Półtorej godziny po znalezieniu ciała Andrzeja Leppera na jego biurku panował bałagan, choć szef Samoobrony słynął z porządku, w pokoju było otwarte okno, choć nigdy go sam nie otwierał, bo miał klimatyzację i lubił jej używać. Kto był u Andrzeja Leppera po jego śmierci? Czy coś zabrał?! Na te pytania szuka teraz odpowiedzi prokuratura.

Śledczy zebrali już odciski palców z pilota do telewizora. Teraz zbadają komputery i komórki, by sprawdzić, czy ktoś nie skopiował albo nie usunął z nich jakiś informacji.

To, że Andrzej Lepper popełnił samobójstwo, nie budzi już raczej wątpliwości śledczych. Ani na ciele szefa Samoobrony, ani w jego pokojach i łazience nie znaleziono żadnych śladów, które świadczyłyby o tym, że ktoś mu w tym samobójstwie dopomógł. – Przy upozorowaniu samobójstwa zawsze zostają takie ślady. Nie ma siły, by ich nie pozostawiono, czy to na ciele, czy to na np. na sznurze, czy w pomieszczeniu – mówi dziennikowi „Fakt” oficer policji.

Wielką zagadką pozostaje także fakt, że telewizor w pokoju Leppera odnaleziono z włączoną „stop klatką” z godziny 13.15, a więc prawie półtorej godziny po jego śmierci – specjaliści medycyny sądowej, którzy badali ciało Leppera, są pewni, że zgon nastąpił najpóźniej w piątek o godz. 12. Kto mógł więc zatrzymać obraz w telewizorze i po co? Tym bardziej, że – jak mówią współpracownicy Leppera – on sam nie umiał uruchomić takiej funkcji w odbiorniku.