Poseł Lewicy Tadeusz Iwiński z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych uważa, że najważniejszy jest wymiar symboliczny wtorkowych obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej i fakt, że uczestniczyło w nich 20 szefów rządów, w tym kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Rosji Władimir Putin.

Bardzo istotne - zdaniem polityka Lewicy - jest również to, iż przywódcy państw europejskich i tych spoza Europy uznają, że II wojna światowa wybuchła 1 września 1939 roku.

"To miało znaczenie symboliczne: cała Europa i duża część państw pozaeuropejskich przyznaje, że II wojna światowa nie zaczęła się ani od ataku Włoch na Etiopię w 1935 roku, ani ataku Japonii na Chiny w 1937 roku, ani ataku Japonii na Pearl Harbor w 1942 r., czy niemieckiego ataku na ZSRR w czerwcu 1941 roku, tylko 1 września 1939 roku" - powiedział Iwiński PAP.

Polityk przyznał, że - ze względu na wszystkie niepokojące sygnały, które napływały w minionych dniach z Moskwy - ostatnie dni zdominowała sprawa stosunków polsko-rosyjskich, jednak zarówno poniedziałkowy list Putina dla "Gazety Wyborczej", jak i wtorkowe wystąpienie premiera Rosji na Westerplatte ocenił jako "bardzo zdroworozsądkowe".

"Putin miał bardzo zdroworozsądkowe wystąpienie i rzetelne w takim duchu, że należy wyciągać lekcje z przeszłości, koncentrować się na sprawach współczesności i przyszłości" - dodał Iwiński.

W jego opinii powstała lepsza atmosfera m.in. do tego, żeby Polska zawarła z Rosją - tak jak z Ukrainą - umowę o małym ruchu granicznym. Jako bardzo pozytywny ocenia też fakt podpisania przez Polskę dwóch umów z Rosją: o żegludze po Zalewie Wiślanym i w sprawie wypalonego paliwa jądrowego oraz protokołu o współpracy kulturalnej ministrów kultury w latach 2009-2012.

Polityk Lewicy uważa, że najlepiej byłoby, gdyby sprawami trudnymi w relacjach z Rosją zajęli się historycy

Poseł Lewicy uważa ponadto, że Polska wciąż potrzebuje "trzech wielkich pojednań": z Niemcami, Ukrainą i Rosją. "My z Niemcami poszliśmy bardzo daleko do przodu, natomiast o wiele trudniejsze jest pojednanie z Ukrainą, jak pokazał chociażby sierpniowy tzw. Rajd śladami Bandery i z Rosją" - powiedział Iwiński.

Oczywiście - jak zaznaczył - Polska nie może przyjąć żadnych prób obarczenia nas odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej. "To, na co nie możemy pójść, to także porównania mordu w Katyniu do losu jeńców rosyjskich w 1920 roku. Oczywiście, zawsze szkoda każdego życia, ale oni zmarli z głodu, z powodu chorób, a nikt do nich nie strzelał. Na tym polega ta różnica" - podkreślił Iwiński.

Polityk Lewicy uważa, że najlepiej byłoby, gdyby sprawami trudnymi w relacjach z Rosją zajęli się historycy. Polska musi jednak - jego zdaniem - ze swej strony dołożyć wszelkich starań, by trudna przeszłość nie blokowała kontaktów w przyszłości.

Dobrym pomysłem byłoby - według Iwińskiego - przeniesienie do relacji polsko-rosyjskich pewnych rozwiązań, które wcześniej zastosowano w stosunkach z Niemcami. "To może być wymiana młodzieży na dużą skalę, żeby się poznać, wymiana ludzi kultury, nauki, dziennikarzy. Strasznie dużo jest stereotypów po obu stronach" - powiedział poseł Lewicy.