W naszym życiu publicznym można spotkać dziwaczne, rozproszone po różnych redakcjach i instytucjach, persony zwane symetrystami. Przedstawiane są jako dotknięte przedziwną wadą poznawczą, która sprawia, że wszystkie partie polityczne wydają się im takie same. Nie widzą, że – zdaniem krytyków takiej postawy – bardzo łatwo można stwierdzić, które stronnictwo jest lepsze, a które gorsze.
Trudno się dziwić, że osoby takie budzą konsternację wśród ludzi obdarzonych darem rozróżniania dobrego i złego w życiu politycznym. Biorąc na serio ten nieco karykaturalny obraz, należałoby stwierdzić, że mamy do czynienia raczej ze swoistego rodzaju nihilizmem politycznym, bo stwierdzenie, że „wszyscy są tacy sami” (partia X jest jak Y), w zasadzie oznacza, iż „wszyscy są tak samo źli”. Nie ma dobrych, których można by wspierać.
Czy można być jednak symetrystą bez popadania w nihilizm?
Jeżeli krytycy symetryzmu mają rację, to rzeczywiście stanowisko takie wydaje się błędne. Zakładając, że funkcjonowałyby tylko dwa stronnictwa polityczne X i Y, to z tak zarysowanej perspektywy oba postrzegane byłyby jako działające w identyczny sposób. Nie tylko zgłaszałyby takie same postulaty i wprowadzały w życie podobne rozwiązania, lecz też dopuszczały się takich samych przewinień. A więc trudno byłoby mówić o dwóch ugrupowaniach. W sytuacji gdy działania partii X i Y różniłyby się chociażby minimalnie, nie moglibyśmy już stwierdzić, że są takie same, lecz podobne. W takim mocnym ujęciu symetryzm byłby błędny, albowiem zamazywałby nawet niewielkie, ale istniejące, różnice.
Czy oznacza to, że należy go odrzucić? Wydaje się, że można go przekształcić w stanowisko próbujące zachować równy dystans do stron politycznego sporu. Jednak i tutaj czekają symetrystę kłopoty. Bo jak zachować równy dystans? Trzeba by wyzbyć się wszelkich przekonań i emocji politycznych, doświadczeń i przeżyć. Wszystkiego tego, co współtworzy ludzką osobowość. A więc stać się wyzutym z człowieczeństwa robotem. Literalnie rozumiany równy dystans jest po prostu niemożliwy do zrealizowania.
Ale symetryzm można pojmować w słabszym ujęciu jako próbę utrzymania jednakowego dystansu. Z akcentem położonym na próbę utrzymania. Równy dystans jest niemożliwy, ale nie wyklucza podejmowania prób, by przy analizie i ocenie określonych stanowisk politycznych z góry nie zakładać, że racje ma X lub Y (względnie X lub Y nie ma racji). Próbować ważyć argumenty, odwoływać się do danych, nie zakładać złej woli. Innymi słowy: mając własne przekonania polityczne, zachować niezależność w myśleniu i ocenie.
Co do tego, że demokracja potrzebuje emocji, zaangażowania i żaru – wydaje się – panuje zgoda. Ale też chłodnego namysłu nad jej funkcjonowaniem. Nie można wykluczyć, że symetrystyczny dystans wynika z uczucia, jakim się darzy samą ideę demokracji, która przewyższa emocje związane z podziałami funkcjonującymi w demokratycznej polityce
Dlaczego mielibyśmy cenić symetryzm, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że jest to perspektywa nieosiągalna? Można starać się być symetrystą, lecz nigdy nie będzie się nim w pełni. Więc po co się męczyć? Co zyskać miałoby na tym demokratyczne społeczeństwo? Owym zyskiem byłoby istnienie w miarę wiarygodnych sygnalistów wskazujących na sprawy ważne, na niepokojące zmiany, na czyhające zagrożenia. Potrzebne są w sferze publicznej osoby niezależnie oceniające działania i wydarzenia polityczne, które odróżniałyby się od publicystów ograniczających się do uzasadniania lub usprawiedliwiania działania partii X lub Y, które nie epatowałyby wielkimi słowami i epitetami przy każdej okazji, które nie myślałyby w kategoriach personalnych i towarzyskich (my przeciwko onym), które nie obrażałyby się na fakt istnienia wielu opinii i stanowisk politycznych. W takim rozumieniu symetryzm mógłby się stać perspektywą przyjmowaną przez osoby o różnych poglądach politycznych. Mógłby pomóc w przywróceniu wagi niektórym sprawom czy też poważnej dyskusji na ich temat.
Załóżmy, że oceniamy politykę społeczną partii X za nietrafną, a reformy partii Y za naruszające konstytucję. Czy symetrysta może powiedzieć, że stronnictwa X i Y są podobnie złe? Odpowiedź twierdząca zakładałaby, że sprawy społeczne i ustrojowe są równorzędne. Odpowiedź negatywna, że należy przyznać którejś z nich prymat. Zakładając, że symetryści są demokratami, to czy niedobra polityka społeczna jest z ich perspektywy tak samo szkodliwa jak naruszanie demokratycznej konstytucji? Dobrą politykę społeczną może prowadzić rząd niedemokratyczny. Sprawować rządy dobre dla ludu może i autokrata. Jednak może równie dobrze przestać to robić i sprawować władzę za pomocą przemocy. Natomiast demokratyczny rząd, prowadzący negatywnie ocenianą politykę społeczną, można zmienić zgodnie z demokratyczną konstytucją za pomocą wyborów. Władza związana zasadami takiej ustawy zasadniczej nie może w łatwy i bezkosztowy sposób skompensować mizernej polityki społecznej represjami wobec niezadowolonego społeczeństwa. Hamowana jest bowiem przez sieć reguł i instytucji, a jej polityczna moc jest ograniczona. Ostatecznie w takim ustroju obywatele mogą źle ocenianą władzę zmienić.
Czy zatem przyjmując demokratyczny punkt widzenia, symetryści będą przypisywać równą wagę kwestiom ustrojowym i społecznym? Wydaje się, że nie, bo w ustroju demokratycznym społeczeństwo nie tylko ma pewne prawa, ale też wpływa na zmianę rządzącej większości. W ustroju niedemokratycznym społeczeństwo jest co najwyżej przedmiotem ewentualnej troski władzy, jednak nie ma pewności, że ta troska się pojawi ani że będzie trwała.
W tak zarysowanym ujęciu symetryzm wiąże się z dążeniem do zachowania równego dystansu wobec działań aktorów politycznych, jednakże opiera się na demokratycznych przekonaniach. Konstruując idealny typ symetrysty, zakładaliśmy ich demokratyczne przekonania. W tym punkcie kończy się symetryzm, bo czy można sobie go wyobrazić w ustroju niedemokratycznym? Być może jako próba utrzymania równego dystansu między władzą polityczną a społeczeństwem? Ale czy niedemokratyczna władza polityczna pozwoliłaby symetrystom funkcjonować? Wydaje się, że symetryzm w pełni zaistnieć może właśnie w demokracji i to jej może przynieść najwięcej pożytku.
Nie oznacza to jednak, że symetryści mają w niej łatwe życie i są powszechnie cenieni. Rozgorączkowane strony rywalizacji politycznej zazwyczaj niechętnie przyjmują opinie podawane z dystansu, lecz dla jakości demokratycznej debaty są one nie do przecenienia. Dlatego też cenni są wszyscy symetryści, o różnych poglądach politycznych, pracujący w równych redakcjach i instytucjach.
Co do tego, że demokracja potrzebuje emocji, zaangażowania i żaru, wydaje się panuje zgoda. Ale potrzebuje też chłodnego i zdystansowanego namysłu nad jej funkcjonowaniem. Nie można wykluczyć, że symetrystyczny chłód i dystans wynikają z uczucia, jakim się darzy samą ideę demokracji, które przewyższa emocje związane z podziałami funkcjonującymi w demokratycznej polityce.