Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wznowił we wtorek, po trwającej od czerwca przerwie, proces siedmiu żołnierzy oskarżonych o zabicie cywili w rejonie afgańskiej wioski Nangar Khel w 2007 r.

WSO nakazał Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu uzupełnić akta sprawy m.in. o nasłuchy radiowe amerykańskiego wywiadu z dnia tragedii, protokoły pierwszych przesłuchań po niej, dokumentację medyczną pomocy udzielonej ofiarom ostrzału, przesłuchanie amerykańskich lekarzy udzielających pierwszej pomocy i uzyskanie opinii biegłych kartografów co do dokładnego usytuowania moździerza, z którego pociski spadły na wioskę.

Prokuratura miała też zbadać nagranie wideo z negocjacji polskich wojskowych ze starszyzną afgańską po tragedii. Amerykanie mieli rozpoznać jedną z osób z tego filmu jako poszukiwaną za współpracę z terrorystami. Sąd nakazał prokuraturze zbadanie jej tożsamości i ustalenie, czy nie została już zatrzymana.

Prokuratura dostała na to czas do 3 września. Wiele z tych działań dotyczyło okoliczności podnoszonych od początku przez obronę oraz dostrzeżonych wcześniej przez sąd.

W przewidzianym terminie prokuratura podjęła działania, by uzyskać nagrania lub wydruk z nasłuchu radiowego oraz meldunek oficera amerykańskiego wywiadu, który przekazał informacje odnośnie zdarzenia w Nangar Khel. Według śledczych, w przypadku pozostałych materiałów rozstrzygnięcia dokonał Sąd Najwyższy, który rozpatrywał zażalenie prokuratury na decyzję sądu o zwrocie jej sprawy w 2008 r. i uznał je za nieistotne dla sprawy.

I tak - przykładowo - zdaniem prokuratury, ustalenie tożsamości zarejestrowanego na filmie poszukiwanego i charakteru jego kontaktów z mieszkańcami wioski jest bez znaczenia dla zdarzenia w którym zginęli cywile, a zgromadzenie dodatkowej dokumentacji dotyczącej pomocy udzielonej rannym wydłużyłoby jedynie postępowanie. Prokuratorzy wskazali też, że o część materiałów sąd może wystąpić sam.

Konfrontacja świadków

Po odczytaniu stanowiska prokuratury, sąd przystąpił we wtorek do konfrontacji świadków.

Proces. ws. Nangar Khel to pierwszy w historii polskiego wojska proces za złamanie konwencji haskiej i zabójstwo cywili, nie biorących udziału w działaniach wojennych. Złamanie konwencji jest zbrodnią wojenną, ściganą zarówno przez prawo międzynarodowe, jak i polskie.



Wskutek ostrzału wioski przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 r. zginęło kilka osób, w tym kobiety i dzieci, a trzy osoby, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży, zostały ciężko ranne.

Oskarżeni - jak głosi akt oskarżenia - ostrzelali wioskę z wielkokalibrowego karabinu maszynowego(wystrzelono co najmniej 36 pocisków kalibru 12,7 mm), a następnie obrzucili ją granatami moździerzowymi, mimo iż - jak wskazuje prokuratura - mieszkańcy wioski ani nikt w okolicy nie stanowił zagrożenia. W ocenie śledczych, żołnierze wiedzieli, że ogień trafi w zabudowania - centrum i skraj wioski, widzieli poruszających się tam ludzi i bawiące się dzieci. Zdaniem prokuratury, ich działanie miało cechy "wstrzeliwania się w wytypowany cel".

Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu wojskowych

Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu wojskowych: kpt. Olgierd C. (jako jedyny nie zgadza się na podawanie danych), ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa. Sześciu zostało oskarżonych o zabójstwo cywilów, za co grozi kara dożywocia, siódmy - o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od pięciu do 15 lat pozbawienia wolności i - wyjątkowo - kara 25 lat więzienia.

Oskarżeni, którzy zostali aresztowani jesienią 2007 r. na ok. pół roku, odpowiadają obecnie z wolnej stopy. Nie przyznają się do winy. Obrona twierdzi, że jedną z przyczyn tragedii były wady broni i pocisków; prokuratura zaprzecza.