Guardian: „Przedstawiciele MAK stwierdzili, że u dowódcy sił powietrznych stwierdzono stężenie alkoholu ok. 0,6 promila, wystarczająco dużo, by zaburzyć rozumowanie”. CNN: „Taka ilość alkoholu mogłaby być rezultatem spożycia 3,5 – 4 uncji alkoholu i przekraczałoby to limit określony dla kierowców”. Die Zeit: „Andrzej Błasik z 0,6 promila alkoholu we krwi mimo ostrzeżeń ze strony rosyjskiej kontroli ruchu lotniczego wydał pilotom polecenie lądowania”.
Rosjanie wysłali w świat fatalną dla polskiego wizerunku wersję wydarzeń. Jednostronny rosyjski raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej stworzył nowe pole konfrontacji. Ocieplenie na linii Warszawa – Moskwa nie trwało długo.
Raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) całą odpowiedzialność za katastrofę smoleńską zrzuca na polskich pilotów, urzędników organizujących lot oraz dowódcę sił powietrznych. W raporcie nie ma słowa o błędach kontrolerów w Smoleńsku, czego polska strona domagała się w przesłanych uwagach do projektu raportu.
Nieuwzględnienie polskich postulatów może oznaczać, że Rosjanie podgrzali atmosferę, odwracając uwagę rewelacjami o zawartości alkoholu w organizmie szefa wojsk lotniczych. Gen. Andrzej Błasik w krytycznym momencie przebywał w kokpicie i miał we krwi 0,6 promila alkoholu. Tę informację natychmiast podchwyciły światowe media. Przewodniczący komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow sugerował też, że presję na pilotów, by wylądowali, mógł wywierać prezydent Kaczyński.
Tymczasem akredytowany przy MAK płk Edmund Klich ujawnia, że to władze w Moskwie naciskały na kontrolerów lotu, by umożliwili lądowanie w skrajnie trudnych warunkach.
Rozbieżność stanowisk otwiera szerokie pole do konfrontacji politycznej w mediach i ochłodzenia dobrych w ostatnim czasie relacji gospodarczych.
Polscy eksporterzy nerwowo śledzą reakcje stron rządowych. Obawiają się powrotu barier na eksport mięsa czy nabiału.
– Za każdym razem, kiedy w relacjach z Rosjanami pojawiają się problemy polityczne, oni stosują retorsje handlowe – mówi Andrzej Gantner, dyr. Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Zagrożenie jest realne. – Jak ktoś chce uderzyć psa, to zawsze znajdzie kij – mówi Stanisław Ciosek, były ambasador w Moskwie i szef Polsko-Rosyjskiej Izby Handlowej.
Zdaniem eurodeputowanego Pawła Kowala kryzys wywołany raportem nie musi przełożyć się na stosunki gospodarcze, bo Rosja patrzy na Polskę przez pryzmat UE, a tu nie stać jej na gorsze relacje.
Prezydent Miedwiediew podczas wizyty w Polsce nie ukrywał, jak bardzo jest zainteresowany inwestycjami w polskie spółki z Lotosem na czele. Teraz nadarza się okazja do wykonania kolejnego gestu ze strony Kremla, który może nie przyjąć raportu i zgłosić uwagi wobec smoleńskiej kontroli lotów.