Robert Dziekański - polski imigrant, który zginął w 2007 roku na lotnisku w Vancouver rażony przez policję paralizatorem - na kilka godzin przed śmiercią odczuwał skutki zmiany strefy czasowej, zmęczenie i głód - zeznał w poniedziałek na przesłuchaniu kanadyjski celnik.

"To zrozumiałe, że był nieco sfrustrowany i niespokojny" - powiedziała przedstawicielka służb imigracyjnych Juliette Van Agteren. "Nie czuł się dobrze, ponieważ chciało mu się pić. Prawdopodobnie był głodny" - dodała.

W czasie poniedziałkowego przesłuchania przedstawiono nagranie wideo, na którym co najmniej pięciu funkcjonariuszy kanadyjskiej straży granicznej pyta Dziekańskiego używając języka, w którym nie mówił, o dokument napisany w języku, w którym nie potrafił czytać. Na lotnisku Polak spędził ponad sześć godzin.

Wkrótce po tym, jak Van Agteren podbiła dokumenty pobytowe Dziekańskiego, Polak zaczął rzucać meblami w hallu przylotów. Prawdopodobnie zdenerwowała go nieobecność matki w sali odbioru bagażu, gdzie nie mogła wejść.

Van Agteren zeznała, że szukała kontaktu z matką Roberta Dziekańskiego, Zofią Cisowską, ale próby się nie powiodły.

Kierowniczka zespołu celników Alexandra Curry powiedziała, że agenci rozpoznali mężczyznę wyczekującego od jakiegoś czasu w porcie lotniczym. Dodała, iż wiedziała, że członkowie jego rodziny dzwonili, próbując go odnaleźć.

Curry zaznaczyła, że funkcjonariusze udali się na poszukiwania rodziny Dziekańskiego.

"Chcieli złapać Dziekańskiego po drodze i zaprowadzić go do rodziny" - podkreśliła.

Czterech funkcjonariuszy Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP) przyznało się do użycia tasera (paralizatora) po tym, jak imigrant zaczął zachowywać się "niepewnie".

Najbardziej oczekiwano zeznań tej czwórki. Przesłuchanie zostało odroczone, gdyż oczekiwano informacji o stawianych im zarzutach.

Prokurator prowincji Kolumbia Brytyjska orzekł jednak w zeszłym miesiącu, że policjanci nie usłyszą zarzutów i będą zeznawać.

Funkcjonariusze RCMP utrzymują, że Dziekański był w stanie delirycznego podniecenia (ang. excited delirium) i doświadczał zespołu odstawienia alkoholu. Wcześniej świadkowie mówili, że Polak wydawał się pobudzony, ale nie był bardzo zmęczony, gdy przybył na lotnisko.

Świadkowie zeznający w poniedziałek twierdzili tymczasem, że nie wydawał się być wyczerpany.

"Nie było nic w jego działaniach, co wzbudzałoby we mnie jakiekolwiek obawy" - mówiła celniczka Kelly McKenzie.

Późniejszy raport koronera stwierdził, że Dziekański wykazywał objawy chronicznej choroby alkoholowej, ale w chwili śmierci w jego organizmie nie było żadnego alkoholu ani narkotyków.

Cisowska natomiast utrzymuje, że okłamywano ją w kwestii stanu jej syna i okoliczności jego śmierci.

Jej prawnik Walter Kosteckyj powiedział, że matka Dziekańskiego chce dokładnego raportu na temat tego, co się zdarzyło 14 października 2007 roku na lotnisku międzynarodowym w Vancouver. Chce też, aby wszystkie służby - Kanadyjska Królewska Policja Konna, straż graniczna i port lotniczy - wzięły odpowiedzialność za te zdarzenia.

W pierwszej fazie postępowania sąd zajmował się ogólnie sprawą stosowania paralizatorów przez policję. Szczegółowy raport na ten temat ma zostać opublikowany jeszcze w tym roku.

Druga faza ma koncentrować się na tym, co przydarzyło się Dziekańskiemu. Jeśli dowody będą wystarczające, sędzia będzie mógł orzec przekroczenie uprawnień.