Gdy w 2000 r. do władzy w Rosji dochodził Władimir Putin, gospodarzem Białego Domu był Bill Clinton. – Ty masz demokrację w sercu. Nie jestem pewien, czy to samo można powiedzieć o Putinie – powiedział Borysowi Jelcynowi, z którym łączyły go świetne relacje. Cóż za różnica w porównaniu z George’em W. Bushem, który po pierwszym spotkaniu z Putinem komplementował jego „oczy godne zaufania”. Fakt, że i Putin wówczas jeszcze chciał zbliżenia z Zachodem, czego przykładem było wsparcie USA po 11 września 2001 r. Sielanka szybko się skończyła, bo Kreml uznał przyjęcie państw bałtyckich do NATO i parcie Busha do zaproszenia do akcesji Gruzji i Ukrainy za dowód wrogości.
Powiązane
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama