Polityka jest teatrem, a na potrzeby wyborów polityk jest w stanie wejść w każdą rolę – przekonywali naukowców licealiści
Projekt „Dynamika postaw społeczeństwa polskiego wobec polityki” powstał w ramach badań statutowych na wydziale nauk politycznych i studiów międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Dotyczył młodzieży licealnej, 17– 19-latków z małych miasteczek. W Polsce, Holandii i na Ukrainie. – Sprawdziłyśmy, jak uczniowie postrzegają politykę i polityków oraz co, z ich perspektywy, wymaga zmiany – mówi prof. Ewa Marciniak, współautorka badań.
– Zdecydowałyśmy się na metodę photovoice. Poprosiłyśmy o wykonanie zdjęć wyrażających stosunek do zadanego im tematu, a potem wspólnie dyskutowaliśmy – tłumaczy druga z badaczek, dr Katarzyna Rychlicka-Maraszek z Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW. Wybór metody nie był przypadkowy: licealiści w mediach społecznościowych posługują się właśnie obrazkami.
Badania pokazały, że w polskich uczniach dużo jest gorzkiej ironii. Poproszeni o opisanie sceny politycznej, mówią: „cyrczek, nawet nie cyrk”. Lokale wyborcze nie kojarzą im się z nobliwym miejscem. Określają je jako: „Piękne miejsce, które równie dobrze mogłoby być zakładem fryzjerskim”. Dostrzegają, że w czasie kampanii politycy prześcigają się w ofertach socjalnych i widzą w tym element przekupstwa. Wśród komentarzy padają i takie: „Istnieje moda na projekty plus, ale życia plus raczej nie będziemy mieć tak po prostu”. – Celem polityki, według naszych rozmówców, jest tylko i wyłącznie władza – ocenia prof. Marciniak.

Program naprawczy według licealisty

Polscy licealiści czują się lekceważeni przez polityków, bo przekaz idący od nich jest emocjonalny, nie merytoryczny. – To najmocniej przebija się w tych badaniach – podkreśla prof. Marciniak. – Pytane przez nas osoby chcą polityki skoncentrowanej na zadaniach, rozwiązywaniu wspólnych problemów. Granie na emocjach traktują jak lekceważenie ich intelektu i mają tego dość. To duży kontrast wobec powszechnego w komitetach wyborczych przekonania, że aby dotrzeć do wyborców z przekazem, trzeba wzbudzić emocje. Im większe, tym lepiej.
Młodzi ludzie mają dziś dostęp do polityków poprzez media społecznościowe. Śledzą ich wpisy. Widzą, jak szybko pod postem przedstawiciela danej partii pojawiają się komentarze. I nawet jeśli wpis zawierał merytoryczny przekaz, ginie on w toku ostrej dyskusji. – Pytane przez nas osoby zauważyły, że kłótnia w sieci przeradza się w realne spory, nad którymi ciężko zapanować – dodaje prof. Marciniak.
Polscy licealiści zarzucają politykom, że coraz bardziej tracą kontakt z rzeczywistością, co szczególnie widać w okresie przedwyborczym. Proszeni o doprecyzowanie mówią o „dwutorowości”, „światach równoległych” i „tunelu biegnącym obok, bez punktu stycznego ze zwykłym życiem”.
Co ważne, uczniowie z Polski nie tylko krytykują, ale mają „program naprawczy”. Postulują powrót do rozmów i debat jako głównego narzędzia polityki i prowadzenia sporów. Mówią, że trzeba mobilizować ludzi do udziału w wyborach poprzez tworzenie wspólnych celów. Ale nie przeciwko czemuś czy komuś, tylko w imię i na rzecz. Uważają, że ich wiedza na temat współczesnych problemów jest dużo większa, niż postrzegają to dorośli. Chcą reorganizacji służby zdrowia, rozbudowy dróg. – Postulują aktywnie działającą wspólnotę, która zerwie z zasadą: zwycięzca bierze wszystko. Ich zdaniem przegrani podporządkowują się woli większości, ale jednocześnie pozostają pełnoprawnymi uczestnikami wspólnoty. Zwłaszcza na poziomie lokalnym – mówią autorki badań.
Młodzi ludzie mają więcej uwag pod adresem dorosłych. Po pierwsze narzekają na brak autorytetów, które pokazywałyby młodszym pokoleniom, że warto aktywnie wchodzić w politykę. – Stąd bierze się m.in. ich chwilowe zainteresowanie sezonowymi partiami, które wrzucają coś nowego do zastanych dyskusji – mówi Ewa Marciniak. Drugi zarzut dotyczy już bezpośredniego otoczenia. Nastolatkowie u progu dorosłości chcieliby większej roli rodziny w przekazywaniu wartości. Szkoła powinna, ich zdaniem, odgrywać tylko wspierającą rolę. Oznacza to, że poważne rozmowy o wartościach, dobru, złu, powinny odbywać się w domu. – To ich zarzut do rodziców, którzy skoncentrowani na pracy, sprowadzili się do nadzorcy sprawdzającego, czy lekcje są odrobione.

Teatr, kiełbasa i kosz jabłek

Nasi licealiści na tle swoich kolegów mocniej akcentowali fasadowość polityki, koncentrowali się na krajowych problemach. W porównaniu z nimi zdjęcia ukraińskich uczniów były przesycone symboliką: flagi, haftowane koszule. – W komentarzach słyszałyśmy m.in. o kodzie genetycznym Ukrainy – mówi dr Katarzyna Rychlicka-Maraszek. – Padały określenia: „Korupcja to zło”, „Migracja to puste miasto, smutne dzieci, starzy rodzice”. W ich wypowiedziach jest głód sukcesu własnego i kraju. Młodzi Ukraińcy nie boją się pracy i zachęcają do niej starszych. Wśród zdjęć pojawiło się i takie pokazujące potężnego, leżącego bezczynnie mężczyznę. Do tego podpis: „Nie bądź trutniem”.
Skrajnie różne były zdjęcia i komentarze holenderskiej młodzieży. Stonowane, o globalnej wymowie. Na przykład równość pokazana symbolicznie, jako dwie dłonie splecione w uścisku, czarna i biała. W dyskusji nad fotografiami dominowała troska o środowisko, zwierzęta, o to, by poruszać się rowerami i inwestować w pojazdy elektryczne.
Wśród zdjęć z Polski były np. te przedstawiające teatr, kiełbasę. I kosz jabłek. Autor tego ostatniego przekonywał, że do wyborów trzeba dojrzeć – podobnie jak do dokonywania życiowych decyzji, bez względu na wiek.