Bzdury - tak rzecznik rządu Paweł Graś komentuje doniesienia medialne, że minister zdrowia Ewa Kopacz miała odrzucić w Moskwie ofertę pomocy zachodnich ekspertów w badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Takiej rozmowy w ogóle nie było - mówi rzecznik resortu.

"Ze strony polskiej nie było na pewno żadnego działania, które uniemożliwiałoby zachodnim ekspertom, czy jakimkolwiek innym ekspertom, udział w pracach na jakimkolwiek innym etapie. Strona polska, jeśli była taka potrzeba, zwracała się zarówno do naszych partnerów w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych" - powiedział Graś w niedzielę w Radiu ZET.

Według sobotniej "Gazety Polskiej Codziennie", na spotkaniu 13 kwietnia 2010 r. w Moskwie szefowa MAK Tatiana Anodina powiedziała, że "organy śledcze Unii Europejskiej oraz innych państw wyraziły chęć uczestnictwa w pracach komisji technicznej, jeśli zaistnieje taka potrzeba". Oferta ta została jednak przez MAK odrzucona, podobnie jak przez polski rząd, który reprezentowała Ewa Kopacz - napisał dziennik.

"Nie wiem, czy taka sytuacja była czy nie"

"Nie wiem, czy taka sytuacja była czy nie, natomiast pani minister Kopacz nie miała żadnego tytułu, żeby w imieniu polskiego rządu wypowiadać jakiekolwiek stanowisko. Pani minister Kopacz była w Moskwie po to, żeby razem z ministrem Arabskim nieść pomoc rodzinom ofiar i pomagać im w tym trudnym i tragicznym momencie" - powiedział Graś.

"To bzdury. Spotkanie strony polskiej z rosyjską było transmitowane przez media. Takiej rozmowy w ogóle nie było" - powiedział PAP rzecznik Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno komentując doniesienia gazety.