Audyt przeprowadzony przez niemieckie ministerstwo obrony w jednostce KSK wykazał, że istniały w niej tendencje ekstremistyczne.
Rok przed swoimi 25. urodzinami Kommando Spezialkraefte (KSK) – elitarna jednostka specjalna Bundes wehry – przeżywa największy kryzys w swojej historii.
Raport na temat sytuacji w KSK przygotowany przez inspektora generalnego Eberharda Zorna (głównodowodzącego wszystkimi rodzajami niemieckich sił zbrojnych) jest bulwersujący. Opracowanie przygotowane na zlecenie minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer dokumentuje „mnożące się przypadki prawicowego ekstremizmu”, „niezdrowo rozumianą elitarność” i powstanie nieformalnych „struktur, którym należy stawić czoła”.
KSK dostanie czas, żeby dokonać resetu.
Na czym ma on polegać? Przede wszystkim na rozwiązaniu 2 kompanii (z czterech istniejących), która już w 2017 r. zwróciła na siebie uwagę mediów. Do opinii publicznej przedostały się wówczas szczegóły imprezy pożegnalnej jej dowódcy. Pozdrawiano się na niej salutem rzymskim, śpiewano pieśni Wehrmachtu i bawiono się przy muzyce neonazistowskich zespołów. Posypały się głowy. Kilka osób, w tym jedna w randze podpułkownika, zostało wyrzuconych z armii. Wydawało się, że retorsje poskutkowały. Aż w połowie maja 2020 r. na prywatnej posesji wieloletniego sierżanta sztabowego KSK znaleziono materiały wybuchowe i amunicję pochodzącą w magazynów Bundeswehry.
– Żeby powstrzymać te tendencje, zastałe struktury muszą zostać rozbite – oznajmił Zorn.
Inspektor generalny chce to osiągnąć, zmieniając sposób szkolenia i dowodzenia jednostką. KSK dotychczas samo organizowało szkolenie swoich żołnierzy. Od tej pory zadanie to zostanie przeniesione do odpowiedniej komórki w strukturze wojsk lądowych. Żeby rozbić i nie dopuścić do ponownego wykształcenia się ducha wewnętrznej solidarności żołnierze przed przeniesieniem do KSK będą musieli służyć w innych jednostkach, a oficerowie posiadać doświadczenie zdobyte także poza siłami specjalnymi. Oficerowie i podoficerowie będą mogli służyć w składzie KSK tylko przez ograniczony czas.
– Przez lata jednostka wypracowało niezdrowe pojęcie elitarności, które prowadziło do izolowania się od reszty armii. Żołnierze latami byli dowodzeni przez tych samych oficerów i nie mieli kontaktu z innymi częściami Bundeswehry. Pojedyncze środki nie są już wystarczające, aby usunąć niewłaściwą kulturę przywództwa – przekonuje Zorn.
Jak daleko zaszły sprawy w KSK, może świadczyć list z początku czerwca jednego ze służących w niej oficerów do Annegret Kramp-Karrenbauer. Ujawnia on w nim m.in., że komandosom wpaja się takie „zrozumienie posłuszeństwa, jakie obowiązywało w Waffen SS”. Mottem SS było hasło: Meine Ehre heisst Treue – lojalność to mój honor.
To, że w KSK nie wszystko jest w porządku, było jasne niemal od chwili jej powstania w 1996 r. W mediach regularnie pojawiały się informacje o jednoznacznych i regularnie ujawniających się skłonnościach żołnierzy do wzorowania się na III Rzeszy i luźnym podejściu do procedur. Komisja obrony Bundestagu alarmowała, że dyscyplina w koszarach KSK w Calw w Schwarzwaldzie pozostawia wiele do życzenia. Mimo to, jak długo żołnierze wypełniali swoje podstawowe zadania na misjach, byli pozostawiani w spokoju. Zastrzeżeń do ich wartości bojowej nigdy nie było. Przyznaje to również Eberhard Zorn. Tylko dlatego Annegret Kramp-Karrenbauer nie zdecydowała się na likwidację jednostki, lecz dała jej czas do 31 października na przeprowadzenie oczekiwanych reform.
Około 1400-osobowa jednostka powstała w 1996 r. Bezpośrednim impulsem była kompromitacja Bundeswehry w 1994 r., kiedy okazało się, że nie jest ona w stanie przybyć z pomocą niemieckim obywatelom w ogarniętej rzezią stolicy Rwandy – Kigali. Współpracowników Deutsche Welle uratowali wówczas belgijscy spadochroniarze. KSK została zbudowana na wzór brytyjskiej SAS. Misje jednostki są tajne. Wiadomo jednak, że brała ona udział w polowaniu na zbrodniarzy wojennych na Bałkanach i w walkach z Talibami w Afganistanie.