Środowe francuskie media niemal jednomyślnie popierają wszczęcie przez UE działań przeciwko Węgrom. Równocześnie zastanawiają się, jak to wpłynie na układ sił w Parlamencie Europejskim na kilka miesięcy przed wyborami.

Europosłowie będą w środę głosować w sprawie wszczęcia procedury z artykułu 7 traktatu UE. Zgodnie z nim, Rada UE może stwierdzić istnienia wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości europejskich, o których mowa w art. 2 traktatu, co może być podstawą do nałożenia sankcji. Do stwierdzenia ryzyka wymagana jest jednak większość czterech piątych państw członkowskich, zaś ewentualna decyzja o sankcjach podejmowana jest jednomyślnie.

Premier Węgier Viktor Orban występując we wtorek w Parlamencie Europejskim uznał, że oskarżenie o takie naruszenia jest „szantażem” i próbą „skazania (jego) kraju i narodu”.

Francuskie gazety w środowych wydaniach jednak nie podzielają tych opinii. „Viktor Orban nie był równie przekonujący, co podczas poprzednich wystąpień” - napisała Anne Rovan, wysłanniczka "Le Figaro". Cytuje ona francuskiego deputowanego z Europejskiej Partii Ludowej (EPL) Alaina Lamassoure’a, mówiącego, iż „premier, którego znam od 20 lat, podczas przemówienia był wyraźnie nie w sosie. Obawia się zapewne, że zmienić się może nastawianie w EPL”.

„Orban, piewca nieliberalnej demokracji, nie znalazł (w Strasburgu) niemal żadnego poparcia, nawet we własnym obozie - w EPL, która dotąd zawsze go popierała. Tylko deputowani skrajnej prawicy i przeciwnicy UE zakasali rękawy, by go bronić i oklaskiwać” - podkreślili Cecile Ducourtieux i Jean-Pierre Stroobants, europejscy korespondenci dziennika "Le Monde”. Zwrócili oni uwagę, że nawet „Sebastian Kurtz, austriacki kanclerz, będący przecież w koalicji ze skrajną prawicą i jak dotychczas, przyjaciel pana Orbana, wezwał do głosowania za artykułem 7".

Ten zwrot tłumaczą tym, że „jak się wydaje, rośnięcie w silę ekstremistów, szczególnie po zajściach w Chemnitz, przesunęło linie (podziału) w EPL". Nadzwyczaj charakterystyczna, zdaniem dziennikarzy „Le Monde”, jest „zmiana narracji (Manfreda) Webera, przewodniczącego grupy parlamentarnej tej partii i jak dotąd ważnego poplecznika Orbana”. Polityk, który „już zgłosił swą kandydaturę na następcę Jean-Claude'a Junckera, zdał sobie zapewne sprawę, że trudno jest starać się o przewodniczenie Komisji Europejskiej, strażniczki traktatów UE i popierać pieszczocha skrajnej prawicy europejskiej” – komentują korespondenci „Le Monde”.

Poparcie „skrajnej prawicy europejskiej” dla węgierskiego przywódcy niuansuje w dzienniku „l’Opinion” Ludovic Vigogne, pisząc, że lider centroprawicowej partii francuskiej Republikanie (Laurent) „Wauquiez odmawia ostracyzmu wobec Orbana”. Zdaniem autora artykułu, „ton Republikanów wobec premiera węgierskiego jest bardziej pojednawczy, niż partii prawicowych w Europie Północnej, w Beneluksie czy (niemieckiej) CDU”.

Zdaniem Vigogne'a, „Wauquieza z największą uwagę śledzi debatę w PE”, gdyż ma ona wielkie znaczenie w perspektywie zbliżających się wyborów europejskich i „dla podjętego przezeń zadania odbudowy francuskiej prawicy”.

Również korespondenci „Le Monde” podkreślają, że „wtorkowa debata nie była pozbawiona ukrytych motywów”. Jak piszą, „rozpad EPL na dziewięć miesięcy przed wyborami do PE miałby poważne konsekwencje. Z jednej strony stworzyłby przestrzeń polityczną dla unii skrajnych prawic Orbana i (włoskiego wicepremiera) Salviniego, ale z drugiej byłby okazją dla rozszerzonego sojuszu +proeuropejskiego+ wokół (prezydenta Francji Emmanuela) Macrona”.

Ducourtieux i Stroobants, podobnie jak inni francuscy komentatorzy, twierdzą, że Macron "w swej strategii europejskiej stawia przede wszystkim na rozpad EPL”.