Informację rządu w sprawie śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie Sejm przyjął w środę. Posłom przedstawili ją ministrowie: sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz administracji i spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak.
"Podczas wczorajszej debaty w polskim parlamencie doszło do zderzenia dwóch rzeczywistości: tej, z którą mieliśmy do czynienia przez osiem lat, czyli rzeczywistości braku jakiejkolwiek transparentności, zamiatania wszystkich spraw i afer pod dywan, a z drugiej strony również bezkarności osób, które ponoszą ewidentnie odpowiedzialność za te zdarzenia, do których dochodziło na wielu komisariatach w całej Polsce" - mówił w TVP Info Bochenek.
"Natomiast my wczoraj pokazaliśmy zupełnie inne standardy, pokazaliśmy (...), iż zależy nam przede wszystkim na transparentności i przejrzystości działania najważniejszych organów państwowych" - zaznaczył rzecznik rządu.
Rzecznik rządu za niesprawiedliwą uznał negatywną w tej sprawie ocenę polskiej policji jako całej formacji. "Tylko przypomnę, że cała formacja liczy ponad 130 tysięcy funkcjonariuszy i absolutnie taki naganny incydent nie może rzutować na wszystkich policjantów, którzy poświęcają się, bardzo często kosztem życia prywatnego. I chcą służyć Polsce, chcą służyć obywatelom, i wykonują naprawdę świetną pracę" - zaznaczył.
"To nie są zdarzenia, które mają miejsce w komisariatach policji na co dzień" - dodał Bochenek.
Rzecznik rządu był też pytany o sprawę śmierci Jolanty Brzeskiej, działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, której ciało znaleziono w marcu 2011 r. w Parku Kultury w Powsinie. "Staramy się tę sprawę wyjaśnić, zbieramy materiał dowodowy, ale wiadomo, że z każdym kolejnym miesiącem, z każdym kolejnym rokiem wyjaśnienie wszelkich okoliczności tego tragicznego zdarzenia, prawdopodobnie zabójstwa, bo przecież wszystko na to wskazuje, będą coraz trudniejsze" - oświadczył rzecznik. "Prokuratura pracuje i jestem przekonany, że w najbliższym czasie będą jakieś efekty" - dodał.
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany w maju 2016 r. na wrocławskim rynku; policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Sprawa wróciła w sobotę, gdy stacja TVN wyemitowała drastyczne materiały zarejestrowane na wrocławskim komisariacie tuż przed śmiercią mężczyzny. W materiale widać, że wobec Stachowiaka kilkakrotnie użyto paralizatora.
Sprawę śmierci mężczyzny od roku bada poznańska Prokuratura Okręgowa. Śledczy nie wykluczają zarzutów znęcania się nad pozbawionym wolności dla policjantów.
W związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA odwołał w poniedziałek komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendant miejskiego we Wrocławiu. W niedzielę z kolei rzecznik KG insp. Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka. (PAP)