W poniedziałek rozpoczęło się głosowanie Kolegium Elektorów, które ostatecznie wybiera prezydenta USA. Jako pierwsze odbyło się głosowanie w stanie Vermont, którego trzech elektorów opowiedziało się za Demokratą Joe Bidenem.

Wraz z upływem dnia głosować będą kolejne stany. Elektorzy - wybrani już wcześniej - zbierają się najczęściej w stanowych parlamentach. Następnie głosują, podpisują certyfikaty wyborcze i przesyłają je do władz stanowych. Jako ostatni zbiorą się elektorzy na Hawajach - o godzinie 1 w nocy z wtorku na środę czasu polskiego.

Większość stanów prawnie zobowiązuje swoich elektorów do opowiedzenia się za zwycięzcą głosowania powszechnego w danym stanie. W historii USA zdarzały się przypadki "wiarołomstwa" elektorów, ale nigdy nie miały wpływu na ostateczny rezultat. W 2016 roku wyłamało się siedmiu elektorów.

Proces głosowania elektorów przewidziany jest w amerykańskiej konstytucji, po głosowaniu powszechnym z 3 listopada uznawany jest za formalność. Biden może liczyć na 306 z 538 głosów elektorskie, a urzędujący prezydent, Republikanin Donald Trump - na 232. By wygrać, potrzeba 270.

Każdy stan ma tyle samo elektorów, co łącznie swoich przedstawicieli w Izbie Reprezentantów i Senacie. Najwięcej ma zamieszkana przez blisko 40 mln ludzi Kalifornia - 55. Trzy głosy elektorskie w 1961 roku przyznano Dystryktowi Kolumbii, który w Kongresie nie ma swoich przedstawicieli z prawem głosu.

6 stycznia Kongres zatwierdzi wyniki głosowania Kolegium Elektorów, a dwa tygodnie później Biden zostanie zaprzysiężony na 46. prezydenta USA. Jak informuje otoczenie Demokraty, z uwagi na epidemię koronawirusa ceremonia inauguracji zostanie ograniczona w porównaniu z poprzednimi.