Brytyjski bank RBS (Royal Bank of Scotland) zapowiedział, że nie będzie wchodzić w żadne transakcje z reżimem Alaksandra Łukaszenki - donosi poniedziałkowy "The Independent". Jest to efektem lobbingu białoruskich opozycjonistów.

RBS, uratowany w 2008 r. z pieniędzy podatnika przed upadkiem, jest w 84 proc. własnością brytyjskiego skarbu państwa. Bank ten organizował dwie emisje białoruskich obligacji - w październiku ub.r. i w styczniu br.

Partnerami RBS w tym przedsięwzięciu były rosyjski Sbierbank, BNP Paribas i Deutsche Bank. W styczniu, gdy RBS aranżował emisję białoruskich obligacji, władze w Mińsku rozprawiały się z protestami opozycji oskarżającej władze o wyborcze nadużycia.

UE i USA nałożyły na reżim Łukaszenki tylko sankcje dyplomatyczne

UE i USA nałożyły na reżim Łukaszenki sankcje dyplomatyczne, ale nie zakazują one firmom angażowania się w transakcje z władzami Białorusi. Niemniej białoruscy opozycjoniści nalegają na zachodnie firmy, by nie prowadziły interesów z Białorusią, dopóki władze w Mińsku nie spełnią ich demokratycznych postulatów.

Obie emisje obligacji przyniosły władzom w Mińsku łącznie ok. 1,8 mld USD. Jak pisze "Independent", "te finansowe operacje były deską ratunku dla kraju gorączkowo starającego się zapobiec niewypłacalności w warunkach rozpowszechnionej korupcji, niekompetencji i systematycznego łamania praw człowieka".

Międzynarodowy Fundusz Walutowy ma w tych dniach podjąć decyzję o pożyczce stabilizacyjnej dla Białorusi na sumę 8 mld USD. Białoruś znajduje się obecnie w najgłębszym kryzysie finansowym od dojścia Łukaszenki do władzy 17 lat temu - ma ogromny deficyt handlowy i niedobór dewiz. Pod koniec maja władze były zmuszone do zdewaluowania rubla białoruskiego wobec dolara o 56 proc. Według prognoz, pod koniec roku stopa inflacji na Białorusi może sięgnąć 75 proc. MFW wezwał w czerwcu Białoruś do wprowadzenia oszczędności, zamrożenia płac i zliberalizowania rynku walutowego.