Francuskie media zapowiadają konferencję bliskowschodnią w Warszawie, często nazywając ją "kontrowersyjną", czy mającą niezbyt wielkie znaczenie. Wybijają również wolę Polski, by konferencja nie została odebrana jako skierowana przeciw Iranowi.

Według francuskich mediów rozpoczynająca się w środę dwudniowa konferencja ma służyć polityce amerykańskiej.

Przypominając wiedeńskie rokowania, które doprowadziły do porozumienia nuklearnego światowych mocarstw z Iranem w 2015 roku, niektórzy publicyści przyznają, że w gruncie rzeczy stanowisko Paryża bliskie jest stanowisku Waszyngtonu. Jak poinformował rzecznik francuskiego MSZ, Francję na spotkaniu w Warszawie reprezentuje dyrektor polityczny resortu ds. Europy Nicolas de Riviere.

Media wskazują, m.in. przeznaczony dla Francuzów mieszkających poza granicami kraju portal internetowy Le Petit Journal, że "gdy chodzi o uczestników, to poza USA, Izraelem, być może Włochami i większością państw Bliskiego Wschodu, inne delegacje będą na o wiele niższym szczeblu niż ministerialny, albo będą wręcz nieobecne".

"Ta kontrowersyjna konferencja może powiększyć odosobnienie Polski w łonie UE" - przewiduje Beranger Dominici na informacyjnej i opiniotwórczej stronie internetowej Le Courrier d'Europe centrale.

"Konferencja warszawska, o której postanowiono w Waszyngtonie, miły prezent dla polskiego sojusznika, już przed rozpoczęciem jest klapą" – twierdzi komentatorka dziennika "Le Figaro" Isabelle Lasserre. A to dlatego, że "nie przyjechał na nią (prezydent USA) Donald Trump, że wysoka przedstawicielka UE (ds. polityki zagranicznej) Federica Mogherini odrzuciła zaproszenie, a Rosja (spotkanie) bojkotuje" - wskazuje.

Portal Le Petit Journal zaznacza, że "Polska nie chce, by spotkanie odebrane było jako wrogie Iranowi". I dodaje, że "jeśli ta konferencja pozwoli na utworzenie nowego narzędzia debaty na temat Bliskiego Wschodu to będzie rzeczywistym sukcesem".

Inne media francuskie zauważają, że "współorganizowana (przez Warszawę i Waszyngton) konferencja jest ilustracją strategicznego partnerstwa między Polską i Stanami Zjednoczonymi".

Warszawski korespondent radia RFI Thomas Giraudeau mówił we wtorek wieczorem, że warszawskie spotkanie "oficjalnie promować ma pokój i bezpieczeństwo na Bliskim Wschodzie, ale niektóre kraje widzą je jako antyirańskie". Zauważył, że we wtorek, na wspólnej konferencji prasowej szefów dyplomacji Polski i USA "tylko kilka sekund poświęcono Iranowi", a sekretarz stanu USA Mike Pompeo, podobnie jak w krajach, które odwiedził przed Polską, na pierwszy plan wyciągnął zagrożenie rosyjskie.

Według komentatora RFI Nicolasa Faleza, "w porządku (warszawskich) obrad dominować będzie amerykańska polityka +maksymalnej presji+ na Iran". "Waszyngton oskarża Islamską Republikę Iranu o sianie niepokoju w regionie i o rozwijanie niebezpiecznego programu rakietowego" – dodał publicysta. Jak zaznaczył, "rozwój irańskich pocisków rakietowych i możliwość ich rozprzestrzenienia w regionie niepokoi również Francję, która głosem swego ministra spraw zagranicznych wspomniała już o możliwości sankcji wobec Iranu".

Żydowskie witryny internetowe we Francji cytują izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, który przed odlotem do Polski powiedział, że "już tylko to, że w kwestii Iranu odbywa się międzynarodowa konferencja z udziałem Izraela i USA, jest samo w sobie sukcesem".

Państwa, które nie przyjęły polskiego zaproszenia, "robią coś gorszego niż zamykanie oczu, one na siłę starają się zasłonić rzeczywistość" - ocenił szef izraelskiego rządu. "Przechodzą do porządku nad finansowaniem przez Iran bojówek terrorystycznych na ich terytoriach, starają się przeszkodzić sankcjom amerykańskim. Czy może być coś bardziej absurdalnego?" - mówił Netanjahu.

Lasserre cytuje w "Le Figaro" francuskiego dyplomatę, który przyznaje, że "w gruncie rzeczy diagnoza Francji (w kwestii Iranu) niezbyt odbiega od (diagnozy) Białego Domu. I przypomina, że "w 2015 roku (ówczesnym szef MSZ) Laurent Fabius spowodował, że zaostrzono sformułowania porozumienia nuklearnego, podczas gdy (prezydent USA) Barack Obama gotów był na większe ustępstwa wobec Irańczyków".

"Podobnie jak Amerykanie, Francuzi niepokoją się coraz większymi i potencjalnie destabilizującymi wpływami Iranu na Bliskim Wschodzie, kontynuacją jego programu balistycznego, jak i tym, w jaki sposób przedłużyć porozumienie osiągnięte na ograniczony tylko czas" - wskazuje. "Jak dotąd UE i Francji udało się utrzymać więzy zarówno z USA, jak i z Iranem. Jest to wystarczający powód, by nie eksponować się zbyt oficjalnie w Warszawie" – kończy komentatorka "Le Figaro".

Udział w spotkaniu ministerialnym poświęconym problematyce pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie zapowiedzieli przedstawiciele kilkudziesięciu krajów z całego świata, m.in. wiceprezydent USA Mike Pence i sekretarz stanu Mike Pompeo, premier Izraela Benjamin Netanjahu, a także szeroka reprezentacja Bliskiego Wschodu (w tym Arabia Saudyjska, Izrael, Katar, Jemen, Jordania, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie) oraz przedstawiciele wszystkich państw członkowskich UE.

Wśród głównych zagadnień mają znaleźć się m.in. konflikt bliskowschodni, a także konflikty w Syrii i Jemenie, problemy humanitarne w regionie, proliferacja broni masowego rażenia, terroryzm, zagrożenia hybrydowe oraz bezpieczeństwo energetyczne.