Przełom energetyczny osiągnięty. Załatwienie problemów polskiej mniejszości jest trudniejsze.
Piątkowa wizyta premiera Mateusza Morawieckiego w Wilnie to ukoronowanie wysiłków, których celem było rozmrożenie relacji z Litwą. Pomogły zbiegi okoliczności i doraźne potrzeby polityczne obu stron. – Sporą rolę odegrał przypadek – mówi źródło w polskim MSZ.
– Polska jest naszym sąsiadem i ważnym partnerem. Łączy nas doświadczenie historyczne i wiele wspólnych wyzwań i interesów – mówił w piątek premier Litwy Saulius Skvernelis.
– Litwa jest dla Polski partnerem strategicznym ze względu na związki historyczne, położenie, względy obronne i wspólną historię – rewanżował mu się Morawiecki. I dodawał, że gdy wraca idea Jedwabnego Szlaku, nie powinniśmy zapominać o Bursztynowym.
To istotny zwrot od czasów, gdy były szef MSZ Radosław Sikorski deklarował, że jego noga nie postanie na Litwie, dopóki nie zostaną rozwiązane problemy polskiej mniejszości. Tymczasem ostatnio na Litwie gościł Andrzej Duda, w Polsce byli minister dyplomacji Linas Linkevičius i przewodniczący parlamentu Viktoras Pranckietis, a na obchody stulecia niepodległości nad Wisłę ma przybyć prezydent Dalia Grybauskaite. Ale zmiana zaczęła się wykuwać we wrześniu w 2016 r., gdy litewska delegacja przyjechała na forum w Krynicy.
– Zapytali, czy uda nam się porozumieć. Odpowiedzieliśmy, że jeśli będzie wola po ich stronie, to po naszej nie ma problemu – mówi DGP przedstawiciel rządu. PiS doszedł do wniosku, że skoro lata twardej postawy wobec Litwy nie przyniosły efektów, trzeba zmienić podejście. – Za długo czekaliśmy. Lepiej będzie artykułować oczekiwania w drodze dialogu – słyszymy w Kancelarii Prezydenta. Chodziło o pisownię nazwisk zgodną z zasadami naszej ortografii, ale także np. gwarancję, że polskie szkoły nie będą zamykane. W sferze realnej gospodarki problemem były tory z należącej do Orlenu rafinerii w Możejkach do łotewskiej granicy.
Połączenie rozebrano w 2008 r. w odwecie za decyzję Orlenu Lietuva, że benzyna będzie eksportowana przez bliższe porty na Łotwie, a nie odleglejszą Kłajpedę. Dodatkowo Orlen musiał płacić wyższe stawki za przewóz niż inne spółki. Poprzedni zarząd kolei Lietuvos Geležinkeliai odmawiał ustępstw. Pomógł przypadek. W 2016 r. wieloletni szef LG podał się do dymisji, po tym jak dziennikarze ujawnili, że próbował ich przekupić, a na dokładkę firma mimo sankcji współpracowała z Rosją.
– Po wyborach w 2016 r. prezydent wymogła, by ministrem łączności został bliski jej i przychylny Polsce dotychczasowy szef resortu energetyki Rokas Masiulis. Ten szybko wymienił kierownictwo LG, a nowi menedżerowie zmienili podejście do Orlenu – tłumaczy Mariusz Antonowicz, politolog z Uniwersytetu Wileńskiego. W czerwcu 2017 r. udało się dojść do porozumienia w sprawie odbudowy torów. A w grudniu LG dostały od Brukseli 28 mln euro kary za ich demontaż i dyskryminację Orlenu.
Połączenie zostanie odbudowane do 2019 r. Ale już sama ugoda ułatwiła rozmowę o innych kwestiach energetycznych. Dla Wilna to ważne, bo połączenie sieci elektroenergetycznych z Polską i budowa interkonektora gazowego to sposób na dalsze uniezależnianie się od Rosji. – Widzimy lepszą koordynację współpracy z Polską. Warszawa rozumie geopolityczne znaczenie strategicznych projektów. To stanowisko opiera się nie tylko na wspólnych interesach, ale i wartościach – mówi nam Dalia Kraulyte z litewskiego MSZ.
Chodzi np. o wspólne dążenie do zablokowania gazociągu Nord Stream 2 czy deklarację Polski, że nie będzie kupować prądu z budowanej elektrowni jądrowej w białoruskim Ostrowcu, którą Wilno traktuje jako zagrożenie. – Zagrały też dwa inne czynniki. Po pierwsze, stulecie niepodległej Litwy było dobrą okazją do zorganizowania serii wizyt, które poprawiły atmosferę. Po drugie, uruchomienie artykułu 7 przez Brukselę zmusiło Polskę do szukania sojuszy, dzięki czemu Litwa uznała, że Warszawa przestała ją ignorować – mówi Antonowicz.
Litewskie stanowisko w sprawie sankcji początkowo dawało pole do różnych interpretacji, choć Wilno nie wykluczało, że poprze Warszawę. – Jeśli dojdzie do głosowania, będziemy dyskutować. Ale zawsze powtarzaliśmy, że jesteśmy przeciwni drastycznym krokom – mówił DGP w lutym minister Linkevičius. Kilka dni później Duda przywiózł z Wilna dalej idącą obietnicę. Grybauskaite stwierdziła, że nie poprze „siłowych metod przeciwko żadnemu krajowi, w tym Polsce”. – Dziękuję za wsparcie w sprawach, które toczymy – mówił w piątek Morawiecki.
O ile nowe otwarcie w energetyce okazało się łatwe, rozwiązanie problemów mniejszości to zadanie na lata. W Warszawie nie zapomniano, jak litewski Sejm w 2010 r. odrzucił projekt pozwalający na zapis nazwisk Polaków w oryginalnej wersji, w czasie gdy w Wilnie przebywał prezydent Lech Kaczyński. Teraz w parlamencie są dwa projekty, z których ten popierany przez rząd przewiduje zgodę na wykorzystanie do zapisu nazwisk nieistniejącej w litewskim alfabecie litery W, ale już nie na specyficznie polskie litery, jak Ł czy Ż.
Mimo to i w tej kwestii widać postępy. W czwartek resort oświaty obiecał zgodę na sprowadzanie znad Wisły podręczników języka i literatury polskiej. W piątek ogłoszono, że od maja na Litwie będzie transmitowanych pięć polskich telewizji; do tej pory była to tylko TVP Polonia. Warszawa wpłynęła zaś na Akcję Wyborczą Polaków na Litwie, by ta złagodziła prorosyjską retorykę. Na działaczy AWPL naciskała ambasada RP, a Duda podczas wizyty w Wilnie mówił, że niektóre oczekiwania mniejszości są wygórowane, co wywołało oburzenie części polityków Akcji.
AWPL złagodniała nie tylko pod wpływem nacisków, ale i ze względów pragmatycznych. Jak mówi Antonowicz, odkąd w 2016 r. weszła do koalicji w radzie rejonu wileńskiego, udało jej się załatwić problem z akredytacją polskich szkół, a na poziomie centralnym, dzięki nieformalnemu poparciu rządu, pozyskać pieniądze na drogi na Wileńszczyźnie. Wszystko to nie oznacza, że sporne kwestie zostaną szybko rozwiązane. – Problemy natury etnicznej to zadanie na lata. Ciepłe słowa polityków to za mało – mówi DGP historyk Vladas Sirutavičius, autor książki o relacjach polsko-litewskich w latach 1988–1994.
Nasi rozmówcy przypominają, że w przyszłym roku Litwę czekają wybory prezydenckie, a to nigdy nie sprzyja rozstrzyganiu kontrowersji. Wszelkie ustępstwa Wilna na rzecz Warszawy są potępiane przez litewską prawicę, a zgoda na kompromis po stronie Polski – przez działaczy AWPL. Także dlatego, choć projekt pozwalający na stosowanie litery W miał być przyjęty już jesienią 2017 r., na razie nie poddano go pod głosowanie. Dlatego jedno z naszych źródeł dyplomatycznych studzi emocje i zastrzega, by nie mówić o wielkim przełomie. – Kompromis elit będzie chwiejny, jeśli nie pójdzie za tym zbliżenie społeczeństw. A my ciągle mało o sobie wiemy – podsumowuje Sirutavičius.