Rok 2019 będzie wyjątkowo ważny dla kilku państw byłego ZSRR.
Wybory na Ukrainie i w Mołdawii, wzrost presji Moskwy na Białoruś, wyzwania gospodarcze przed Rosją i decydujący sprawdzian dla postrewolucyjnego rządu Armenii. Przed Wschodem ważne, ciekawe i trudne 12 miesięcy.

Wyborcza Ukraina

31 marca Ukraińcy zdecydują, czy prezydentem przez kolejne pięć lat pozostanie Petro Poroszenko, czy też należy mu się zmiana. Na sondażowej karuzeli najlepiej wyglądają szanse byłej premier Julii Tymoszenko, niekwestionowanej liderki badań socjologicznych, oraz komika Wołodymyra Zełenskiego, związanego z oligarchą Ihorem Kołomojskim. Poroszenko nie jest jednak pozbawiony szans na ostateczny sukces. W sondażach właśnie wyprzedził Zełenskiego, grającego na zmęczeniu tradycyjnymi politykami.
Kampania po drugiej turze jednak się nie skończy, bo jesienią Ukraińcy ponownie pójdą do urn, tym razem, by wybrać parlament. A wszystko w warunkach rosnącego rozczarowania stanem reform i zmęczenia trwającą już niemal pięć lat wojną z Rosją. Z jednej strony łatwiejsze warunki do walki o głosy mają kandydaci sięgający po hasła populistyczne, z drugiej nie należy wykluczyć prób rosyjskiej ingerencji w proces wyborczy, przed czym ostrzegają ukraińskie służby, z eskalacją konfliktu włącznie. Na razie 2018 r. był najspokojniejszy od początku wojny. Na froncie zginęło 103 ukraińskich żołnierzy, o 89 mniej niż w 2017 r.

Rosja epoki zastoju

W Rosji żadnych wyborów na 2019 r. nie przewidziano, ale nie oznacza to, że nadchodzące 12 miesięcy będą łatwe dla władz. Resort pracy spodziewa się, że zatrudnienie w tym roku straci ćwierć miliona Rosjan. Poza bezrobociem wzrośnie inflacja. Oficjalne dane mogą przy tym tego nie pokazać; pod koniec grudnia premier Dmitrij Miedwiediew zwolnił Aleksandra Surinowa, szefa Rosstatu, miejscowej służby statystycznej. Rosstat zameldował, że w listopadzie realne dochody Rosjan rok do roku spadły o 2,9 proc., choć prezydent Władimir Putin zapewniał, że wzrosły o 0,1 proc.
Na dodatek sytuacji nie poprawiają prognozy wskazujące na utrzymanie się niskich cen ropy m.in. ze względu na wzrost wydobycia surowca w USA i wyjście Kataru z Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC). Problemy gospodarcze i niepopularne posunięcia rządu w rodzaju podwyższenia wieku emerytalnego sprawiły, że poparcie dla Putina spadło do poziomu sprzed aneksji Krymu. To z kolei zazwyczaj prowadziło do większej presji na sukcesy na polu polityki zagranicznej. Wymierzona w sąsiadów aktywność Rosji może więc wkrótce wzrosnąć…

Białoruś pod presją

…a na pierwszą ofiarę jest typowana Białoruś. W ostatnich miesiącach media okołokremlowskie i politycy obozu władzy rozpoczęli wymierzoną w Mińsk kampanię propagandową. Wojna informacyjna, w której czołową rolę odgrywa straszak w postaci groźby aneksji kraju przez Federację Rosyjską, tradycyjnie towarzyszy strategicznym negocjacjom dotyczącym dalszej współpracy. Tym razem Rosjanie chcą, by w zamian za utrzymanie dotacji energetycznych Białoruś zrealizowała w dużej mierze martwą umowę integracyjną sprzed dwóch dekad. Gdyby jej zapisy zostały zrealizowane, Mińsk uzależniłyby się od Moskwy w znacznie większym stopniu niż dotychczas.
Dla Alaksandra Łukaszenki taka perspektywa nie wróży niczego dobrego, bo im mniej ma prerogatyw, tym słabsza jest jego pozycja w kraju i na arenie międzynarodowej. Negatywne skutki dla jego pozycji będzie jednak miało ograniczenie rosyjskiej kroplówki energetycznej, zwłaszcza w kontekście planowanych na 2020 r. wyborów prezydenckich. Rozpoczynający się rok może na lata ustalić nowe trendy w relacjach rosyjsko-białoruskich.

Egzamin dla Armenii

Miniony rok obudził w Armenii ogromne nadzieje na reformy i walkę z korupcją. Wiosną w wyniku pokojowej rewolucji do władzy doszedł charyzmatyczny opozycjonista Nikol Paszinjan, który następnie w grudniu osiągnął spektakularny sukces wyborczy, zdobywając 70 proc. głosów. Teraz wszystko zależy od niego, bo samodzielna większość w parlamencie daje mu możliwość przeforsowania wszystkich zapowiadanych zmian, które do tej pory faktycznie bywały blokowane przez stary układ skupiony wokół rządzącej od lat Republikańskiej Partii Armenii.
Na sukces Paszinjana liczy opozycja w wielu innych państwach byłego ZSRR, która z zafascynowaniem patrzyła na ormiańską rewolucję. Z tego samego powodu dystans wobec nowych władz zachowuje Rosja, będąca najważniejszym sojusznikiem Armenii na Kaukazie Płd. Paszinjan, obawiając się reakcji Kremla oraz licząc na pomoc w choćby częściowym uregulowaniu sporu z Azerbejdżanem o Górski Karabach, stonował wcześniejsze zapowiedzi prozachodniego zwrotu w polityce zagranicznej. Podstawowe pytanie dotyczy tego, czy i w jaki sposób Moskwa będzie rzucać kłody pod nogi władzom w Erywaniu.

Oligarchiczna Mołdawia

Przeciwny do armeńskiego trend polityczny jest obserwowany w Mołdawii. Kraj ten, jeszcze przed kilkoma laty nazywany prymusem eurointegracji, pogrąża się w oligarchizacji systemu politycznego przez najbogatszego Mołdawianina Vlada Plahotniuca, lidera nominalnie prozachodniej partii rządzącej. W lutym obywatele tego państwa pójdą do urn, by wybrać parlament. Sondaże wróżą przygniatające zwycięstwo socjalistów, ugrupowania prorosyjskiego, ale niecofającego się przed taktycznymi sojuszami z ludźmi Plahotniuca. Szanse na sukces realnej opozycji wobec miejscowej oligarchii nie są zbyt wielkie. Na Partię Akcji i Solidarności Mai Sandu chce głosować w porywach kilkanaście procent wyborców.