Prezes NIK nie stawi się na wezwanie senackiej komisji. Izba opublikuje raport uderzający w ziobrystów i myśli o planie pracy na przyszły rok.
Zaproszenie na posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej zostało skierowane do prezesa Najwyższej Izby Kontroli pod koniec listopada. Wczoraj Marian Banaś poinformował senatorów, że nie zamierza się pojawić. W piśmie skierowanym do przewodniczącego komisji Zygmunta Frankiewicza wskazał, że izba formalnie podlega Sejmowi, zaś Senat odgrywa rolę tylko przy wyborze prezesa NIK.
Przywołał też regulamin Senatu, zgodnie z którym izba wyższa może co najwyżej wezwać kandydata na prezesa NIK (w ramach procedury powoływania) lub prezesa NIK w razie jego odwołania – do złożenia wyjaśnień i udzielenia odpowiedzi na pytania senatorów. „W innych sytuacjach obowiązujące przepisy prawa nie nakładają na prezesa NIK obowiązku składania wyjaśnień przed Senatem lub jego organami” – napisał Banaś.
Jak mówi nam poprzedni prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, on sam w trakcie swojej sześcioletniej kadencji osobiście uczestniczył w posiedzeniach około setki komisji sejmowych i senackich. Zaznacza, że był to raczej rezultat dobrego obyczaju, a nie stosowania przepisów, które nakazywałyby mu stawanie przed parlamentarzystami.
Marian Banaś nie pojawi się także na dzisiejszej konferencji prasowej NIK. Zostaną na niej przedstawione wyniki kontroli, która może być bolesnym ciosem dla Zjednoczonej Prawicy, a konkretnie dla środowiska ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Informowaliśmy już, że tematem ma być m.in. Fundusz Sprawiedliwości (powołany do pomocy ofiarom przestępstw), który jest nadzorowany przez resort Ziobry. Ma się też pojawić szereg zawiadomień do prokuratury. Jak podało RMF FM, konferencja będzie dotyczyła programu „Praca dla więźniów”, który ruszył z inicjatywy ówczesnego wiceministra sprawiedliwości, a dzisiaj europosła Patryka Jakiego.
Nieprawidłowości mają dotyczyć przetargów na budowę hal produkcyjnych przy zakładach karnych. Pracują w nich więźniowie. Źródłem finansowania programu jest Fundusz Aktywizacji Zawodowej Skazanych oraz Rozwoju Przywięziennych Zakładów Pracy. Z wynagrodzenia przysługującego skazanym potrącane jest 7 proc. na Fundusz Sprawiedliwości. Służba Więzienna z tych pieniędzy organizuje i finansuje szkolenia kursowe podnoszące kompetencje społeczne osadzonych i przygotowujące ich do życia na wolności.
NIK pod kierownictwem Mariana Banasia szykuje też plan pracy na 2020 r. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że został on już przyjęty przez kolegium izby. To jeszcze nie znaczy, że Marian Banaś nie będzie w stanie zaskoczyć Prawa i Sprawiedliwości.
– Można zarządzić kontrole doraźne czy skargowe, które z oczywistych względów nie są ujęte w rocznym planie – twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Właśnie tych niezapowiedzianych kontroli politycy PiS boją się najbardziej. – Mogę sobie wyobrazić, że Marian Banaś wszczyna doraźną kontrolę w TVP czy Polskiej Fundacji Narodowej – przyznaje polityk partii rządzącej.
W ostatnich dniach w DGP odsłaniamy kulisy coraz bardziej napiętych relacji pomiędzy szefem Najwyższej Izby Kontroli a PiS, który go na to stanowisko wybrał. Zaczęło się od zawiadomienia, jakie na Mariana Banasia złożyło w prokuraturze Centralne Biuro Antykorupcyjne. Ma ono związek z oświadczeniami majątkowymi, w których, według kontrolerów biura, podawana była nieprawda, zatajane źródła dochodu i majątek. Prezes NIK zastrzeżenia odrzuca i twierdzi, że prawa nie złamał.
Prokuratura szybko wszczęła śledztwo dotyczące majątku szefa izby, a ten przeszedł do kontrataku. Jako pierwsi ujawniliśmy w ubiegłym tygodniu, że jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia ma przedstawić dwa raporty z kontroli, które mogą być niewygodne dla PiS. Jeden wskaże szereg nieprawidłowości w instytucjach państwowych w kontekście afery GetBacku. Drugi będzie najprawdopodobniej w pozytywnym świetle pokazywał Krajową Administrację Skarbową, która powstała z inicjatywy Banasia i którą ten przez ponad dwa lata kierował.