"To odpowiedź na konkretną próbę zakwestionowania legalności powołania sędziów, podjętą przez część sędziów Sądu Najwyższego. Musieliśmy zareagować na takie próby rozchwiania całego polskiego ustroju. Musieliśmy zareagować, by uniknąć dualizmu prawnego i chaosu prawnego, by zapewnić coś, co jest fundamentalne dla państwa praworządnego, czyli pewność prawa" – stwierdził na łamach tygodnika premier.
"Wiązało się to z niewłaściwym odczytaniem wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z końca listopada przez niektórych sędziów Sądu Najwyższego. W takim przypadku państwo musi zachować się poważnie" - dodał.
Pytany, czy takie działanie nie zaszkodzi walce prezydenta Andrzeja Dudy o bardziej umiarkowany elektorat Morawiecki stwierdził, że 70-80 proc. społeczeństwa polskiego nadal domaga się zasadniczej reformy wymiaru sprawiedliwości, więc nie tylko wyborcy PiS chcą zmian. "Liczę, że nasze próby naprawy wymiaru sprawiedliwości spotkają się ze zrozumieniem społeczeństwa" – dodał.
Szef rządu wskazał, że wiele krajów UE ma w swoim prawodawstwie znacznie surowsze kary niż te, nad którymi trwa debata w Polsce.
"Od komisji oczekujemy tylko tego, aby równo traktowała wszystkie kraje, aby nie dyskryminowała Polski. Polska jest takim samym członkiem Unii Europejskiej, jak kraje na zachód od nas, które samodzielnie reformują swoje sądownictwo i swoją prokuraturę" – powiedział.
Według Morawieckiego, reforma sądownictwa jest konieczna z trzech powodów. Są to – jak powiedział - względy historyczne, względy efektywnościowe oraz wymiar dyskusji z Unią. W kontekście tych trzech powodów premier stwierdził, że: sądownictwo nie oczyściło się z czasów komunistycznych; sądy cały czas są opieszałe; chodzi o to, gdzie są granice kompetencji państwa, gdzie UE może ingerować w poszczególne dziedziny.
"Wymiar sprawiedliwości należy do wyłącznych kompetencji państw członkowskich, więc w tym przypadku walczymy o ducha i literę traktatów" - stwierdził.