Norwegia jest jednym z najbogatszych i najlepiej rozwiniętych państw świata, ocenianym jako najlepsze miejsce do życia. Ale także tym, w którym liczba imigrantów rośnie najszybciej – dziś mieszkają tam 883 tys. cudzoziemców, czyli 18 proc. Norwegia straciła swoją niewinność – to najczęstszy komentarz po piątkowych zamachach w Oslo i Utoya. A wraz z nią Norwegowie utracili przekonanie, że mieszkają w najbezpieczniejszym kraju na świecie.

Tylko wieloryby

Nie licząc mało znaczącego incydentu z 2006 r., kiedy ostrzelano synagogę w Oslo (nikt nie został wówczas nawet ranny), oraz postrzelenia w 1993 r. wydawcy „Szatańskich wersetów”, w Norwegii po II wojnie światowej nie doszło do żadnego zamachu terrorystycznego. Ani nawet do poważniejszego aktu przemocy. Nie dlatego, że dobrze się przed nimi zabezpieczała – lecz dlatego, że nawet będąc członkiem NATO, Norwegia trzymała się z dala od międzynarodowych konfliktów. Najbardziej kontrowersyjną sprawą, z którą musiała się mierzyć, była sprawa komercyjnych połowów wielorybów.

Wszystko na sprzedaż

Brak zewnętrznych i wewnętrznych zagrożeń w połączeniu z tym, że Norwegowie nadal są społeczeństwem w dużym stopniu wiejskim, oraz z etyką protestancką spowodowały, że są oni narodem w niewyobrażalnym stopniu otwartym i egalitarnym. Członkowie rodziny królewskiej poruszają się niemal bez żadnej ochrony, politycy, biznesmeni czy lokalni celebryci podają – często nawet na wizytówkach – swoje prywatne numery telefonów oraz adresy domowe. Co więcej – ich dochody nie są żadną tajemnicą, bo urzędy skarbowe raz do roku publikują wszystkie zeznania podatkowe. Nawet skrzynki pocztowe nie są w tym kraju zamykane i przejęcie cudzej korespondencji nie byłoby problemem, ale nikomu nie przyjdzie do głowy to robić.
A dochody – od kiedy pod koniec lat 60. zeszłego wieku odkryto na Morzu Północnym złoża ropy naftowej i gazu ziemnego – są coraz większe. Norwegia jest w przeliczeniu na jednego mieszkańca największym poza krajami Bliskiego Wschodu producentem ropy i gazu na świecie, a sektor petrochemiczny wytwarza jedną czwartą PKB. Zapewnia także niezwykle wysoki standard życia – darmową służbę zdrowia, subsydiowane studia wyższe, jedne z najdłuższych na świecie urlopów macierzyńskich. W sektorze państwowym pracuje 30 proc. zatrudnionych, co jest najwyższym wskaźnikiem w krajach OECD, zaś różnice między najlepiej a najsłabiej zarabiającymi są mniejsze niż w większości państw zachodnich.
Od 1995 r. dochody z surowców – Norwegia jest piątym światowym eksporterem ropy i trzecim gazu – są lokowane na specjalnym państwowym funduszu inwestycyjnym, który ma zapewnić utrzymanie poziomu życia, gdy zasoby się skończą. Obecnie ma on wartość około 570 miliardów dolarów, co oznacza, że jest drugi co do wielkości na świecie (po Zjednoczonych Emiratach Arabskich) i największy pod względem oszczędności w przeliczeniu na jednego mieszkańca (te wynoszą około 115 tysięcy dolarów.

Obcy w małym kraju

Do funduszu należy ponad 1 proc. wszystkich akcji giełdowych na świecie, choć do niedawna ponad połowa środków musiała być lokowana w bezpieczniejsze aktywa – obligacje i nieruchomości. Wzrost wartości funduszu to efekt nie tylko drożejącej ropy, lecz także odpowiedzialnego zarządzania – co roku może być z niego wydane tylko 4 proc. środków. Nie ma zresztą potrzeby, by w ten sposób łatać dziurę budżetową, bo Norwegia jest jednym z nielicznych państw zachodnich, które nie mają deficytu, lecz nadwyżkę.
Nic dziwnego, że Norwegia regularnie wygrywa rankingi na najlepsze miejsce do życia. Pod względem dochodu narodowego na mieszkańca jest na miejscu drugim (w wartości nominalnej) lub czwartym (biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej). Przez sześć lat z rzędu (od 2001 do 2006) miała najwyższy wskaźnik rozwoju społecznego (HDI) w rankingu ONZ-owskiej agendy ds. rozwoju, a od dwóch lat znów jest pierwsza. Wreszcie jest najlepiej funkcjonującym i najbardziej stabilnym państwem według magazynu „Foreign Policy”.
Jeśli na tym obrazie są jakieś rysy, to jest to właśnie sprawa, na którą przy okazji zwrócił uwagę Anders Behring Breivik. Do norweskiego królestwa dobrobytu przyjeżdża coraz więcej imigrantów, co rodzi problemy. Po pierwsze dlatego, że przybysze, szczególnie z krajów muzułmańskich, nie zawsze chcą się integrować. Po drugie skala i tempo zjawiska niepokoją samych Norwegów.

Antyimigrancka polityka

W 5-milionowym państwie mieszkańców o obcych korzeniach jest 883 tys., czyli 18 proc. To oznacza, że w ciągu jednego pokolenia jednorodna etnicznie Norwegia zmieniła się w kraj, który ma jeden z najwyższych odsetków imigrantów na świecie.
W zeszłym roku imigranci odpowiadali za 90 proc. wzrostu ludności, a 27 proc. urodzonych dzieci miało obce korzenie. O tym, że fakt ten niepokoi nie tylko ekstremistów, świadczy chociażby sukces Partii Postępu, do której przez pewien czas należał Behring Breivik. Antyimigranckie ugrupowanie jest od sześciu lat drugą siłą polityczną w kraju.

Niezrozumiałe zło pod skandynawską skórą

Norwegia, podobnie jak pozostałe państwa skandynawskie, zaliczana jest do najbezpieczniejszych krajów świata. Akty przemocy są tam rzadkością i zwykle nie mają kontekstu politycznego. Nawet jeśli ofiarą zabójstw padali politycy, motywy sprawców nie były jasne.

● Zabójstwo Olofa Palmego 28 lutego 1986 roku było najbardziej spektakularnym przykładem przemocy w powojennej Skandynawii. Szwedzki premier wracał około północy z żoną (bez ochrony) z kina, kiedy został zaatakowany strzałem w tył głowy. Zmarł w drodze do szpitala. Do tej pory nie zdołano ustalić, kto był sprawcą zbrodni. Uzależniony od narkotyków drobny przestępca Christer Pettersson został wprawdzie skazany za to zabójstwo przez sąd niższej instancji, ale uniewinniony przez sąd najwyższy z powodu braku dowodów.

● Szwedzka minister spraw zagranicznych Anna Lindh została zasztyletowana 10 września 2003 roku w domu towarowym w centrum Sztokholmu przez urodzonego w Szwecji Serba Mijailo Mijailovica. Sprawca został skazany na dożywocie. Motywy jego zbrodni nie są jednak jasne.

● Ideologiczny kontekst miała za to dokonana 18 grudnia 2009 roku kradzież słynnego napisu nad bramą nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz „Arbeit macht frei”. Przestępstwo zlecił powiązany ze szwedzką skrajną prawicą Anders Hoegstroem. Zdaniem dziennika „Aftonbladet” zamierzał on sprzedać napis bogatemu kolekcjonerowi, a za uzyskane pieniądze zorganizować zamachy terrorystyczne przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi w Szwecji.

● 7 listopada 2007 roku 18-letni Pekka-Eric Auvinen wtargnął do szkoły w fińskiej miejscowości Jokela. Szaleniec zabił z półautomatycznego pistoletu ośmiu uczniów, po czym popełnił samobójstwo.

● Niecały rok później, 23 września 2008 roku, 22-letni student uniwersytetu technicznego w Kauhajoki dokonał niemal identycznej zbrodni, zabijając dziesięć osób, a na koniec siebie.