Porażka Demokratów w wyborach do Kongresu jest wynikiem trudnej sytuacji gospodarczej kraju - powiedział w środę prezydent Barack Obama, broniąc swojego programu, zdaniem Republikanów odrzuconego w wyborach. Wyraził jednak gotowość współpracy z opozycją.

Na konferencji prasowej prezydent zasygnalizował gotowość do rozmów z przywódcami zwycięskich Republikanów, sugerując, że może pójść na kompromis w niektórych sprawach.

"Wczorajsze głosowanie potwierdziło to, co słyszymy od ludzi w całej Ameryce. Ludzie są głęboko sfrustrowani tym, w jakim tempie gospodarka dochodzi do siebie" - mówił.

Zapytany, czy uznaje potrzebę ewentualnych zmian swojej polityki - o której Partia Republikańska (GOP) mówi, że prowadzi do nadmiernej rozbudowy rządu federalnego i hamuje wzrost gospodarczy - Obama dał do zrozumienia, że w toku współpracy z opozycją może swą politykę nieco korygować.

"Jestem gotowy współpracować z Johnem Boehnerem (który po wyborach zostanie republikańskim przewodniczącym Izby Reprezentantów) i z Mitchem McConnellem, liderem mniejszości w Senacie. Jestem otwarty na nowe propozycje. Żadna partia polityczna nie może (w pojedynkę) dyktować kierunku rozwoju kraju" - oświadczył.

"Jeżeli, na przykład, Republikanie mają dobre pomysły, jak zwiększyć liczbę miejsc pracy, powinniśmy je wypróbować. Nie wykluczamy żadnych koncepcji dlatego, że są demokratyczne czy republikańskie" - dodał.

Powiedział m.in., że może przedyskutować z politykami republikańskimi ich propozycje ograniczenia wydatków rządowych w celu zmniejszenia deficytu.

"Naród jest zatroskany o poziom wydatków i zadłużenia kraju"

"Naród amerykański jest zatroskany o poziom wydatków i zadłużenia kraju" - oświadczył.

Podkreślił jednak, że w pewnych dziedzinach nie można redukować obecnych wydatków - wymienił tu sektory edukacji i badań naukowych.

Obserwatorzy zwracają uwagę, że w czasie konferencji Obama wyglądał na przygnębionego porażką Demokratów i przyznał, że mógł nie docenić skali społecznego niezadowolenia w pierwszych dwóch latach swej prezydentury. Niektórzy określili nawet ton jego wypowiedzi jako "pokorny".

Republikanie nie wyrażają na razie gotowości do ustępstw wobec Białego Domu i Demokratów w Kongresie.

Głównym przedmiotem sporu w najbliższym czasie będzie przedłużenie niższych stóp podatkowych uchwalonych za rządów prezydenta George'a Busha, które mają wygasnąć z końcem tego roku.

GOP domaga się przedłużenia ich dla wszystkich. Obama i Demokraci chcą wyłączenia z tego osób najzamożniejszych, o dochodach powyżej 200 tysięcy dolarów rocznie.

Zapytany o tę kwestię Obama udzielił odpowiedzi wymijającej. Oświadczył, że rozpocznie w tej sprawie negocjacje z liderami republikańskimi. "Za wcześnie przewidywać, jaki będzie rezultat" - dodał.