Portal oko.press podał w środę, że w czerwcu padł rekord kosztów policyjnego zabezpieczenia miesięcznicy smoleńskiej i kontrmiesięcznic - komenda stołeczna szacuje je na ponad 440 tys. złotych. Według portalu, porządku pilnowało wówczas prawie 1,9 tysiąca funkcjonariuszy.
"Obserwujemy systematyczny wzrost kosztów zabezpieczenia miesięcznic smoleńskich, jednak nawet nas zaskoczyły sięgające prawie pół miliona złotych koszty, które ponosi policja, po to, żeby zabezpieczyć partyjną imprezę PiS" - podkreślał na czwartkowej konferencji prasowej wiceszef sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji Marek Wójcik (PO).
Polityk zwrócił przy tym uwagę, że do zabezpieczenia miesięcznic smoleńskich w takim wymiarze, jak to miało miejsce ostatnio, potrzebni są policjanci spoza stolicy. "Oznacza to konieczność dowiezienia ich do Warszawy, zakwaterowania, odwiezienia później do macierzystych jednostek. Wypracowane w ten sposób nadgodziny przez funkcjonariuszy muszą zostać tym funkcjonariuszom zwrócone. To znaczy, że na ulicach wielu polskich miast przez wiele dni po miesięcznicach, funkcjonariuszy jest po prostu znacznie mniej, co może skutkować obniżeniem poziomu bezpieczeństwa" - mówił poseł PO.
Platforma zażądała więc wyjaśnień od MSWiA w sprawie kosztów organizacji miesięcznic, w tym kosztów zabezpieczenia policyjnego. "Chcielibyśmy poznać nie tylko koszty i liczbę funkcjonariuszy, którzy zostali oddelegowani do zabezpieczenia tych miesięcznic, ale także liczbę funkcjonariuszy, którzy zostali dowiezieni ze swych macierzystych jednostek do Warszawy i liczbę nadgodzin, która tym funkcjonariuszom musiała zostać oddana" - zaznaczył Wójcik.
Były minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki (PO) ocenił, że oddelegowanie funkcjonariuszy do zabezpieczania miesięcznic smoleńskich jest niezgodne z art. 1 ustawy o policji, zgodnie z którym policja jest umundurowaną i uzbrojoną formacją "służącą społeczeństwu i przeznaczoną do ochrony bezpieczeństwa ludzi oraz do utrzymywania bezpieczeństwa i porządku publicznego".
Polityk mówił, że policja nie jest jest instytucją przeznaczoną do ochrony partyjnej imprezy. "2 tysiące policjantów na Krakowskim Przedmieściu, które ochraniało 300-400 osób wychodzących z kościoła, to pomieszanie zadań i obowiązków wynikających z ustawy" - uznał Halicki. Jego zdaniem, zabezpieczeniem miesięcznic powinna zajmować się agencja ochrony.
Były szef MAC dowodził przy tym, że protesty towarzyszące ostatnio każdej miesięcznicy wiążą się ze zmianami w Prawie o zgromadzeniach, które dały pierwszeństwo tzw. zgromadzeniom cyklicznym, czyli np. miesięcznicom. Oznacza to - zgodnie z ustawą - że w tym samym miejscu i czasie nie może się odbyć żadne inne zgromadzenie.
"Mamy do czynienia z bublem (prawnym), który nawet inicjatorom tego monopolu zgromadzeń nie gwarantuje owego monopolu" - ironizował Halicki. Poinformował, że jeszcze w czwartek do Sejmu trafi projekt zmian w Prawie o zgromadzeniach, który miałby przywrócić poprzednie, równe dla wszystkich, zasady organizowania zgromadzeń.
Podczas ostatniej miesięcznicy 10 czerwca kilkadziesiąt osób zakłóciło obchody upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej; usiadło na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz przed Pałac Prezydencki. Wśród nich był m.in. b. działacz opozycji z czasów PRL Władysław Frasyniuk, który - jak podała policja - odpowie z naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza.
Łącznie policja skierowała 91 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu. 11 osób przyjęło mandaty. Nikt nie został zatrzymany.