Wiceprezydent Egiptu Omar Suleiman nie przejmie władzy po prezydencie Hosnim Mubaraku, ale porozumiał się z opozycją ws. trybu reformy konstytucji. W Kairze otwarto banki i sklepy, życie powoli wraca do normy, choć demonstranci nadal okupują plac Tahrir.

W weekend premier Ahmed Szafik i wiceprezydent Suleiman podejmowali rozmowy z opozycją. W niedzielę, która była 13. dniem demonstracji, wzięli w nich udział: Mohamed ElBaradei, uważany za nieformalnego przywódcę protestujących, oraz zdelegalizowane i stawiane poza nawiasem oficjalnej sceny politycznej Bractwo Muzułmańskie.

Suleiman odrzucił żądanie opozycji, która proponowała, by przejął on władzę od prezydenta Mubaraka.

Jak oświadczył rzecznik rządu Magdy Rady, osiągnięto jednak konsensus w sprawie "utworzenia komisji do spraw reformy konstytucji", w skład której wejdą przedstawiciele władzy sądowniczej i pewna liczba osobistości politycznych, które zajmą się do pierwszego tygodnia marca przestudiowaniem poprawek do ustawy zasadniczej. Według Rady'ego, uczestnicy niedzielnego spotkania porozumieli się w sprawie "pokojowej transformacji władzy na bazie konstytucji".

Bracia Muzułmańscy, podsumowując jego rezultaty, określili proponowane reformy jako "niewystarczające". Niektórzy inni uczestnicy spotkania uznali je za "pozytywne".

Przedstawiciele opozycji są jednak zdania, że nie wniosło ono nic konkretnego, jeśli chodzi o całkowitą zmianę władzy w Egipcie.

Do dymisji podało się kilkuosobowe biuro wykonawcze NDP

W sobotę do dymisji podało się kilkuosobowe biuro wykonawcze rządzącej krajem Partii Narodowo-Demokratycznej (NDP), w którym zasiadali najbardziej wpływowi i najmniej popularni ludzie reżimu. Większość nowych członków najwyższego organu NDP to młodzi przedstawiciele ugrupowania.

Zrezygnował 77-letni sekretarz generalny NDP, Safwat el-Szerif, uznawany za jeden z filarów starej gwardii. Na stanowisku zastąpił go Hossam Badrawi, członek liberalnego skrzydła NDP, który znany jest z dobrych stosunków z opozycją.



Rezygnację złożył także syn prezydenta, Gamal Mubarak, który był członkiem biura wykonawczego NDP oraz szefem komitetu ds. politycznych. Na tym ostatnim stanowisku, na którym od dekady prowadził kampanię liberalizacji gospodarczej, zastąpi go Badrawi. Zgodnie z konstytucją, Gamal, nie będąc członkiem kierownictwa partii, nie będzie mógł kandydować w wyborach prezydenckich.

Mimo przetasowań na czele partii rządzącej dziesiątki tysięcy przeciwników Mubaraka pozostają na kairskim placu Tahrir (Wyzwolenia), wciąż domagając się jego odejścia. Deklarują, że pozostaną tam, dopóki prezydent nie odda władzy.

Wojsko w weekend usiłowało przywrócić do ruchu ten ważny węzeł komunikacyjny w centrum miasta. Antyrządowi demonstranci obawiali się, że armia chce ich wyprzeć z placu; alarmowano, że wojsko próbuje usunąć barykady. Dochodziło do kłótni z żołnierzami, niektórzy manifestujący musieli się przenieść w inne miejsca placu.

Dowódcy wojska przemówili do tłumu

Wieczorem dowódcy wojska przemówili do tłumu i próbowali przekonać ludzi do zaprzestania manifestacji. "Nie odejdziemy, niech on (Mubarak) odejdzie" - odpowiedział tłum.

W niedzielę na plac powróciła atmosfera pikniku z pierwszych dni demonstracji. Obecnych było wiele rodzin z dziećmi. Wydaje się, że bandy zwolenników prezydenta Mubaraka, atakujące w poprzednich dniach antyrządowych demonstrantów, wycofały się.

Przedstawiciele Kościoła koptyjskiego, chrześcijańskiej mniejszości religijnej w Egipcie, która pada ofiarami zamachów terrorystycznych, w niedzielę zorganizowali na placu Tahrir mszę w hołdzie ofiarom śmiertelnym protestów. Na niektórych transparentach pojawiły się obok siebie symbolizujący islam półksiężyc oraz chrześcijański krzyż.

Poza enklawą, jaką stał się plac Tahrir, życie powraca do normy. W niedzielę w stolicy - po ponad tygodniu przerwy - ponownie otwarto banki. Tłoczyli się przed nimi ludzie, którzy obawiali się, że państwo może ograniczyć im wypłaty oszczędności. Tworzono listy kolejkowe, aby usprawnić dostęp do kas.

Otwarto także niektóre sklepy oraz restauracje. W 20-milionowym mieście, pierwszy raz od 13 dni tworzyły się w niedzielę korki. Na ulice powróciła policja, która zniknęła po krwawych zamieszkach, w których według ONZ zginęło ok. 300 osób.