Raul Castro zdecydował się na kolejny krok, który ma zliberalizować kubańską gospodarkę. Już wkrótce drobne państwowe zakłady produkcyjne i sklepy mają być przekształcone w prywatne spółdzielnie należące do pracowników.
Posunięcie kubańskich władz ma odciążyć państwowy budżet i wprowadzić konkurencję między przedsiębiorstwami. Raul Castro, który rządzi karaibską wyspą od 2008 roku, liczy również, że legalizacja spółdzielni doprowadzi do ujawnienia się i rejestracji setek firm działających obecnie w szarej strefie. Ściągane od nich podatki miałyby pomóc Kubie przetrwać najgorszy kryzys gospodarczy od czasów upadku Związku Sowieckiego.
Najnowszy pomysł Castro to kolejny w ciągu zaledwie kilku tygodni krok, który ma doprowadzić do ograniczenia wydatków świecącej pustkami państwowej kasy. W sierpniu kubański rząd zdecydował się na likwidację państwowych dopłat do papierosów dla emerytów. Wcześniej zostały zalegalizowane prywatne zakłady fryzjerskie, salony piękności i taksówki. W ciągu najbliższych pięciu lat rząd planuje też zwolnienie miliona osób zatrudnionych w administracji i państwowych firmach.
Podobne zmiany wprowadzał Michaił Gorbaczow w Związku Sowieckim. Pierestrojka, która także m.in. pozwoliła na wprowadzenie drobnych elementów wolnorynkowych do gospodarki zarządzanej centralnie, skończyła się upadkiem Związku Radzieckiego.