Warszawska prokuratura ma ponownie poprowadzić śledztwo w sprawie zarzutu wobec kardiochirurga Mirosława G. dot. błędu w czasie operacji, który polegał na pozostawieniu gazy w sercu pacjenta - orzekł w czwartek warszawski sąd rejonowy.





Tym samym sąd prawomocnie uchylił postanowienie prokuratury z maja 2008 r. o umorzeniu tego śledztwa. "Ocena prawna stanu faktycznego została dokonana przez prokuratora umarzającego śledztwo w sposób lakoniczny i niepełny" - uzasadnił sędzia Konrad Mielcarek.

Sędzia dodał, iż wprawdzie prokurator i pełnomocnik Mirosława G. podczas czwartkowego posiedzenia starali się w sposób znacznie szerszy uzasadnić zasadność umorzenia, ale - jak wskazał - "takie oceny nie mogą być formułowane i rozstrzygane przez sąd odwoławczy".

Jak wskazał sąd, w sprawie niezbędne jest przeprowadzenie czynności na szerszą skalę. W uzasadnieniu zaznaczono, iż prokuratura powinna m.in. rozważyć zwrócenie się o dodatkową opinię w sprawie. Wcześniej niemiecki lekarz prof. Roland Hetzer, w opinii napisanej na zlecenie prokuratury, nie dopatrzył się bezpośredniego związku pomiędzy pozostawieniem gazy a śmiercią M.

"Przy ponownym rozpoznaniu sprawy prokurator powinien ustalić, czy zachowanie Mirosława G. - polegające na niekwestionowanym pozostawieniu w sercu pacjenta ciała obcego - wypełnia znamiona art. 160 par. 3 Kodeksu karnego" - mówił Mielcarek. Przepis ten odnosi się do nieumyślnego narażenie na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu.

Mielcarek powiedział też, że "jakkolwiek pozostawienie gazika w ciele pacjenta było przypadkowe i nieumyślne, jednak to operator chirurg jest odpowiedzialny za wszystkie zdarzenia występujące w trakcie operacji".

Sprawa Floriana M. była jednym z czterech przypadków, w którym warszawska prokuratura postawiła dr G. zarzuty narażenia pacjentów na utratę życia. Potem jednak te wątki sprawy umorzono, co rodzina M. zaskarżyła do sądu, ale sąd okręgowy utrzymał umorzenie. W 2009 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację Rzecznika Praw Obywatelskich i nakazał sądowi powtórne rozpatrzenie zażalenia pełnomocnika rodziny M. na umorzenie śledztwa.

Dr G. w listopadzie 2006 r. w szpitalu MSWiA wstawił Florianowi M. zastawkę serca, ale w komorze serca pozostawiono tzw. rolgazę. Po tygodniu wyjęto ją, ale pacjent po trzech miesiącach zmarł.

"Pacjent zmarł. Czy nikt nie jest winien? To podstawowe pytanie. Ale winę trzeba udowodnić" - mówił przed sądem prok. Radosław Wasilewski. Dodał, że "choć emocje nakazują szukać winnego", to jednak "to, co zgromadzono w sprawie, nie pozwala nikomu przypisać odpowiedzialności" za tragiczne zdarzenie.



Z kolei reprezentujący dr G., mec. Piotr Kardas mówił przed sądem, że SN - nakazując ponowne rozpoznanie zażalenia - zdystansował się od merytorycznej oceny zdarzenia. W jego opinii SN wskazał tylko, że sąd, pierwszy raz rozpatrując zażalenie rodziny Floriana M., nie odniósł się w dostatecznym zakresie do zarzutów w zażaleniu. Sąd rejonowy nie podzielił jednak argumentacji prokuratury i pełnomocnika dr G.

Zadowolenie z rozstrzygnięcia wyraził pełnomocnik rodziny pacjenta, mec. Rafał Rogalski. "W postępowaniu prokuratury doszło do zaniechań i uchybień" - mówił przed sądem.

Zażalenie na umorzenie tym razem rozpatrywał nie sąd okręgowy, a Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa, bo zarzut zabójstwa postawiony G. został już wcześniej ostatecznie umorzony, a zarzutami narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia zajmuje się sąd rejonowy.

Po tym, jak dr G. został w lutym 2007 r. zatrzymany w klinice przez CBA, postawiono mu zarzuty zabójstwa oraz kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych; oskarżono też jego pacjentów, którzy stoją pod zarzutami wręczania mu łapówek.

Przed sądem rejonowym na warszawskim Mokotowie trwa proces, w którym kardiochirurg jest oskarżony o korupcję i mobbing. Dr G. utrzymuje, że nie uzależniał leczenia pacjentów od korzyści majątkowych, a wręczane mu pieniądze były wyrazem wdzięczności pacjentów.

Na początku bieżącego roku b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro po przegranym procesie cywilnym przeprosił kardiochirurga w mediach za słowa: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".

W styczniu fiaskiem zakończyła się próba ugody ze stołecznym szpitalem MSWiA, podjęta przed sądem przez adwokata rodziny zmarłego Floriana M. W trybie tzw. zawezwania do próby ugodowej rodzina domagała się od szpitala 150 tys. zł odszkodowania za jego śmierć. Szpital nie widział możliwości ugody na tych warunkach. Mec. Rogalski zapowiedział wtedy, że wytoczy w imieniu rodziny pacjenta normalny proces o odszkodowanie, w którym zażąda wyższej kwoty.