Kolejny raz nie udało im się zebrać wystarczającego poparcia we własnej partii dla zmian w ubezpieczeniach zdrowotnych. Trump apeluje do Kongresu: skoro nie daliście rady zastąpić, to chociaż uchylcie.
Najpierw republikanie mieli problem z przepchnięciem ustawy przez Izbę Reprezentantów. Teraz napotkała opór w Senacie. By nie ryzykować wizerunkowej katastrofy, lider republikanów w Senacie Mitch McConnell postanowił nie poddawać jej pod głosowanie.
To nie znaczy, że republikanie zrezygnowali z majstrowania przy ubezpieczeniach zdrowotnych. Najnowszy plan zakłada przyjęcie ustawy, która uchyli Obamacare, ale z dwuletnim opóźnieniem. W ten sposób przedstawiciele partii chcą dać sobie czas na opracowanie reformy, która zadowoli wszystkich republikanów, nie wywracając do góry nogami obecnego systemu.
To ważne, bo beneficjentami Obamacare jest wielu niezamożnych wyborców. Ustawa otworzyła im drogę do ubezpieczenia zdrowotnego, na które wcześniej nie było ich stać. Pokaźną część tej grupy stanowią wyborcy ze stanów, które z niebieskich stały się czerwone – przestały głosować na demokratów, a zaczęły na republikanów. To oni najmocniej odczuliby uchylenie Obamacare bez wprowadzenia nowego systemu.
Tego elektoratu republikanie stracić nie mogą, gdyż ich mobilizacja dała partii większość w obu izbach i wyniosła do władzy Trumpa, neutralizując efekty niskiego poparcia Grand Old Party (tradycyjna nazwa partii) wśród mniejszości.
Nie zmienia to faktu, że Donald Trump uczynił z odrzucenia Obamacare jedną ze swoich najważniejszych obietnic wyborczych. I chociaż Biały Dom nie uczestniczył w pracach legislacyjnych nad odłożonym na półkę projektem – w całości jest on dziełem republikanów z Kongresu – to przyjęcie reformy zostałoby zaliczone do prezydenckich sukcesów. A tych Trump potrzebuje, bo jak na razie nie może się pochwalić żadnym poważnym osiągnięciem legislacyjnym.
Co ciekawe, republikanów w kłopotliwym położeniu postawił właśnie prezydent. Partyjna wierchuszka stała na stanowisku, że Obamacare trzeba najpierw uchylić – nie byłoby problemu ze znalezieniem poparcia dla tej inicjatywy – a dopiero potem zastanowić się, co dalej. Ale Trump uważał, że republikanie są w stanie uchylić reformę poprzednika i zaproponować alternatywę. Liderzy GOP niechętnie postanowili nie sprzeciwiać się prezydentowi.
Problem w tym, że porażka wpisuje się w wizerunek Kongresu jako organu, który nie jest w stanie nic zrobić – nawet jeśli partia ma w nim większość. Oczywiście do wyborów w 2018 r., kiedy Amerykanie wybiorą wszystkich 435 reprezentantów, jeszcze daleko, niemniej jednak do końca września Kongres czekają jeszcze niemałe wyzwania legislacyjne – chociażby budżet, który w ciągu ostatnich lat uchwalano z dużym opóźnieniem.