Wystarczy rzut oka na znajdującą się obok mapę, aby jasny stał się główny powód, dla którego konflikt w Syrii nie jest bliski zakończenia. Żadna ze stron wciąż nie jest wystarczająco silna, aby narzucić pozostałym swoje warunki i położyć w ten sposób kres ciągnącej się od 7 lat wojnie domowej.
Po zwycięstwie nad Państwem Islamskim (bojownicy kalifatu kryją się jeszcze w nielicznych miejscowościach na pograniczu syryjsko-irackim) Syria jest podzielona na trzy części. Wschód i centrum kraju kontroluje z pomocą sojuszników rząd w Damaszku z Baszarem al-Asadem na czele. Na północnym i południowym wschodzie wciąż są tereny, na których mocno trzyma się opozycja. Północny zachód został zaś zdominowany przez syryjskich Kurdów, którzy byli kluczowi w walce z ISIS.
Jeśli wkrótce nie dojdzie do przełomu w rozmowach pokojowych – dotychczas własne rozmowy organizował ONZ, a osobne – Kreml), można się spodziewać, że konflikt wciąż będzie się tlił. Po likwidacji ośrodków oporu w okolicach stolicy kraju al-Asad prawdopodobnie przejdzie do odbijania z rąk opozycji pozostałych obszarów znajdujących się jeszcze w ich rękach. Jeśli dotychczasowa historia konfliktu może stanowić wskazówkę, nie obejdzie się bez kryzysów humanitarnych.
Perspektywę zakończenia konfliktu komplikuje również kwestia kurdyjska. Sąsiadująca z Syrią od północy Turcja alergicznie reaguje na jakiekolwiek wzmianki na temat kurdyjskiej autonomii. Otwarte pozostaje również pytanie, w jaki sposób na propozycje jakiejś formy federalizmu zareaguje sam al-Asad, który dotychczas nie zdradzał zainteresowania takim rozwiązaniem.