykowaną przez organizacje pozarządowe - mówiła Szymielewicz - jest sprawa trybu negocjowania ACTA. "Jest niedopuszczalne, aby porozumienie oficjalnie handlowe, a tak naprawdę dotyczące praw użytkowników i praw obywatelskich, było negocjowane na poziomie rządowym w sposób tajny" - podkreśliła. Jak zaznaczyła, nie zostały na przykład ujawnione wszystkie dokumenty negocjacyjne związane z ACTA.

"Tekst umowy jest oczywiście znany, ale jest on tak ogólny i tak abstrakcyjny nie bez powodu. Bardzo wiele informacji jest bowiem zawartych właśnie w dokumentach negocjacyjnych, których nigdy nie poznamy. Stąd nie wiemy, jakie dokładnie były intencje negocjatorów" - podkreśliła.

Zdaniem Szymielewicz, "nikt nie negocjuje w sposób tajny, z takim zaangażowaniem i przez tyle lat czegoś, co nic nie zmienia". Według prezes fundacji Panoptykon, nietransparentność procesu negocjowania ACTA to dowód na to, że "treść tej umowy jest wynikiem skutecznego lobbingu przemysłu rozrywkowego".

We wrześniu 2011 roku organizacje zrzeszające w Polsce podmioty reprezentujące rynki: wydawniczy, filmowy, muzyczny i oprogramowania, skierowały do premiera Donalda Tuska wystąpienie popierające przystąpienie Polski do umowy ACTA.

Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. ZPAV, ZAiKS, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Stowarzyszenie Dystrybutorów Filmowych, Business Software Alliance.

ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE. Jego nazwę można przetłumaczyć jako "porozumienie przeciw obrotowi podróbkami", dotyczy jednak ochrony własności intelektualnej w ogóle, również w internecie. Zdaniem obrońców swobód w internecie może prowadzić to do blokowania różnych treści i cenzury w imię walki z piractwem.

Rada UE decyzję o podpisaniu go podjęła za polskiej prezydencji na posiedzeniu 15-16 grudnia 2011 z udziałem ministrów rolnictwa i rybołówstwa, pod przewodnictwem Marka Sawickiego. Kraje UE uzgodniły przystąpienie do porozumienia na szczeblu eksperckim; w takim przypadku jest przyjętą praktyką, że formalną decyzję podejmują bez dyskusji ministrowie na dowolnym posiedzeniu

Polska ma podpisać międzynarodowe porozumienie dotyczące walki z naruszeniami własności intelektualnej ACTA 26 stycznia w Tokio.