Amerykanka Serena Williams po raz piąty, a drugi z rzędu, triumfowała na twardych kortach w Melbourne Park. Liderka rankingu tenisistek WTA Tour w finale wielkoszlemowego turnieju Australian Open (z pulą nagród 22,14 mln dol. austral.) pokonała 6:4, 3:6, 6:2 Belgijkę Justine Henin.

28-letnia Amerykanka, najwyżej rozstawiona w imprezie, wygrywała Australian Open w 2003, 2005 i 2007 roku oraz w ubiegłym sezonie. Jeszcze nigdy nie przegrała tu w finale, a w piątek odniosła w parze ze starszą siostrą Venus, 11. wspólne zwycięstwo wielkoszlemowe w deblu.

Williams przełamała serwis rywalki w czwartym gemie i chwilę później odskoczyła na 4:1, ale przegrała później trzy kolejne gemy. Ponownie objęła prowadzenie 5:4, a w kolejnym gemie nieoczekiwanie zdobyła drugiego "breaka" i zakończyła seta po 51 minutach.

W drugiej partii już przy stanie 1:1 doszło do obustronnych przełamań, ale wyrównana gra toczyła się do stanu 3:3. W trzech następnych gemach lepsza okazała się Henin, która zdobyła dwa "breaki". W tej sytuacji po godzinie i 21 minutach mecz rozpoczął się praktycznie na nowo.

Wydawało się, że wygrana druga partia, która wyraźnie wytraciła z równowagi Williams, doda skrzydeł Belgijce, ale szybko sytuacja wróciła do równowagi, chociaż ponownie przy stanie 1:1 doszło do obustronnych przełamań.

W wyniku tego Henin przegrywała 1:2, ale od momentu jak wyrównała na 2:2 nie zdołała już zdobyć żadnego gema, tracąc jeszcze dwukrotnie własne podanie. Amerykanka wykorzystała drugiego meczbola, po dwóch godzinach i siedmiu minutach walki.

Zbyt zachowawcza gra byłej liderki rankingu WTA Tour

Taki obrót wydarzeń spowodowała trochę zbyt zachowawcza gra byłej liderki rankingu WTA Tour, która pozwoliła się zepchnąć rywalce do defensywy. Dopóki agresywnie wchodziła w kort i atakowała piłki, potrafiła wytrzymać tempo wymian, wiele z nich rozstrzygała na swoją korzyść. Jednak każde jej zawahanie bezwzględnie wykorzystywała silniejsza fizycznie Williams.

Finał był bardzo wyrównanym meczem, co dobrze oddają statystyki pomeczowe. Amerykanka popełniła 37 niewymuszonych błędów, o pięć więcej od przeciwniczki. Wypadła natomiast lepiej w wygrywających uderzeniach 32:28 oraz zdobytych punktach 90:85. Wykorzystała atut mocnego serwisu, czego skutkiem było 12 asów i trzy podwójne błędy, przy odpowiednio czterech i sześciu u Henin.



Był to ich 14. pojedynek, a Amerykanka poprawiła bilans na 8:6, a na twardej nawierzchni na 5:1. W ten sposób Williams zdobyła w sobotę 12. singlowy tytuł w Wielkim Szlemie, bowiem ma w dorobku także po trzy triumfy w Wimbledonie i US Open oraz jeden w Roland Garros. Dzięki temu sukcesowi utrzyma prowadzenie w rankingu WTA Tour.

Henin startowała w imprezie dzięki "dzikiej karcie"

Henin startowała w imprezie dzięki "dzikiej karcie", bowiem w styczniu - po 19 miesiącach przerwy - wznowiła karierę zakończoną w maju 2008 roku. Po powrocie wystąpiła w turnieju WTA w Brisbane, dochodząc do finału, w którym przegrała z Belgijką Kim Clijsters. Do tego by zostać znów sklasyfikowaną w rankingu jego była liderka potrzebuje co najmniej trzech startów.

27-letnia Belgijka ma w dorobku siedem tytułów wielkoszlemowych, z których jeden wywalczyła właśnie w Melbourne w 2004 roku. Poza tym czterokrotnie wygrywała na paryskich kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa i dwa razy w nowojorskim US Open. Nigdy nie udało się jej zwyciężyć w Wimbledonie, choć dwukrotnie doszła tam do finału.