Rozumiemy chyba, o ile nie jesteśmy zacietrzewieni ponad miarę, że nawet gdyby PiS przeprowadził prawdziwą reformę sądów, to opór wobec niej nie byłby wcale mniejszy.
Nawet wtedy, gdy kolejne ustawy nie miałyby na celu zwiększenia kontroli partii rządzącej nad wymiarem sprawiedliwości, tylko poprawę działania sądów, znaczna część środowiska sędziowskiego i opozycji próbowałyby je wstrzymywać. Środowisko sędziowskie – bo każda głębsza reforma uderzyłaby w utrwalone nawyki i ugruntowane hierarchie. Opozycja – bo sama nigdy nie przeprowadziła reform, choć żądano ich jak kraj długi i szeroki.
Uczciwie trzeba też powiedzieć: żadna istotna reforma wymiaru sprawiedliwości nie może się obyć bez cząstkowej, chociażby czasowej, ingerencji w niezawisłość sędziowską. Także dlatego, że pojęcie niezawisłości nie dotyczy tylko autonomii sędziego wydającego wyrok, lecz całego kompleksu zagadnień, łącznie z grafikiem rozpatrywanych spraw. W naturalny sposób zatem każdy rząd aktywizujący się w ogródku Temidy w imieniu obywateli przeciwko „odwiecznemu porządkowi” jakoś tę niezawisłość narusza. A obrona, nawet jakościowo kiepskiego „odwiecznego porządku”, siłą rzeczy chroni też sędziowską niezawisłość.
Pozostało
73%
treści
Powiązane
Reklama