Po czternastu miesiącach obowiązywania zakazu hazardu na większości terytorium Rosji w samej tylko Moskwie w miejsce 500 zamkniętych kasyn powstało 700 nowych. Z tą różnicą, że te nowe, półlegalne, pozostają poza jakąkolwiek kontrolą państwa.
Gdy 1 lipca 2009 r. wchodziły w życie nowe przepisy, władze obiecywały utworzenie w kraju czterech stref z legalnym hazardem. Do tej pory legalne kasyna powstały w jednym miejscu – na 4 tys. hektarów między wsiami Port-Katon a Mołczanowką nad Morzem Azowskim. Strefę Azow City oddziela od najbliższego miasta aż 50 km, więc perspektywy jej rozwoju nie wyglądają obiecująco. – Inną z wytypowanych stref jest Ałtaj. Kto o zdrowych zmysłach pojedzie tam do kasyna? – pyta w rozmowie z „DGP” Samuił Binder ze Stowarzyszenia Działaczy Biznesu Hazardowego, właściciel działającej w branży firmy Priemjer-Kontiniental.
Co innego Moskwa i Petersburg. Tam są prawdziwe pieniądze i tam jest najwięcej chętnych na ich wydanie na ruletkę czy automaty. W 2009 r. zamknięto 525 kasyn i salonów gry. Jak jednak ustaliła „Niezawisimaja Gazieta”, na ich miejscu pojawiło się 726 lokali, w których można oddać się hazardowi pod przykrywką rozmaitych loterii. – Jednoręki bandyta to zwykły komputer. Wystarczy trochę zmienić program i przykleić napis „Lotto”, żeby dalej funkcjonować – tłumaczy Binder.

Trzy karty zamiast ruletki

Wiele lokali znajduje się pod kryszą (czyli opieką) struktur siłowych. – Płaci się 2 tys. dol. miesięcznie, plus minus 500 w zależności od rejonu – mówił tygodnikowi „Russkij Rieportior” anonimowy funkcjonariusz milicji. W stolicy pojawili się też niewidziani od 1994 r. napiorstocznicy, czyli ludzie oferujący na ulicy granie np. w trzy karty. Innymi słowy nowa ustawa nie spełniła nadziei jej zwolenników. – Nie dość, że ta branża działa za blisko świata przestępczego, to jeszcze uzależnia od hazardu. Na głównych ulicach roi się od salonów gier – mówił nam ekonomista Boris Frumkin. W tej ostatniej sprawie niewiele się zmieniło.

Mińsk zamiast Moskwy

Dla państwa oznacza to same straty. Nie dość, że władza nie kontroluje biznesu, który przeniósł się do podziemia, to jeszcze straciła kolosalne sumy z podatków. W 2008 r. sektor gier zapłacił ponad 80 mld rubli (8 mld zł). Dziś wpływów z podatków nie ma, a państwo wydaje dodatkowe 1 mld rubli (100 mln zł) rocznie na walkę z nielegalnym hazardem.



W 2008 r. hazard dawał pracę 650 tys. ludzi. Większość straciła zatrudnienie w trudnym, kryzysowym roku.
Najlepiej poradzili sobie ci, w których nowe prawo miało najbardziej uderzyć: właściciele kasyn. – Za rosyjskie pieniądze rozwija się hazard w Azji Środkowej, na Białorusi, a nawet w Ameryce Łacińskiej – mówi Binder. – Wcześniej samolotami przywoziliśmy ludzi z Izraela czy Turcji, gdzie hazard jest zakazany. Teraz pojawiły się odwrotne reklamy: „Lot do Las Vegas za 299 dol.” – dodaje.