Według rozmówcy gazety, żołnierze znaleźli się na miejscu tragedii przypadkowo. "Biorąc pod uwagę, iż przestępstwo, które popełnili, nie jest ciężkie, nie zostali oni aresztowani, lecz przekazani pod nadzór dowódcy" - informuje "Kommiersant".
Przestępstwo niewielkie, wiec wniosku o ukaranie nie ma
"Do naszego sądu nie wpłynął żaden wniosek o zastosowanie środka zaradczego w postaci aresztowania w związku z katastrofą samolotu" - przytacza dziennik źródło w Smoleńskim Garnizonowym Sądzie Wojskowym.
Dziennik przekazuje również, że "poznawszy nowe szczegóły głośnej sprawy, sekretarz prasowy rządu Polski Paweł Graś oficjalnie przeprosił smoleńskich OMON-owców". "Można oczekiwać, że oficjalne przeprosiny wkrótce otrzymają także Wojska Wewnętrzne Rosji" - wskazuje "Kommiersant".
Ot, sprawa wyborcza Polaków, nie kryminalna
Wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec" cytuje z kolei źródło w służbach specjalnych Rosji, które wiąże całą tę sprawę z kampanią prezydencką w Polsce. "Niewykluczone, że jest to w jakiś sposób związane z walką o fotel prezydencki w Polsce. My żadnych informacji o szabrownikach nie mamy" - przytacza gazeta słowa swojego informatora.
Także popularna "Komsomolskaja Prawda" doszukuje się w tej bulwersującej historii podtekstu wyborczego. "Zbliżają się wybory prezydenckie w Polsce, a szlachetna postawa Rosji w czasie tragedii narodowej, odwilż w naszych stosunkach, wyraźnie mieszają komuś szyki. Ciekawe, komu? Zgadnijcie" - pisze gazeta.
Natomiast "Wremia Nowostiej" zauważa, że źródła rosyjskie wyjaśniły całą sprawę dopiero wtedy, gdy "historia ta faktycznie stała się międzynarodowym skandalem i nie dało się dłużej ukrywać prawdy".
Rosjanie się przyznali, gdy Polska nagłośniła sprawę
Rosja potwierdziła w poniedziałek wieczorem fakt zatrzymania kilku żołnierzy podejrzanych o ograbienia ciała Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Według "wysokiego rangą źródła w strukturach siłowych Federacji Rosyjskiej", cytowanego przez agencję RIA-Nowosti, zatrzymanych zostało czterech żołnierzy Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Informator agencji podał, że wszyscy czterej pełnią służbę w jednej z jednostek Sił Powietrznych Rosji. Odmówił jednak ujawnienia ich stopni i funkcji.
Z kolei ITAR-TASS przekazała, że zatrzymano trzech żołnierzy. Agencja powołała się na "dobrze poinformowane źródło w rosyjskich strukturach siłowych". Jej rozmówca podał, że wszyscy trzej, to poborowi pełniący służbę w jednostce obsługującej lotnisko Siewiernyj, na którym miał lądować polski Tupolew.
Wcześniej dowództwo Wojsk Wewnętrznych MSW Rosji zaprzeczyło, jakoby ograbienie ciała Przewoźnika było dziełem żołnierzy tej formacji.
Rzecznik rządu Paweł Graś w poniedziałek sprostował swą niedzielną wypowiedź o tym, że w związku z kradzieżą z kart kredytowych Przewoźnika zostali aresztowani funkcjonariusze OMON-u, sił specjalnych milicji. Jak wyjaśnił, chodziło o funkcjonariuszy innej formacji.
"Błąd się wziął stąd, że byłem przekonany, że jedyną formacją, która operowała wtedy na lotnisku był OMON, okazało się, że tych formacji było kilka, stąd ta nieścisłość" - tłumaczył Graś.
Rzecznik rządu powiedział w niedzielę, że aresztowano trzech funkcjonariuszy OMON-u, którzy bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku okradli konto Przewoźnika, posługując się jego kartami kredytowymi. MSW Rosji już w niedzielę kategorycznie zaprzeczyło, by smoleńscy milicjanci ograbili ciało Przewoźnika. MSW FR określiło te doniesienia jako "bluźniercze" i "cyniczne".
Graś mówił w poniedziałek, że strona rosyjska poinformowała ABW, "że w związku z kradzieżą, czy podjęciem środków pieniężnych z karty pana ministra Przewoźnika, zatrzymano czterech żołnierzy". "Tutaj nieścisłość, sprostowanie tego, co powiedziałem wczoraj, rzeczywiście nie chodziło tutaj o funkcjonariuszy OMON-u, którzy również pracują przy zabezpieczeniu tego terenu, a funkcjonariuszy, czy żołnierzy jednej z innych formacji, które również operowały na miejscu katastrofy" - powiedział rzecznik rządu.