Koszty handlowe upadku porozumienia w sprawie brexitu będą poważne; trzeba tego uniknąć przez możliwie rzeczowe podejście do oczekiwań Londynu - powiedział PAP wiceszef MSZ Konrad Szymański przed rozpoczynającym się w czwartek posiedzeniem Rady Europejskiej.

Zapowiedział też, że konkluzje szczytu w sprawach gospodarczych będą ukształtowane przede wszystkim przez zbudowaną z udziałem Polski prorynkową koalicję państw UE. Będzie to ambitny tekst na rzecz dalszej budowy wspólnego rynku, szczególnie w obszarze cyfrowym i w usługach - zaznaczył.

Dyskusja nad rozwojem sytuacji związanej z procesem wyjścia Wielkiej Brytanii z UE ma być jednym z punktów rozpoczynającego się w czwartek szczytu szefów unijnych państw i rządów. W środę brytyjska premier Theresa May skierowała do szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska wniosek o wydłużenie procesu wyjścia jej kraju z Unii do 30 czerwca br. Zgodę w tej sprawie musiałyby wyrazić jednomyślnie pozostałe państwa unijne.

W środowej rozmowie z PAP Szymański stwierdził, że zaproponowany przez May termin opóźnionego brexitu "nie stwarza trudności instytucjonalnych po stronie UE-27". "To na pewno zaleta tej propozycji" - ocenił wiceminister.

Zapowiedział jednocześnie, że szczegóły polskiego stanowiska w tej sprawie zaprezentuje w czwartek wieczorem, na spotkaniu z pozostałymi przywódcami unijnej 27 premier Mateusz Morawiecki. Polityk zaznaczył, że jeśli decyzja o przesunięciu daty brexitu pomoże wyjść z kryzysu ratyfikacyjnego, "Polska odniesie się do brytyjskiej propozycji rzeczowo i konstruktywnie".

Szymański podkreślił, że pokonanie kryzysu wokół ratyfikacji porozumienia w sprawie brexitu leży zarówno w polskim, jak i europejskim interesie, ponieważ upadek wynegocjowanej umowy przez Londyn i Brukselę będzie "bardzo szkodliwy" dla obu stron.

"Prawa obywateli będziemy chronili innymi środkami. Jesteśmy tu w pełni przygotowani. Mam nadzieję, że znajdziemy rozwiązanie dla budżetu UE. Ale w sprawach handlowych możemy tylko częściowo ograniczyć straty. Przyjęliśmy tu prawne regulacje na poziomie unijnym w sprawie usług transportowych, podtrzymania wymiany handlowej i ciągłości transportu drogowego, czy lotniczego. Mamy rozwiązanie dotyczące ciągłości programu Erasmus+ dla studentów. Jednak koszty handlowe upadku umowy będą poważne" - mówił polityk.

Jak ocenił, scenariusza tego "trzeba uniknąć przez możliwie rzeczowe podejście do brytyjskich oczekiwań".

Szymański zwrócił uwagę w rozmowie z PAP, że tematyka szczytu będzie również zogniskowana wokół kwestii gospodarczych.

"Polska jedzie na to posiedzenie z jasnym przekazem" - zapewnił wiceszef MSZ. Zaakcentował w tym kontekście potrzebę "ambitnych działań na rzecz rozwijania wspólnego rynku, by był on otwarty dla europejskich, w tym polskich przedsiębiorców" oraz "poważnych działań w usługach oraz części cyfrowej".

"Oczekujemy, że także KE będzie w większym stopniu przeciwdziałała protekcjonizmowi, który dziś dociera nawet do Brukseli" - oświadczył polityk. Jak dodał, Polska angażuje się również na rzecz zrównoważonych zapisów dotyczących przyszłości polityki klimatycznej.

Pytany o to, czy można liczyć, że na wymowę szczytu w kwestiach gospodarczych wpłynie stanowisko 17 szefów unijnych rządów, w tym Polski, którzy pod koniec lutego zaapelowali o rozwój wspólnego rynku, Szymański stwierdził, że to właśnie ta koalicja państw wywrze największy wpływ na kształt konkluzji marcowego posiedzenia Rady Europejskiej.

"Będzie to ambitny tekst na rzecz dalszej budowy wspólnego rynku – szczególnie w obszarze cyfrowym i w usługach. Będziemy pilnowali tego tematu na niższych poziomach prac Rady oraz w Parlamencie Europejskim. To kluczowy wymiar gospodarczy naszego członkostwa" - podkreślił wiceminister.

Polityk poinformował ponadto, że Polska chce, aby szefowie unijnych rządów potwierdzili, w związku z piątą rocznicą rosyjskiej napaści na Ukrainę, "bezprawny charakter aneksji Krymu i Sewastopola".

Zdaniem Szymańskiego wśród tematów poruszanych podczas szczytu nie znajdzie się natomiast kwestia proponowanego mechanizmu wzajemnej oceny praworządności, która - w jego ocenie - "nie jest na tyle dojrzała, by być przedmiotem dyskusji liderów".

"Jesteśmy na poziomie wstępnych konsultacji politycznych i prawnych. (...) Ogólne zasady nie budzą niczyich kontrowersji, ale biorąc pod uwagę doświadczenia Węgier, Rumunii, Malty czy Polski nasz udział w tym mechanizmie będzie uzależniony od realnych gwarancji bezstronności i obiektywizmu oraz od wyjaśnienia relacji tego mechanizmu z innymi procedurami – ramową decyzją KE w sprawie praworządności oraz samym art. 7 traktatu, który stwarza tu istotne ograniczenia" - powiedział wiceszef MSZ.

Według informacji przedstawionych przez ministrów ds. europejskich Belgii i Niemiec, Didiera Reyndersa i Michaela Rotha projekt utworzenie mechanizmu oceny praworządności popiera ponad 20 państw członkowskich UE.

Nowy mechanizm miałby być oddzielny od istniejącej już teraz procedury z art 7., która w ocenie wielu w Brukseli okazała się bezskuteczna. Wzajemna ocena miałaby być jednocześnie odpowiedzią na krytykę państw objętych procedurą z art. 7 mówiących o nierównym traktowaniu i podziale UE na Wschód i Zachód.