Rząd Islandii współpracuje z biznesem, by objąć testami jak największą część populacji.
Islandia na wirusowej mapie świata / DGP
Jeśli nie liczyć mikropaństw, Islandia jest druga na liście krajów z najwyższym odsetkiem zakażonych wirusem SARS-CoV-2. Ta wiedza to przede wszystkim efekt masowego testowania – tutaj kraj ten jest niekwestionowanym liderem. Badaniom poddano 7,4 proc. ludności, dwukrotnie więcej niż w drugim na tej liście Luksemburgu. To zaś jeden z czynników, dzięki którym wyspa jest jednym z najlepszych naturalnych laboratoriów dla naukowców. Poza testami przesiewowymi pozwala na to geograficzna izolacja, niewielka liczba ludności, wysoki poziom rozwoju i rozwinięta branża biotechnologiczna.
Rząd podjął współpracę z miejscową firmą deCode Genetics. Zbadać może się każdy chętny, nie tylko osoby wykazujące symptomy COVID-19. W efekcie odkryto, że połowa osób, u których test wykazał obecność wirusa, nie ma objawów choroby, co skłoniło media do ogłoszenia, że połowa przypadków choroby jest asymptomatyczna. To jednak nadużycie. – U wielu objawy pojawiły się później, po wykonaniu badania – mówił szef deCode Genetics Kári Stefánsson w rozmowie z „Iceland Review”.
– Dzwonimy do ludzi przypadkowo wybranych z książki telefonicznej – opisywał. Władze sprzyjają testom przesiewowym; naczelny epidemiolog Þórólfur Guðnason wzywał Islandczyków, by przyjmowali propozycje przebadania się. Im większa część populacji zostanie zbadana, tym łatwiej można będzie określić liczbę mutacji wirusa oraz jego prawdziwą śmiertelność. Te ostatnie dane, jeśli znamy tylko przypadki dające objawy, będą zawyżone.
Na Islandii spośród 1486 przypadków zakażenia ozdrowiało już 428 osób, a zmarły cztery. Na razie dawałoby to śmiertelność nieco poniżej 1 proc. (ostateczną będzie można ustalić po ustaniu epidemii). Firma sekwencjonuje każdą próbkę potwierdzoną we własnym laboratorium i w państwowym szpitalu w Reykjavíku (klinika testuje tylko pacjentów symptomatycznych). Islandczycy podają, że w ten sposób wykryli już 40 mutacji wirusa. Jak twierdzą, z biegiem czasu SARS-CoV-2 staje się bardziej zaraźliwy, ale łagodniejszy.
– Jedne mutacje są charakterystyczne dla Austrii, inne dla Włoch, Anglii czy zachodniego wybrzeża USA. Pozwala nam to określić pochodzenie wirusa u praktycznie każdego zakażonego. To zaś pomaga ustalić, w jaki sposób rozprzestrzenia się on w społeczeństwie – tłumaczył Kári Stefánsson. Pomagają w tym także inne metody. Islandzki sztab kryzysowy zatrudnił detektywów, którzy sprawdzają, z kim kontaktowali się nosiciele wirusa. Odnalezionych umieszcza się na 14-dniowej kwarantannie. W sumie w 364-tys. kraju zakaz opuszczania domu obowiązujące już 10 tys. ludzi.
– Co chwilę ktoś kogoś zakaża, więc musimy jak najszybciej do nich dotrzeć – tłumaczył NBC News Gestur Pálmason, pracownik sztabu, a przed epidemią funkcjonariusz straży przybrzeżnej. Temu celowi służy też uruchomiona właśnie aplikacja Rakning C-19. Program zapisuje geolokację użytkownika, a gdyby okazał się on zakażony, władze będą mogły sięgnąć po dane, by dotrzeć do każdego, kto się z nim kontaktował. Aplikacja jest dostępna w kilku wersjach językowych, także polskiej, podobnie jak oficjalna strona informacyjno-poradnicza Covid.is. Polacy stanowią 5 proc. mieszkańców kraju.
Masowe testy i szybkie izolowanie ludzi, którzy zetknęli się z osobą zakażoną, pozwoliły ograniczyć zakres zamknięcia gospodarki. Reykjavík zakazał zgromadzeń powyżej 20 osób, zamknął bary, muzea, salony fryzjerskie czy szkoły średnie i wyższe, pozostawiając jednak otwarte podstawówki i przedszkola (zajęcia w małych, odizolowanych od siebie grupach). Rząd przygotował też pakiet antykryzysowy, warty 230 mld koron (6,7 mld zł) albo 8 proc. PKB. Pakiet obejmuje dopłaty do pensji i pomoc dla firm.