Wizyta prezydenta USA Donalda Trumpa w Warszawie wzbudza emocje polityczne i publicystyczne. To niewątpliwie sukces polskiej dyplomacji. Ale mało kto dostrzega, że pobyt w naszym kraju to tylko przystanek. Prezydent Stanów Zjednoczonych przybywa do Europy na szczyt państw G20.
Już następnego dnia po wizycie w Warszawie będzie w Hamburgu, gdzie najważniejsi tego świata będą decydować o przyszłości globu. A ta przyszłość nie rysuje się zbyt kolorowo. Nie udało się jeszcze w pełni odrobić skutków ostatniego globalnego kryzysu, a zagrożenie już puka do drzwi kolejnych państw. Walka z terroryzmem pochłania coraz więcej sił i środków. Coraz częściej społeczeństwa reagują na zagrożenie ksenofobią, a rządy – protekcjonizmem gospodarczym i sprzeciwem wobec globalizacji. To może prowadzić wprost do wojen handlowych, intensyfikacji ruchów migracyjnych i zaburzenia dotychczasowego porządku. Niezbędny jest przełom, silny historyczny impuls do porozumienia. Dlatego 7 i 8 lipca spojrzenia będą się kierowały ku Hamburgowi, gdzie odbędzie się dwunasty szczyt głów państw i szefów rządów grupy G20. Najsilniejszych, najbogatszych i najbardziej wpływowych.
G20 to forum dialogu o kluczowych kwestiach dla światowej gospodarki. Tworzy je 19 państw i Unia Europejska. Państwa członkowskie reprezentują dwie trzecie ludności świata, wytwarzają 85 proc. światowego PKB i generują 75 proc. światowych obrotów handlowych. Potęga! Niestety, Polski do dziś w tej grupie nie ma. O nasze interesy powinni więc formalnie zadbać przedstawiciele Unii Europejskiej. Ale niedosyt i obawa pozostają. Mimo że decyzje szczytu nie są prawnie wiążące, to mają silny wpływ na reformy i kierunek zmian w gospodarce światowej, a więc także w Polsce.
Na szczęście w globalnym dyskursie uczestniczą przedstawiciele polskiego biznesu. W ramach organizacji B20, będącej ciałem doradczym G20, mają wpływ na rekomendacje i wnioski tworzone dla przywódców i decydentów. Siła wpływu organizacji B20 polega na koncyliacyjnym i partnerskim systemie kontaktu biznesu z establishmentem politycznym. W pracach grupy B20 biorą udział przedstawiciele największych organizacji międzynarodowych. Z rekomendacji jednej z nich – Międzynarodowej Organizacji Pracodawców – w B20 zasiadają Polacy: prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski (sektor infrastruktury i finansów) i niżej podpisany (obszary kapitału ludzkiego, zatrudnienia i edukacji). Reprezentując biznes Europy Środkowej i Wschodniej jako niezależni eksperci, współtworzymy rekomendacje dla polityków decydujących o konkretnych rozwiązaniach na G20.
I właśnie efekty pracy B20 mogą stać się przyczynkiem do nadania szczytowi G20 miana prawdziwie przełomowego. Bo bez współpracy między biznesem a światem polityki nie można mówić o naprawie chwiejącego się w posadach świata. Niemiecka prezydencja B20 przedstawiła najnowsze wyniki prac ekspertów w formie zbiorczych rekomendacji. Dzielą się one na trzy części. Pierwszy to „Budowanie odporności”, w którym stawia się na rozwój nowoczesnej gospodarki cyfrowej, odpornej na kryzysy. Drugi dział to „Poprawianie równowagi”. W nim znalazły się rekomendacje dotyczące ograniczenia zmian klimatycznych, transformacji energetycznej i zrównoważonego wykorzystania zasobów. I wreszcie dział trzeci – „Przejmowanie odpowiedzialności” – gdzie świat biznesu jasno deklaruje konieczność wprowadzenia zasad fair play w globalnej gospodarce.
Hasłem szczytu G20 w Hamburgu jest „Kształtowanie połączonego świata”. Rozgrywającymi będą oczywiście gospodarze, czyli Niemcy. Są też inni ostrzy gracze, jak nowo wybrani prezydenci USA i Francji – Donald Trump i Emmanuel Macron. Jest szukająca rozwiązań po brexicie premier Wielkiej Brytanii Theresa May, wzmocniony prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan i oczywiście Rosja. Są jeszcze Indie, Kanada i Australia, a także pragmatyczne gospodarczo Chiny. Ich najnowsza inicjatywa „One Belt, One Road”, co najmniej dziesięciokrotnie przekracza powojenny plan Marshalla. Skierowana jest do 65 państw w sześciu korytarzach lądowych i na jednej drodze morskiej. Podstawowym zadaniem wielkich będzie wypracowanie takich mechanizmów współpracy i kontroli, aby kraje, które nie współtworzą regulacji, mogły, a nawet – co jest bardziej kontrowersyjne – musiały je wdrażać.
Sektor prywatny, w tym polski, od lat zabiega o politykę gospodarczą zorientowaną na innowacje i na stabilne, odpowiedzialne warunki rozwoju, także – co bardzo ważne – rozwoju społecznego. Rozumie konieczność tworzenia miejsc pracy, włączania grup szczególnie wrażliwych oraz potrzebę odpowiedzialności w sferze ochrony klimatu i zasobów naturalnych. W dobie połączenia świata globalną siecią cyfrową szanse zrównoważonego rozwoju powinny być jednakowe dla wszystkich. Spóźnione działania, zaniechane decyzje, brak wizji w sterowaniu światową gospodarką, a w szczególności finansami, zemszczą się dość szybko. Bez nich kolejna światowa destabilizacja, kolejny kryzys będą wielokrotnie dotkliwsze niż te, których konsekwencje już znamy.