Około 15 tys. zwolenników Partii Komunistów Republiki Mołdawii (PCRM) domagało się w sobotę ustąpienia prozachodniego rządu i utworzenia gabinetu "zaufania narodowego". Demonstrację prowadził lider partii, były prezydent Vladimir Voronin.

Mołdawia, licząca ok. 4,1 mln ludności, to - jak pisze agencja Associated Press - jedno z najbiedniejszych państw europejskich; średnie miesięczne wynagrodzenie wynosi ok. 200 euro. Około 600 tys. Mołdawian pracuje za granicą.

Rządząca koalicja - Sojusz na rzecz Integracji Europejskiej (IAE)- jest u władzy od lipca 2009 roku.

Uczestnicy sobotniej manifestacji w Kiszyniowie skandowali hasła: "Precz z Sojuszem", "W Nowy Rok z nowym rządem".

"Jestem przekonany, że naród mołdawski się budzi i podnosi z kolan; nie ma nic do stracenia i tak dalej żyć nie może" - oświadczył Voronin.

"Ten kraj jest rządzony z Brukseli, USA i Bukaresztu" - powiedział inny przedstawiciel PCRM.

Sytuacji politycznej w Mołdawii nie udaje się ustabilizować od roku 2009, gdy parlament nie zdołał wybrać głowy państwa, w związku z czym trzeba było rozpisać przedterminowe wybory parlamentarne. Odbyły się one w listopadzie 2010 roku, ale i nowy parlament nie był w stanie wybrać prezydenta, do czego potrzeba większości 3/5 głosów. Próba zmiany tej zasady w referendum nie powiodła się, gdyż referendum okazało się nieważne z racji niskiej frekwencji.

Aby zostać prezydentem, kandydat musi dostać 61 głosów w 101-miejscowym parlamencie. Koalicja, którą tworzą liberalni demokraci, demokraci i liberałowie (Liberalno-Demokratyczna Partia Mołdawii, Demokratyczna Partia Mołdawii i Partia Liberalna), dysponuje w parlamencie 59 miejscami, komuniści mają ich 42.