Przetarg na nowe dowody osobiste utknął w miejscu z powodu setek pytań, które złożyły konsorcja starające się o zamówienie, a także protestów do Urzędu Zamówień Publicznych.
Gdy w ubiegłym tygodniu informowaliśmy na łamach „DGP”, że po ogłoszeniu specyfikacji istotnych warunków zamówienia firmy dosłownie zalały resort spraw wewnętrznych pytaniami, rzecznik Małgorzata Woźniak uspokajała: – Nie zaskakuje nas ta sytuacja, nie wstrzyma ona przetargu.
Jednak resort właśnie przesunął na 27 września, czyli o tydzień, termin złożenia ofert. W tym samym czasie firmy złożyły do Krajowej Izby Odwoławczej trzy zażalenia na warunki przetargu i powinny one najpierw zostać rozpatrzone. – Nie ma jeszcze wyznaczonych terminów posiedzeń – mówi rzecznik KIO Agnieszka Trojanowska.
– To nienormalne, że MSWiA upiera się przy rozstrzygnięciu tak ważnego zamówienia, choć nie wiadomo, czy ta koalicja utrzyma władzę – uważa jeden z polityków opozycji.
Co więcej, minister Jerzy Miller oraz nadzorujący informatyzację jego zastępca Piotr Kołodziejczyk mają przeciwników w samym rządzie. Przeciwne rozstrzyganiu przetargu są służby specjalne. W licznych pismach alarmują, że ewentualna wygrana zagranicznego podmiotu stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Wśród startujących pięciu konsorcjów jako zwycięzcę najczęściej wymienia się niemiecką Bundesdruckerei lub krajowe PWPW SA. Co interesujące, sami Niemcy, którzy niedawno wprowadzili elektroniczny dowód, nie organizowali żadnego przetargu. Ograniczyli się do poinformowania Komisji Europejskiej, że byłby on niedopuszczalny ze względu na bezpieczeństwo państwa.
zir