Cztery amerykańskie stany położone nad Zatoką Meksykańską liczą straty po wycieku plamy ropy z zatopionej platformy wiertniczej należącej do koncernu BP. Katastrofa ekologiczna uderzy w gospodarki Luizjany, Missisipi, Alabamy i Florydy.
Wiatr spycha tłustą plamę ropy głównie w kierunku Luizjany, która wciąż nie otrząsnęła się po huraganie „Katrina” sprzed pięciu lat. To dlatego w weekend przyjechał tu prezydent Barack Obama, by zapewnić, że tym razem władze federalne nie zostawią poszkodowanych na łasce losu.
– Mamy do czynienia z katastrofą ekologiczną na niespotykana skalę. Ropa, której wyciekania nadal nie udało się powstrzymać, poważnie zagraża ekonomii naszych stanów leżących nad zatoką. I to na długie lata – mówił Obama.
Amerykański prezydent zapewnia, że jego rząd dołoży wszelkich starań, by usunąć skutki wycieku. Na razie nic jednak nie udało się zrobić – od 22 kwietnia z uszkodzonego podwodnego szybu codziennie do wód Zatoki Meksykańskiej wypływa 5 tys. baryłek (794,9 litra) ropy. Sekretarz spraw wewnętrznych Ken Salazar ostrzegł w niedzielę, że wyciek może zostać całkowicie powstrzymany dopiero za trzy miesiące. – Łatwiej byłoby polecieć w kosmos, niż to naprawić – komentował Charlie Holt, jeden z inżynierów koncernu British Petroleum, do którego należy zatopiona platforma Deepwater Horizon.

Katastrofa gorsza niż kryzys

Trzy miesiące walki z wyciekiem mogą zrujnować ekonomię czterech amerykańskich stanów leżących nad Zatoką Meksykańską. – One już liczą straty, i to w miliardach dolarów. Padnie przemysł rybny i zbankrutują restauracje, a więc wzrośnie bezrobocie. Nie będzie wpływów z turystyki, nie będzie budowy nowych domów na wybrzeżu. Cóż z tego, że być może szybko uda się zatkać uszkodzony szyb. Usuwanie skutków wycieku zajmie cała lata – komentuje analityk PFGBest Phil Flynn.
Rybakom i poławiaczom ostryg oraz krewetek – od ujścia rzeki Missisipi w Luizjanie aż po Panhandle na Florydzie – już zakazano połowów na obszarze niemal 8 tys. km kwadratowych. A to właśnie ten przemysł przynosi południowym stanom co roku niemal połowę wpływów do budżetu. – „Katrina” naprawdę ostro nas przycisnęła. Wyciek całkowicie nas wykończy – powiedział agencji AP rybak Doogie Robin.
Z powodu wycieku zahamowany został transport morski. Część tras dla statków została zamknięta, jednostki muszą być też czyszczone, zanim wpłyną do portów. – Drożeją towary, które wiozą okręty. W regionie już możemy zaobserwować wzrost cen żywności – dodał Phil Flynn.
Nawet najbardziej oddalona od zatopionej platformy Floryda odczuwa skutki wycieku, bo turyści rezygnują z wczasów. – Sama tylko turystyka przynosi nam rocznie 65 mld dol. By zarobić te pieniądze, musimy mieć czyste plaże – powiedział senator z Florydy Bill Nelson. A tylko kwestią czasu jest, że na złocisty piasek wody zatoki zaczną wyrzucać grudki tłustego paliwa.

BP wyda miliardy

Prezydent Obama już zapowiedział, że koszty walki z wyciekiem ropy będzie musiało ponieść British Petroleum. Musi się ono też liczyć z prywatnymi pozwami o odszkodowania składanymi przez ludzi, których firmy zbankrutowały.
Koncern Exxon, właściciel tankowca „Exxon Valdez”, który w 1989 roku rozbił się u południowych wybrzeży Alaski, musiał zapłacić 2 mld dol. za akcję usuwania ropy. 800 mln dol. przeznaczył na odszkodowania.
BP z pewnością będzie musiało zapłacić znacznie więcej. Ropa z tankowca „Exxon Valdez” skaziła niewielką część wybrzeża, pracę straciło kilka tysięcy osób. Tu skażone ropę zostało długie na kilkaset kilometrów wybrzeże, na którym żyje kilka milionów Amerykanów.