Akimienkow podkreślił, że instrukcja eksploatacji Tu-154M zabrania lądowania na autopilocie.
"Wchodząc na ścieżkę zniżania samolot był wyważony, tj. jego przyrządy były ustawione tak, aby przy występujących strumieniach powietrznych zniżał się z określoną prędkością wertykalną. W danym wypadku - 3,5 metra na sekundę" - powiedział.
"Wszelako w odległości nieco ponad 1 km od progu pasa znajduje się jar. Temperatura w nim była niższa. To z niego napływała mgła. Nad jarem nie było strumieni wznoszących. Samolot uległ rozbalansowaniu i +wpadł+ w dziurę powietrzną, która utworzyła się nad samą ziemią" - oświadczył rosyjski pilot.
"Prędkość wertykalna wzrosła dwukrotnie - do 7 metrów na sekundę, a nawet więcej. Kapitan, nawiasem mówiąc, zauważył to i szarpnął za ster, próbując wyprowadzić maszynę. Jednak na wysokości 30 metrów było to już praktycznie niemożliwe" - oznajmił.
Akimienkow zauważył, że "jeśli lądowaliby w reżimie ręcznym, to na pewno zdołaliby utrzymać samolot". "Moim zdaniem, właśnie na tym polegał błąd" - dodał.
Komentarze(11)
Pokaż:
Bardzo dziwi mnie fakt stwierdzający winę pilotów w tak prosty sposób,tylko dlaczego na sformułowanie takiej oceny trzeba było czekać tak długo.
komisja rosyjska analizuje i ocenia,ale w tych ocenach brak jest analizy obsługi lotniska.Władze rosyjskie świadomie ukierunkowują śledztwo.
Aż trudno uwierzyć ,że to są nasi "przyjaciele"...obarczając wyłącznie tylko nas winą...
Przy podejściu do pasa od strony jaru ( czy też kotliny) o głębokości ok 60 m poniżej poziomu lotniska zmierzone 100 m od jego dna oznaczało faktycznie że samolot jest już tylko 40 m nad poziomem pasa startowego. To że dno jaru zaczęło się gwałtownie podnosić przy końcu, który praktycznie był początkiem pasa mogło kompletnie zaskoczyć i zdezorientować pilota. Pomimo prawidłowej prędkości zniżania wg nastawy pilota gwałtownie wznoszące się dno jaru dało wynik zbyt szybkiego opadania (nawigator podawał gwałtownie malejącą wysokość w krótkich odstępach czasu). Niezależnie od szczegółów tych ostatnich dramatycznych sekund fakt istnienia głębokiego jaru przy podejściu do pasa może stanowić kluczową rolę w ocenie przyczyny katastrofy.
MiRy
2.Nad Białorusią należało podjąć decyzję o zmianie lotniska, a nie forsować do chwili wypadku Smoleńska.
3.Vipki niech nauczą się zasad korzystania z samolotów /to nie furmanka - samoloty traktują jak prywatne dorożki /.
4.Sterylny kokpit /to nie WC/ w momencie startu i lądowania.
5.Pilot uzgodnił z wierzą, że zejdzie do wysokości decyzji /100m - 120m/, nie niżej.
6.Żaden parametr nie dopuszczał lądowania.
7.Pewno wystąpiły też błędy techniczne.
Ja nigdy w życiu nie odważyłbym się lądować na czyms takim z taka wieżą.
Bezpieczniej by było ladować na polu buraków.
Z stenogramu jasno wynika, że pilot wiedział, że "schodzi" na wysokość przy której podwoziem będzie trącał nawet wychodki . . Przedstawiony „odsłuch’” z rejestratora rozmów pokazuje niezbicie, że ten rejestrator to szmelc, ponad 1/3 niby nagranych sekwencji jest nie do odczytania – to karygodne by taki złom montować w samolocie ! kto za to odpowiada w tym śmiesznym pułku ? toż to nie najdroższy dyktafon kupiony na straganie nagrał by wszystko dokładnie co do słowa ! A ponadto : z czego ma wynikać teza i pewność że pozostałe rejestratory to nie był szmelc ? A to, co się jednak nagrało pokazuje, że w cywilnych liniach i nie tylko - po odsłuchaniu takich rozmów i komend z kokpitu - to te piloty natychmiast dostały by kopa .
Nie ma uzasadnienia i powodu bronić i usprawiedliwiać pilota który OLAŁ !!! wszystkie przepisy i standardy - i wie lepiej. Udowodniono, że urządzenie ostrzegające przed zbliżającą się ziemią było sprawne a piloci wiedzieli o rzeźbie terenu przed lotniskiem. Finał znany.
Nie wolno poddawać się paplaninie rozmaitych "usprawiedliwiaczy" którzy starają się wmówić obywatelom że jak będziemy przez najbliższy rok odtwarzać parametry lotu z pozostałych rejestratorów, to okaże się, że pilot zszedł na wysokość 20m z powodu głośnego śpiewu kapelanów w saloniku prezydenta. Od dawna widać że paru platfusów i kilku dyspozycyjnych dziennikarzy za wszelką cenę chce znaleźć winnego jak Kaczyńskiego i wciska obywatelom cemnotę i celowo „podgrzewa „ ten temat, bo to skutecznie odwraca uwagę od bieżącego nieudacznictwa rządu.
To miło, że nasz Pułk tak dba się o historie myśli technicznej ZSRR.
Wolę nie wiedzieć jakie rejestratory są w mniej ważnych samolotach jeżeli w naszym Air Force One mamy tak zaawansowane technologie sprzed 80lat.
2.Głowną winę za tragedię ponosi ten kto kazał lądować w Smoleńsku /mimo wielokrotnych sygnałów pilota o niemożności lądowania/ - szkoda tylko "zaśmiecanego" Wawelu.
Przeciez samolot nie ladowal, a spadal w warunkach awarji.
Potwierdzaja to wszystkie zeznania naocznych swiadkow katastrofy, jak tez zalogi Jaka, ktory wyladowal wczesniej z dziennikarzami .
Ludzie poinformujcie sie zanim zaczniecie pisac glupoty.