W Paryżu rozpoczął się w czwartek proces dwudziestu młodych mężczyzn oskarżonych o przynależność do dżihadystycznej siatki przygotowującej zamachy terrorystyczne we Francji. Większości z nich grozi kara 30 lat więzienia albo dożywocia.

Francuskie służby antyterrorystyczne rozbiły tę siatkę w 2012 roku w wyniku jednoczesnych operacji przeprowadzonych w Cannes na południu kraju, w Strasburgu na wschodzie i w Torcy na przedmieściach Paryża. Informowano wówczas, że udało się zapobiec poważnemu zamachowi na Lazurowym Wybrzeżu, za którym miał stać człowiek wracający z dżihadu w Syrii.

Kolejni dżihadyści zostali zatrzymani w latach 2013-14, niektórzy po powrocie z Syrii. Większość oskarżonych to przyjaciele z czasów dzieciństwa, uczęszczający do tych samych meczetów, skupieni wokół charyzmatycznego Jeremie'ego Louis-Sidneya, który zginął podczas próby zatrzymania w 2012 roku.

Władze podają, że rozbita siatka była najgroźniejszą dżihadystyczną organizacją we Francji od fali zamachów przeprowadzonych w połowie lat 90. przez algierskich terrorystów. Chodziło już o terroryzm nowego typu - z zamachami na dużą skalę inspirowanymi lub wręcz sterowanymi z zagranicy.

Oskarżeni są w wyniku 23-33 lat. Stanęli przed specjalnym sądem przysięgłych złożonym wyłącznie z zawodowych sędziów. Dziesięciu podsądnych jest tymczasowo aresztowanych, siedmiu jest na wolności pod nadzorem sądu, a trzech sądzonych jest zaocznie. Przewidziano 53 dni procesu, do 7 lipca.

Głównym zarzutem jest przeprowadzenie zamachu na żydowski sklep spożywczy w Sarcelles w regionie paryskim 19 stycznia 2012 roku. Wrzucony do środka granat przetoczył się wówczas pod metalowy kosz, raniąc tylko jednego klienta. (PAP)