O tym, że można zapłacić mandat za bałagan w samochodzie przekonała się mieszkanka Szczecina, która wiozła dzieci w samochodzie pełnym domowych przedmiotów.

Jak wyglądała kontrola, która zakończyła się mandatem za bałagan?

Policjanci zatrzymali kierującą, która jechała na targ, aby sprzedać zalegające w domu rzeczy. Z pozoru wszystko było w porządku — dokumenty kompletne, kobieta trzeźwa, zachowanie prawidłowe. Dopiero po zajrzeniu do wnętrza samochodu stało się jasne, że kontrola nie zakończy się jedynie pouczeniem.

W aucie znajdowało się dwoje dzieci, a wokół nich piętrzyły się torby, kartony i inne przedmioty. Młodsze dziecko siedziało z przodu, natomiast starsze — przekraczające 150 cm wzrostu — zostało niemal przygniecione bagażami. Policjanci ocenili, że w takiej sytuacji nie ma możliwości prawidłowego zapięcia pasów bezpieczeństwa, co stanowi jedno z najpoważniejszych naruszeń dotyczących przewożenia pasażerów.

Decyzja funkcjonariuszy była jednoznaczna: dalsza podróż w takim stanie była zbyt niebezpieczna. Dzieci odesłano innym środkiem transportu, a kierująca otrzymała 300 zł mandatu oraz 5 punktów karnych.

Dlaczego bałagan w samochodzie jest realnym zagrożeniem?

Choć wielu kierowców traktuje wnętrze auta jako dodatkową przestrzeń do przechowywania, policja — i co ważniejsze, fizyka — pokazują, że to bardzo ryzykowna praktyka.

Luźne przedmioty przewożone w kabinie mogą:

  • unięmożliwić hamowanie, gdy wpadną pod pedały,
  • stać się śmiertelnym pociskiem podczas nagłego hamowania lub zderzenia.

Testy bezpieczeństwa mówią jasno:przy prędkości około 90 km/h walizka ważąca 9 kilogramów uderza z siłą przekraczającą 450 kilogramów. Taka energia jest w stanie urwać rękę manekina testowego.

Jeśli obok siedzi dziecko, efekt może być tragiczny. Dlatego policjanci nie traktują bałaganu jako „kwestii estetycznej”, ale jako poważne naruszenie.

Jak policja uzasadnia mandat mimo że słowo „bałagan” nie istnieje w przepisach?

To jeden z najczęstszych pytań kierowców: jak można ukarać za coś, o czym prawo nawet nie wspomina? Odpowiedź tkwi w przepisach dotyczących obowiązkowego wyposażenia pojazdu.

Każdy samochód musi posiadać:

  • trójkąt ostrzegawczy,
  • gaśnicę w miejscu łatwo dostępnym.

Jeśli nie można jej szybko wydobyć, bo zasłania ją sterta rzeczy — kierowca łamie prawo. A za to grozi nawet 500 zł mandatu.

W przypadku kierującej interwencja była właśnie oparta na tym przepisie. Bałagan nie był problemem samym w sobie — problemem było to, że uniemożliwiał dostęp do obowiązkowego wyposażenia i stwarzał zagrożenie dla pasażerów.

Przewożenie dzieci w zabałaganionym aucie to podwójne zagrożenie

Kierowcy często nie zdają sobie sprawy, że nawet minimalna przeszkoda uniemożliwiająca prawidłowe zapięcie pasów jest traktowana jako bardzo poważne wykroczenie. Pasy bezpieczeństwa działają tylko wtedy, gdy:

  • przylegają do ciała,
  • przebiegają po właściwych punktach,
  • nic nie ogranicza ruchu pasażera.

Dziecko siedzące pomiędzy bagażami jest w sytuacji realnego zagrożenia. Nie tylko nie ma szans na prawidłową ochronę podczas wypadku, ale dodatkowe przedmioty mogą spowodować obrażenia, które w normalnych warunkach w ogóle by nie wystąpiły.

To dlatego policjanci natychmiast przerwali podróż w omawianym przypadku.

Co kierowca powinien wozić w aucie, a czego nie wymaga prawo?

Polskie przepisy są bardzo skromne — obowiązkowe są tylko dwie rzeczy:

  • trójkąt,
  • gaśnica.

Ale specjaliści od bezpieczeństwa mówią wprost: to absolutne minimum.

W samochodzie powinno się dodatkowo mieć:

  • apteczkę (choć nie jest obowiązkowa, bardzo często ratuje zdrowie),
  • kamizelki odblaskowe dla wszystkich pasażerów,
  • koło zapasowe lub zestaw naprawczy,
  • kable rozruchowe,
  • linkę holowniczą,
  • latarkę,
  • podstawowe narzędzia.

Apteczka to szczególnie ważny element — najtańsze zestawy z dyskontów zwykle są niewystarczające i nie nadają się do realnego udzielania pierwszej pomocy.

A co z wyjazdem za granicę? Tu sprawa robi się bardziej skomplikowana

Konwencja Wiedeńska znacząco ułatwia kierowcom podróżowanie po Europie. Jej główne założenie brzmi: samochód musi spełniać jedynie wymogi kraju, w którym został zarejestrowany, nie kraju, po którym się porusza.

To oznacza, że polski kierowca nie musi doposażać auta w elementy wymagane np. we Włoszech czy Hiszpanii. Ale warto pamiętać, że lokalne przepisy nakładają na kierowców miejscowych dodatkowe obowiązki.

W Europie obowiązkowe mogą być:

  • kamizelki odblaskowe (m.in. Niemcy, Francja, Austria, Włochy),
  • apteczki (Niemcy, Czechy, Austria),
  • dwa trójkąty ostrzegawcze (Hiszpania),
  • łańcuchy śniegowe (Hiszpania — w górach obowiązkowe zimą),
  • kliny pod koła (Estonia).

To nie obowiązuje polskiego kierowcy, ale czasem warto doposażyć auto z rozsądku, szczególnie przy długich trasach lub zimowych podróżach.

Jak uniknąć mandatu i zwiększyć bezpieczeństwo? Praktyczne kroki

Chaosu w aucie można uniknąć bardzo łatwo, jeśli kierowca trzyma się kilku zasad:

  • przewozić ciężkie rzeczy wyłącznie w bagażniku,
  • nie wozić luźnych przedmiotów w kabinie,
  • utrzymywać dostęp do gaśnicy — to absolutna podstawa,
  • przed jazdą upewniać się, że dzieci mogą poprawnie zapiąć pasy,
  • nie traktować auta jako magazynu na wszystko, co nie mieści się w domu.