Od 13 tys. lat wokół Ziemi krąży Czarny Rycerz, satelita obcego pochodzenia. NASA o tym wie, ale nie powie. Lotnisko w Denver, wybudowane przez przedstawicieli Nowego Porządku Świata, to centrum zarządzania globalnym ludobójstwem i obóz reedukacyjny dla rebeliantów. Finlandia nie istnieje, w jej miejscu jest Morze Bałtyckie. Finowie żyją w Szwecji, a wszystkie aktualne mapy i odczyty GPS są zmanipulowane.
Takich księżycowych teorii zawsze były tysiące, a w dobie pandemii pojawiają się kolejne – np. że koronawirusa stworzyli szaleni ekolodzy. Zabawne? Do pewnego stopnia. Ale jeśli zakładasz, że ten artykuł będzie wyszydzał osoby wierzące w teorie spiskowe, to jesteś w błędzie. Jeśli oczekujesz po nim dowodów na fałszywość tych teorii, to się zawiedziesz. A może chciałbyś, bym podjął się ich obrony? Cóż, także się rozczarujesz.
Teorie spiskowe zasługują na poważne potraktowanie. To fascynujące zjawisko, które mówi o naszym świecie więcej, niż się może wydawać – ale nie to, w co wierzą ich wyznawcy, ani nie to, co głoszą ich krytycy. O czym zatem świadczą? O czymś bardzo niewygodnym dla elit.

Każdy wierzy w spiski

Na początek dla własnego dobra pozbądźmy się poczucia wyższości wobec wyznawców teorii spiskowych. Jak zauważa Joseph E. Uscinski, politolog z Uniwersytetu Miami, nie ma dowodów na to, że wiara w nie łączy się z niską inteligencją. Co więcej, zwolennicy konspiracyjnych wyjaśnień dziejów to nie jacyś godni politowania „inni”, lecz także my sami. „Badania opinii publicznej wskazują, że każdy z nas wierzy w co najmniej jedną teorię spiskową, a chyba nie chcemy uznać wszystkich ludzi za chorych umysłowo” – pisze Uscinski w wydanej w tym roku książce „Conspiracy Theories: A Primer” (Teorie spiskowe: elementarz). Teorię spiskową definiuje w niej jako tłumaczenie zdarzeń działaniami niewielkiej grupy potężnych jednostek, która w tajemnicy realizuje swoje partykularne interesy na szkodę ogółu.
Takie ujęcie jest jednak zbyt wąskie. Istnieją przecież teorie zakładające, że w spisku uczestniczy duża grupa osób i nie wszyscy jej członkowie są wpływowi – np. teoria płaskiej Ziemi. Zgodnie z nią każdy naukowiec, nawet geograf z uniwersytetu w Pcimiu Dolnym, celowo ukrywa prawdę na temat kształtu świata. Istnieją też teorie spiskowe, które wskazują jako konspiratorów osoby działające z pobudek altruistycznych. Do takich można zaliczyć choćby teorie na temat masonów dążących do stworzenia w pełni racjonalnego i etycznego społeczeństwa.
Konstrukcja teorii spiskowych to wolna amerykanka i właściwie jedyną ich wspólną cechą jest kwestionowanie oficjalnej wersji wydarzeń oraz uznawanie, że prawdę celowo zatajono. Gdyby się głębiej zastanowić, to faktycznie każdy z nas żywi tego rodzaju przekonania. Uscinski twierdzi też, że wiara w teorie spiskowe jest dziś powszechna, ale czy bardziej powszechna niż kiedyś? A jeśli tak, to dlaczego?
Wiadomo, że teorie spiskowe pojawiły się wcześniej niż teorie naukowe. Badacze ewolucyjni uważają je za mechanizm adaptacyjny z czasów plemiennych. Obcy był wówczas z gruntu podejrzany. Wiara w jego dobre intencje oznaczała często śmierć, więc bezpieczniej było założyć, że coś knuje, i liczyć palce po podaniu ręki.
Teorie spiskowe nie znikały wraz z coraz większym wysublimowaniem intelektualnym ludzi i pojawieniem się wspólnot narodowych. Stawały się natomiast bardziej fantazyjne. Czy częstsze?
Niestety, próba porównania, jaki odsetek populacji wierzył w spiski w 500 r. p.n.e., w 1348 r., w 1978 r. i w 2020 r. jest skazana na porażkę, bo brak nam danych. Pozostaje dedukcja, a ta wskazuje, że teorii spiskowych i ich wyznawców przynajmniej w wartościach bezwzględnych po prostu musi być dzisiaj znacznie więcej. Na świecie A.D. 2020 żyje rekordowo dużo ludzi, którzy mają bezprecedensowy w dziejach dostęp do informacji i możliwość ich bezkosztowego publikowania.

Plaga spisków

Dowody na powyższą tezę zgromadził Adam Kucharski, matematyk i epidemiolog z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej. W książce „Rules of Contagion” (Prawidła zarazy) buduje on analogię pomiędzy tym, jak rozprzestrzeniają się wirusy, a tym, jak rozprzestrzenia się informacja w sieci. Zarówno patogen, jak i wiadomość potrzebują nosiciela. Łatwiej o niego w tłumie – dla tej ostatniej jest nim internet. Konkretny typ informacji, tak jak konkretny typ wirusa potrzebuje osób podatnych. Jeśli w świecie biologicznym rajem dla koronawirusa są domy starców, to w świecie cyfrowym rajem dla teorii spiskowych są „komory echa”, czyli społeczności ludzi o tym samym światopoglądzie. Gdy dana teoria spiskowa trafi do takiej komory, jest omawiana i twórczo rozwijana z rosnącą aprobatą. Ich tworzenie staje się dla niektórych swoistą grą społecznościową. Tym bardziej atrakcyjną, że pozbawioną reguł, które rządzą nauką. Budowanie teorii spiskowej jest jak swobodne przeskakiwanie z kamienia na kamień w górskim potoku. Tylko od nas zależy, które kamienie (fakty) wybierzemy, by stanąć na drugim brzegu (sformułować teorię spiskową) i uzyskać potwierdzenie od innych: „logiczne!”. A skoro logiczne, to musi być prawda? Nie. Logiczna spójność teorii nie jest wyznacznikiem jej prawdziwości. Ponadto teoretycy spisków masowo popełniają błąd koniunkcji, zakładając, że złożoność teorii oznacza większe prawdopodobieństwo. Prędzej uwierzą, że Bill Gates w tajnych laboratoriach stworzył koronawirusa i zabił lekarza, który jako pierwszy o nim poinformował, niż że tylko stworzył koronawirusa. Tymczasem im bardziej złożona teoria, tym mniej prawdopodobna.
Wyznawcy spiskowych koncepcji z reguły ignorują takie niuanse. Kierują się mottem ministra carskiej Rosji Aleksandra Gorczakowa i nie wierzą w niezdementowane informacje. Uscinski daje przykład: „Gdy Obama objął urząd prezydenta USA, zwolennicy teorii spiskowej zarzucili mu, że nie ma aktu urodzenia i ukrywa to, że urodził się poza USA. Pokazał skróconą wersję. Zażądali pełnej. I tę pokazał. Wówczas stwierdzili, że ją po prostu podrobił”.

Przeprowadziłem prywatne śledztwo

Jak powstają komory echa, o których pisze Kucharski? Najpierw to ludzie, wybierając znajomych na Facebooku, odrzucają tych o przeciwnych poglądach. A dzieła dopełnia algorytm portalu, odfiltrowując niespójne z naszą ideologią materiały publikowane przez tych, którzy jakimś cudem przeszli wstępną selekcję. Sztuczna inteligencja sprawia, że sięgamy także po treści coraz bardziej radykalne. Na YouTubie nie zainteresuje nas wideo, w którym ktoś wyjaśnia, że lekarze ukrywają przed nami wspaniałe właściwości wlewów z wody utlenionej, jeśli już takie widzieliśmy. Algorytm podpowie nam więc film ujawniający, że lekarze ci są także płatnymi zabójcami Mossadu i zdarza im się zatruwać lokalne ujęcia wody. Im więcej emocji wywoła takie wideo, tym lepiej, bo rośnie szansa, że udostępnimy go znajomym z naszej grupy. To dlatego fake newsy cyrkulują w sieci szybciej niż potwierdzone wiadomości. To także dlatego – jak zwraca uwagę historyk Joseph Roisman z Uniwersytetu Amerykańskiego w Waszyngtonie – teorie spiskowe znajdują szczególnie podatny grunt w czasach kryzysu. Ludzie są po prostu nadmiernie rozemocjonowani. Kryzys daje im zresztą dodatkowe powody do podważania oficjalnych informacji: zaczynają one przeczyć same sobie.
Jak dzisiaj wierzyć ministrowi Szumowskiemu, że maseczki pomagają, skoro niedawno mówił, że nie pomagają? Jak wierzyć ekspertowi X z Uniwersytetu Yale, że COVID-19 to wielkie zagrożenie, skoro ekspert Y z Uniwersytetu Stanforda twierdzi, że to zwykła grypa? W kryzysie ujawnia się brak instancji poznawczej jednoznacznie rozstrzygającej wątpliwości. Gdy okazuje się, że eksperci się różnią w ocenach, Kowalscy uznają, że sami mogą być ekspertami. „Przeprowadziłem prywatne śledztwo!” – tak jeden z facebookowych detektywów rozpoczyna post, w którym dochodzi do wniosku, że „nie ma żadnej epidemii COVID-19, koronawirusa, jesteśmy manipulowani!”. I dostaje 597 lajków. 524 osoby komentują. 546 udostępnia. Na grupie COVID-19 – fałszywa epidemia (1,3 tys. członków) podobnych wpisów jest zatrzęsienie. Tak samo na grupie Stop Przymusowym Szczepionkom, szykowanym Nam przez Polski Rząd (23 tys. członków.) Czy ci ludzie wiedzą coś, czego nie wiedzą inni? Cass Sunstein, prawnik i ekonomista behawioralny z Harvard Law School, mówi: wręcz przeciwnie. Wiedzą niewiele, a to, co wiedzą, jest najczęściej fałszywe. Co więcej, nie mając wykształcenia, które dawałoby im narzędzie do poruszania się w danej dziedzinie, nawet z prawdziwych informacji wyciągają błędne wnioski. Eksperci mają metodologię, która pomaga w wychwytywaniu błędów, teoretycy spisków – nie, stąd nie umieją falsyfikować własnych twierdzeń.
Oczywiście nie każdy jest podatny na wiarę w spiski w równym stopniu. Częściej dotyczy ona tych, którzy są przekonani, że to nie my kierujemy naszym życiem. Jeśli „ośrodek kontroli” jest na zewnątrz, staramy się go spersonalizować, gdyż łatwiej obwinić o nieszczęścia kogoś konkretnego, np. masonów i cyklistów niż bezosobowy los. Wiarę w spiski częściowo tłumaczy także psychologiczna teoria przywiązania. Jeśli ktoś jest typem osoby nadmiernie bojącej się utraty bliskich, to będzie bardziej skłonny do wiary w spiski. Podobnie jak ktoś, kto ma cechy narcystyczne i potrzebę wyjątkowości – teorie spiskowe będzie wtedy postrzegał jako wiedzę tajemną dostępną dla elity. W spiski wierzą też chętniej ludzie niecierpliwi, nastawieni na natychmiastową gratyfikację oraz przejawiający manichejskie spojrzenie na świat jako pole walki dobra i zła. Jak na ironię najmniej osób przekonanych, że oficjalne wersje zdarzeń są fałszywe, znajdziemy w… szpitalach psychiatrycznych. „Paranoje osób chorych umysłowo są egocentryczne. Wierzą, że jakiś konkretny listonosz zagraża konkretnie im, a nie że wszyscy listonosze zagrażają nam wszystkim” – wyjaśnia lekarz psychiatra Ken Duckworth z Uniwersytetu Bostońskiego i Narodowego Towarzystwa Chorób Umysłowych w USA (NAMI).

Kto komu nie ufa

Tak zwani intelektualiści często idą na łatwiznę i popularność teorii spiskowych uzasadniają brakiem zaufania zwykłych obywateli do elit. W ten sposób tłumaczył wiarę w zamach w Smoleńsku psycholog Wojciech Eichelberger w 2012 r. na łamach „Gazety Krakowskiej”, a dzisiaj takie wyjaśnienie jest powszechnie stosowane do teorii spiskowych związanych z koronawirusem. Tym łatwiej je prezentować, że istnieją (pozornie) potwierdzające je dane. Według Laboratorium Poznania Politycznego, Instytutu Psychologii PAN i Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW 37 proc. Polaków uważa, że polskie władze sprytnie manipulują informacjami dotyczącymi pandemii. Skoro to brak zaufania do elit jest źródłem problemu – rozumuje intelektualista – należy to zaufanie odzyskać. Wachlarz proponowanych środków jest szeroki. Mówi się o większej przejrzystości prawa, o skuteczniejszej walce z korupcją, o lepszej edukacji itd. To dobre narzędzia, ale nie zadziałają, jeśli będą służyć źle określonemu problemowi. Owszem, brak zaufania jest ważnym źródłem teorii spiskowych, ale nie brak zaufania obywateli do elit, lecz elit do obywateli.
Jeśli nie ufamy elitom jako obywatele, to dlatego, że one nie ufają nam. Miarą tej nieufności jest rosnąca liczba decyzji, które podejmują w naszym imieniu, choć nie za naszym przyzwoleniem. Mówimy o trwającym już właściwie od ponad wieku procesie rozrostu państwowego paternalizmu. Za jego symboliczny początek można uznać 1889 r., czyli wprowadzenie przez Otto von Bismarcka pierwszego na świecie obowiązkowego systemu ubezpieczenia społecznego. „Obywatelu, jesteś zbyt nierozsądny, by zadbać o siebie, dla twojego dobra zmusimy cię do rozsądku” – oto przesłanie, które legitymizuje kolejne działania władzy, które prowadziły do skolonizowania kolejnych dziedzin życia przez prawo. Paternalizm spowodował, że wszystko stało się polityczne, a więc podlegające władzy. Prywatność rozumiana jako strefa autonomii jednostki, w której to ona wyznacza zasady i do której nikt bez jej zezwolenia nie ma dostępu, stała się pojęciem rozmytym, umownym. Można ją znieść, powołując się na siłę wyższą. W dobie pandemii koronawirusa, gdy nasza wolność wyboru dusi się pod apodyktycznym zarządzeniem ministra, ta teza nie potrzebuje dodatkowych dowodów. Ośrodek kontroli faktycznie znajduje się dzisiaj na zewnątrz.
Ludzie pozbawieni mocy decydowania o sobie zaczynają więc kwestionować intencje i metody tych, którzy decydują za nich. Co jeśli intencje rządu są nieszczere? A nawet jeśli są szczere, to co jeśli jego metody są nieskuteczne albo i szkodliwe? Takie sytuacje mogą się przecież zdarzać. Mamy sporo wiedzy o politycznych malwersacjach i patologicznych przepisach. Jak zauważa filozof Matthew R.X. Dentith w książce „The Philosophy of Conspiracy Theories”, zwiększanie transparentności systemu politycznego w demokracjach paradoksalnie wzmacnia naszą skłonność do formułowania teorii spiskowych, bo więcej grzechów władzy wychodzi na jaw. Wydaje się nam zatem, że władza popełnia ich jeszcze więcej. Tymczasem w ustroju niedemokratycznym nikt by się o nich po prostu nie dowiedział. Słyszeliście o jakiejś aferze z prezydentem Chin Xi Jinpingiem w roli głównej? No właśnie. A teraz policzcie skandale z udziałem Donalda Trumpa...

Zabójczy jak Robert De Niro

Mówi się często, że sami chcemy państwowego paternalizmu. Współczesność zmusza nas do tak wielu wyborów, że gubimy się w różnorodności dostępnej oferty i chcemy od niej uciec. W tym ujęciu paternalizm nie byłby wyrazem braku zaufania elit rządzących do ludzi, ale świadomym cedowaniem na nie mocy decyzyjnej przez społeczeństwo. Rosnąca popularność teorii spiskowych byłaby zaś produktem konfliktu pomiędzy realizowaną coraz szerzej potrzebą posiadania opiekuna a brakiem wiary w istnienie opiekuna, któremu można całkowicie ufać. Jednak teza o tym, że człowiek nie chce wybierać, jest naciągana. Rozejrzyjcie się wkoło. Gdyby ludzie nie chcieli wyboru, na rynku dostępne byłyby tylko tanie, proste, białe maseczki, bez wzorów. Tymczasem możemy kupić najprzeróżniejsze modele, a te najbardziej wymyślne szyją nie wielkie koncerny, lecz małe zakłady czy pojedyncze osoby. Różnorodność pojawia się spontanicznie w odpowiedzi na odgórną próbę uniformizacji. Poza tym nie sposób pokazać, jaką drogą miałoby następować to cedowanie władzy decyzyjnej na elity. Kiedy podpisaliśmy umowę z premierem, w której zgodziliśmy się, by nasze spożycie cukru regulował podatkami albo zakazywał nam odwiedzin u znajomych? Nigdy. Wreszcie, bezkrytyczna wiara w teorie spiskowe jest po prostu niebezpieczna. „W ich centrum znajduje się potężny wróg. Należy oczekiwać, że teorie spiskowe będą swoich wyznawców motywować do działania” – pisze Joseph E. Uscinski.
Jeśli ktoś wierzy, że wszystkie koncerny farmaceutyczne świata weszły w zmowę w sprawie produkcji szczepionek wywołujących autyzm i dlatego nie szczepi siebie i swoich dzieci, to nieświadomie zabija. Weźmy np. odrę. To choroba o tak wysokiej zakaźności, że aby zapobiegać epidemiom, należy wyszczepić co najmniej 95 proc. populacji, czyli 19 na 20 osób. Wzrost popularności teorii spiskowych doprowadził w ostatnich latach do globalnego wzrostu liczby zachorowań i zgonów na odrę. Udział miał w tym nawet wybitny aktor Robert De Niro, który publicznie wraz Robertem F. Kennedym Jr. (wnukiem prezydenta Kennedy’ego) promuje antyszczepionkowe absurdy.
Teorie spiskowe mają też bezpośrednie przełożenie na brutalne akty przemocy. Wiara w sterowane „ludobójstwo białych ludzi” łączyła sprawców strzelanin w synagodze w Pittsburghu w 2018 r.), w El Paso w 2019 r. i w meczetach w Christchurch w 2019 r. w Nowej Zelandii, które kosztowały życie 85 osób. Nie można zapominać, że nasza podatność na teorie spiskowe jest cynicznie wykorzystywana przez polityków, którzy dzięki niej dyskredytują przeciwników („On jest rosyjskim agentem!”), tłamszą mniejszości etniczne („Oni jedzą macę z noworodków!”) czy nawet wypowiadają wojny („On produkuje broń biologiczną!”). Tak, wiara w teorie spiskowe bywa śmiertelnie niebezpieczna. Jak temu zaradzić?

Odzyskać władzę

Społeczeństwo musi zaufać elitom? Nie. To elity muszą zaufać społeczeństwu.
Obywatele uznali, że „ośrodek kontroli” jest poza nimi, czego przejawem jest z jednej strony stała i wysoka absencja wyborcza, z drugiej – rosnące poparcie dla populistów głoszących, że odbiorą władzę uzurpatorom.
Jak przywrócić dołom decyzyjność, która w ciągu ostatniego wieku została zarekwirowana przez górę? Rozsądny klasyczny liberał powie, że należy odchudzić państwo i zmniejszyć kompetencje władzy. Rozsądny lewicowiec, że należy propagować samorządność: im bliżej nas podejmowane są decyzje, tym większy wpływ mamy na nie. Oczywiście, nie wszystkie kompetencje można rządowi odebrać i nie wszystkie zadania da się przenieść na poziom lokalny, dlatego liberał i lewicowiec będą musieli się jakoś dogadać, iść na kompromisy tak dalekie, by zwykły Kowalski odzyskał „sprawczość”, czyli poczucie, że to on, a nie tajne stowarzyszenia z Davos rządzą jego życiem. Czy wtedy znikną teorie spiskowe?
Dziennik Gazeta Prawna
Nie. Zmniejszy się jednak liczba tych najgroźniejszych i najbardziej oderwanych od rzeczywistości, a zostaną te, które będą zawierać w sobie ziarno prawdy. „Jeśli teoria spiskowa jest prawdziwa, ludzie powinni o tym wiedzieć. Zatrzymanie i pociągnięcie konspiratorów do odpowiedzialności to moralny imperatyw” – pisze Uscinski. Spiski się zdarzają. Zabójstwo Juliusza Cezara w idy marcowe nie było przecież jedynym. Materiały ujawnione przez Edwarda Snowdena czy Juliana Assange’a to kopalnia wiedzy o współczesnych spiskach. Są nią także gazety (w tym nasza). Teorią spiskową jest niemal każdy artykuł śledczy, dopóki nie zostanie potwierdzony dowodami. Gdyby nie potraktowano poważnie artykułów Boba Woodwarda i Carla Bernsteina, świat nie dowiedziałby się o nielegalnych działaniach Richarda Nixona wymierzonych w przeciwników politycznych.
A – zapomniałbym! Nie podałem obiecanego w tytule dobrego powodu, aby wierzyć w reptilian. I nie podam. Takowy nie istnieje.