Sprawa imigrantów, przybywających na włoską wyspę Lampedusa, podzieliła - mimo dobrego klimatu spotkania - prezydentów: Włoch Giorgio Napolitano i Niemiec Christiana Wulffa. Gdy Napolitano apelował o wspólne działanie UE, Wulff ocenił, że Włosi "przesadzają".

W piątek, drugim dniu wizyty we Włoszech niemiecki prezydent przeprowadził rozmowy z Giorgio Napolitano nad jeziorem Como na północy kraju. Szef państwa włoskiego wyraził przekonanie, że konieczna jest surowa linia postępowania wobec nielegalnych imigrantów i postawa otwartości wobec tych, którzy mają zalegalizowany pobyt, bo - dodał- potrzebuje ich włoska gospodarka.

Mówiąc zaś o masowym napływie uchodźców z Afryki na Lampedusę Napolitano stwierdził, że Unia Europejska powinna pomóc Włochom w uporaniu się z tym problemem. Mówił o potrzebie "europejskich rozwiązań" i ustalenia jednakowych warunków wjazdu i azylu na każdej granicy UE.

Prezydent Wulff odpowiedział mu: "Włochy nie powinny przesadzać z tym problemem, który w obecnych rozmiarach nie wymaga solidarności Europy". Przypomniał ponadto, że podczas wojen na Bałkanach Niemcy przyjmowały co roku "znacznie więcej niż 40-50 tysięcy imigrantów, jacy przybyli na Lampedusę".

"Kiedy natomiast fala imigracyjna dotknęła małą Maltę, która musiała zmierzyć się z problemem dla niej zbyt wielkim, byliśmy za interwencją UE"- oświadczył prezydent Niemiec, cytowany przez agencję Ansa.

Teraz jego zdaniem Włochy same są w stanie uporać się z tym, co dzieje się na Lampedusie i "powinny to zrobić".

"Dobrze, imigrantami z Lampedusy musimy my się zająć"- przyznał mu rację Giorgio Napolitano, który następnie wyraził uznanie dla tego, jak Niemcy poradziły sobie z napływem uchodźców z Bałkanów. Powtórzył jednak, że tego typu kwestie należy rozstrzygać na forum europejskim.

"Właśnie my doświadczamy tego, że tych problemów nie można rozwiązywać w wymiarze jednego kraju"- dodał Giorgio Napolitano.