Po trudnej dla rządzącej w Kanadzie Partii Liberalnej premiera Justina Trudeau kampanii wyborczej w poniedziałek w kraju odbędą się wybory parlamentarne. Nie ma pewności, że którakolwiek partia będzie mogła samodzielnie utworzyć rząd.

Oficjalna kampania wyborcza rozpoczęła się pięć tygodni temu i - jak to określił Trudeau - była „najbrudniejszą” kampanią wyborczą w Kanadzie.

Jego liberałowie musieli poradzić sobie z dwoma dużymi kryzysami. Pierwszy wybuchł jeszcze w lutym, gdy dziennik „The Globe and Mail” napisał, że przedstawiciele kancelarii premiera wywierali naciski na byłą minister sprawiedliwości Jody Wilson-Raybould, by zamiast kierować do sądu sprawę oskarżanej o łapówki firmy SNC-Lavalin, prokuratura poszła na ugodę. SNC-Lavalin mogłaby zostać wówczas ukarana wysoką grzywną, ale nie zostałaby odsunięta na 10 lat od publicznych przetargów.

Trudeau utrzymywał, że starał się uratować miejsca pracy, ale parlamentarny komisarz ds. etyki stwierdził naruszenie reguł. W dodatku Wilson-Raybould to pierwsza minister sprawiedliwości Kanady, wywodząca się spośród rdzennych mieszkańców kraju. Ostatecznie sprawa SNC-Lavalin trafiła do sądu, a Wilson-Raybould, startując w wyborach jako kandydatka niezależna, deklaruje wolę współpracy z „każdym, kto utworzy rząd”.

Drugi duży problem dla Trudeau pojawił się pod koniec września, gdy amerykański tygodnik „Time Magazine” opublikował zdjęcie z 2001 r., na którym Trudeau jest przebrany w kostium Aladyna i ma przyciemnioną twarz (ang. brownface). Zdjęcie zrobiono podczas zabawy w West Point Grey Academy, szkole w Vancouver, w której Trudeau wówczas pracował. Później pojawiły się inne zdjęcia z „brownface”. Media i politycy oskarżyli Trudeau o rasizm, premier wielokrotnie przeprosił, a znajdujący się na tych zdjęciach Kanadyjczycy pochodzący z Indii wyśmiali stawiane mu zarzuty. Do dziś nie jest jasne, dlaczego Michael Adamson, podający się za biznesmena z Vancouver związanego kiedyś z West Point Grey Academy, przekazał zdjęcie gazecie.

Z kolei opozycyjni konserwatyści od wielu miesięcy starali się ukrywać niewygodne dla siebie cięcia budżetowe wprowadzone za rządów torysów w Ontario, w związku z czym premier tej prowincji Doug Ford przestał się pokazywać publicznie. Niemniej przeszłość powróciła też do konserwatystów.

Liderowi Konserwatywnej Partii Kanady (CPC) Andrew Scheerowi przypomniano obraźliwą wypowiedź z 2005 r. o legalnych w Kanadzie małżeństwach osób tej samej płci. W październiku, znów „The Globe and Mail” napisał, że Scheer, który innym politykom wytykał zachowanie podwójnego obywatelstwa, sam ma obywatelstwo Kanady i USA. W sierpniu Scheer rozpoczął procedurę zrzekania się obywatelstwa amerykańskiego, ale trwa to wiele miesięcy. To znaczy, że w przypadku wygranej konserwatystów w wyborach nowy premier Kanady nie tylko jeszcze przez kilka miesięcy byłby amerykańskim obywatelem, ale też, że musiałby np. wysyłać do USA zeznania podatkowe.

Na jaw wyszło też kłamstwo Scheera, który w oficjalnym życiorysie pisał, że do 2005 r. pracował jako broker ubezpieczeniowy, tymczasem okazało się, że po jego licencji brokerskiej nie ma ani śladu. W ostatnich dniach media opisywały, jak konserwatyści rozpowszechniali fałszywe informacje wśród Kanadyjczyków chińskiego pochodzenia za pomocą chińskiego komunikatora WeChat, z pominięciem kanadyjskich przepisów.

Lewicowa Nowa Partia Demokratyczna (NDP) przeżywała trudne chwile, gdy media relacjonowały przechodzenie kandydatów z NDP do Zielonych i odwrotnie. Niemniej w ostatnich dniach notowania lidera NDP Jagmeeta Singha w sondażach poszły wysoko w górę. On sam w miniony weekend deklarował chęć utworzenia koalicji, by powstrzymać konserwatystów od powrotu do władzy.

Przez kilka dni media żyły sprawą szefowej partii Zielonych Elizabeth May, która nie odrzuciła możliwości powrotu przez Zielonych do tematu usuwania ciąży, co w opinii publicznej dyskwalifikuje ją jako postępowego polityka. Uznała też, że Kanada powinna przeanalizować swoje członkostwo w NATO.

Do uzyskania większości zwycięska partia musi wygrać w 170 okręgach jednomandatowych. Jeśli liberałowie większości nie uzyskają, Trudeau będzie mógł starać się o wotum zaufania, licząc na wsparcie innych partii. Jeśli takiego wsparcia nie uzyska, może podać się do dymisji lub poprosić gubernator generalną (reprezentującą królową brytyjską Elżbietę II jako głowę państwa) o zarządzenie nowych wyborów – wskazała telewizja CBC. Gubernator generalna może powierzyć misję sformowania rządu innej partii, ale jeśli jej gabinet nie uzyska wotum zaufania, Kanada może spodziewać się nowych wyborów.

Według prognoz Poll Tracker telewizji CBC z czwartku wieczorem, agregujących różne sondaże, liberałowie mogą liczyć na 137 miejsc w Izbie Gmin, konserwatyści – na 125, Blok Quebecki – 39, NDP – 34, Zieloni - dwa, a populistyczna Kanadyjska Partia Ludowa (PPC) – jeden. Kanadyjscy senatorowie są nominowani przez gubernatora generalnego.