W drugim dniu trzydniowego strajku ok. 12 tys. pracowników pokładowych British Airways reprezentujący ich związek zawodowy Unite, ponad głowami kierownictwa BA, zaapelował do zarządu firmy o interwencję.

Apel Unite zawarty w liście do członków związku i podpisany przez jednego z sekretarzy generalnych Tony'ego Woodleya wskazuje na potrzebę wznowienia negocjacji. Sugeruje, że zarząd British Airways z Martinem Broughtonem na czele, a także "jego rozsądni członkowie" powinni "wziąć sprawy w swe ręce" i "wykazać inicjatywę".

List jest wyrazem braku zaufania do kierownictwa BA z dyrektorem generalnym Willie'm Walshem na czele; związkowcy już wcześniej oskarżyli Walsha o arogancki styl kierowania firmą.

Woodley wskazuje w liście, iż tylko w drodze negocjacji możliwe będzie zapobieżenie drugiej rundzie strajków, wyznaczonej na 27-30 marca. Apeluje do strajkujących, by dali wyraz determinacji, gdyż tylko w ten sposób firma zrozumie, że "pracownicy nie skapitulują".

Tymczasem w sporze pomiędzy strajkującymi a British Airways nasiliła się wojna słów. Unite oskarżył kierownictwo firmy o zastraszanie i szykanowanie załogi. BA odrzuciły te zarzuty, wskazując, że strajk nie jest tak skuteczny, jak sugerują związkowcy.

Unite twierdzi, że strajk popiera 80 proc. członków związku. Według organizacji protest spowodował uziemienie 250 maszyn, awaryjne plany kierownictwa nie zdołały zlikwidować niedogodności dla pasażerów, a terminal 5. na lotnisku Heathrow był w sobotę zupełnie wymarły.

Przewoźnik ze swej strony twierdzi, iż w sobotę nie tylko udało się obsłużyć awaryjną siatkę lotów, ale także przywrócić osiem lotów na dalekich trasach, odwołanych wcześniej z Heathrow, i 18 lotów na krótkich trasach z Heathrow i Gatwick. Także w niedzielę awaryjne plany mają się sprawdzać. Według strony internetowej BA dotąd odwołano tylko ok. 40 proc. lotów.



Linie spodziewają się, że w niedzielę zdołają obsłużyć ok. 50 tys. pasażerów spośród ok. 75 tys. latających o tej porze roku w weekend - czyli ok. 65 proc. ogółu pasażerów. Tyle samo obsłużyły w sobotę. Priorytetem jest utrzymanie lotów na dalekich trasach.

BA korzystają z 22 maszyn udostępnionych im przez inne linie lotnicze wraz z załogą i porozumiały się z ok. 60 liniami, w tym PLL LOT, w sprawie przejęcia ich pasażerów.

Negocjacje Unite z kierownictwem BA toczą się od kilku miesięcy w związku z drastycznym programem redukcji kosztów i restrukturyzacji. Spór nasilił się w listopadzie, gdy BA zmniejszyły liczbę pracowników pokładowych na lotach transatlantyckich, co zwiększyło obciążenie pracą, ogłosiły nowe zasady naboru pracowników i zamroziły płace.

Związkowcy wskazują, iż zmiany te zostały im narzucone odgórnie. Zaprzeczają też, by w toku negocjacji nie byli gotowi do ustępstw płacowych. W ich odczuciu kierownictwo BA dąży do konfrontacji, ponieważ jego końcowa oferta była gorsza niż ta, z którą wystąpiło na początku negocjacji.

Opozycyjna brytyjska Partia Konserwatywna oskarża premiera Gordona Browna o mało zdecydowaną reakcję przeciwko strajkującym, co tłumaczy tym, iż Unite jest jednym ze związków finansujących Partię Pracy. Konserwatywny polityk William Hague powiedział telewizji Sky, że Brown powinien interweniować w sprawie strajku, ponieważ szkodzi on reputacji kraju.