25-letni Igor Stachowiak został w połowie maja ubiegłego roku zatrzymany na wrocławskim rynku; policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Sprawa wróciła po wyemitowaniu sobotniego reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora, którego kilkakrotnie użyto wobec mężczyzny.
Kosiniak-Kamysz powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Krakowie, że w politycznym zamieszaniu nie powinna umknąć ofiara tej tragedii i jej rodzina. "Rodzinie należą się wyrazy współczucia" – zaznaczył.
"Pozostaje pytanie, od kiedy Komendant Główny, Komendant Wojewódzki, minister spraw wewnętrznych, a może i pani premier wiedzieli o tym zdarzeniu. Bo mija rok, a konsekwencje są wyciągane dopiero teraz. Jeśli wiedzieli o tym, dlaczego nie wyciągnęli ich wcześniej?" – mówił szef PSL
Kosiniak Kamysz przywołał przykład ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego i jego zastępcy oraz szefów służb, którzy w 2009 r. w trudnej sytuacji podali się do dymisji (Ćwiąkalski złożył dymisję po samobójstwie Roberta Pazika, odsiadującego karę dożywocia za zabójstwo Krzysztofa Olewnika – PAP).
"Oczekujemy jak najszybciej wyjaśnień. Nie wiem, kto odpowiada ze tę sytuację, bo zamieszania – także w policji – jest bardzo dużo. Wymiana kadrowa na pewno nie służy stabilności funkcjonowania ani policji, ani BOR ani wojska. Na razie stawiamy pytania i oczekujemy odpowiedzi" – powiedział szef PSL.
W niedzielę rzecznik Komendanta Głównego Policji mł. insp. Mariusz Ciarka poinformował PAP, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka. W poniedziałek zdymisjonowani zostali Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu, jego zastępca oraz Komendant Miejski Policji we Wrocławiu, a także osoba, która pełniła tę funkcję rok temu. Sprawę tę wyjaśnia prokuratura w Poznaniu.(PAP)